sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 5



ALLY POV
Otworzyć, czy jeszcze nie? Otworzyłam po woli oczy a mój wzrok skupił się na nowoczesnym budziku. 7.35 O KURWA. Spóźnię się do szkoły, jeżeli zaraz nie wstanę. Wybiegłam jak poparzona z łóżka w stronę łazienki. Napisałabym że wzięłam pięciu minutowy prysznic, ale on trwał sześć. Wyszłam w ręczniku w poszukiwaniu jako takich ciuchów. W końcu zdecydowałam się na ten zestaw [KLIK]
Pobiegłam w stronę schodów i chwyciłam jak zwykle portfel i wyszłam z domu. Czy tam jest… Harry Styles? Jezu, ale się przykleił jak mucha do lepu.
- A ty co? – Spytałam gdy otwierałam bramkę.
- Przyszedłem po Ciebie. – Oznajmił. Wow… doprawdy?
- To akurat zauważyłam. – Powiedziałam. – Kurwa. Zapomniałam kurtki. – Pobiegłam do domu a po chwili wróciłam w brązowo czarnej, skórzanej kurtce.
- Ładnie wyglądasz. –  Skomplementował.
- Dzięki, ty również. – Powiedziałam i ruszyliśmy w stronę domu Tiny.
- Harry, koteńku, stój! – Usłyszeliśmy krzyki.
- Nie, błagam nie teraz. – Szeptał do siebie.
- Harry rybko kochana, stój!
- Chodź szybciej. – Powiedział i zaczęliśmy iść szybciej.
- Harry no, pingwinku mój! Marcheweczko moja! – Wyłam ze śmiechu, a lokowaty szczelił buraczka.
- Ale siara… - Złapał się za to między oczami.
- No stój rzesz Kevinku z lokami! – I wtedy ten ktoś nas dogonił. – Nareszcie, martwiłem się kochanie. – Louis Tomlinson. – O, a kto to?
- Ally, to jest… - Nie dane było mu skończyć.
- Oh, no tak to ta nowa. No to dobra, przedstawiaj rybcio.
- To jest Louis szurnięty Tomlinson. – Powiedział. – Louisie szurnięty Tomlinsonie, to jest Ally.
- Cześć dziewczyno mojego męża. – Powiedział i objął Harrego tak, jakby się bał że mu go zabiorę.
- Cześć, żono Harrego Stylesa.
- Widzisz Harruś, ktoś tu nas rozumie. – Powiedział do Harrego. -    A tak właściwie, to gdzie idziemy?  - Spytał już idąc normalnie.
- Po Tine. – Odpowiedział mu Harry pierwszy raz, od przedstawienia nas sobie.
- Jaką? Aaa… tą wiedźme? – Nic już nie odpowiedziałam z Harrym bo dotarliśmy pod jej dom. Weszłam zostawiając otwarte drzwi.
- Tina, ruszaj dupe! – Krzyknęłam.
- Daj mi 5 minut. – Powiedziała wychylając się ze schodów w piżamie.
- Jezu, a ta jeszcze nie ubrana. – Powiedziałam sama do siebie. Po paru minutach zbiegła już w ubraniach [KLIK].
- Jestem. – powiedziała – Boże widzisz i nie grzmisz. Teraz będziemy z nimi chodzić do budy? – Spytała pokazując na tych pedałów.
- Nie codziennie… chyba. Ej już 7.55
-Trudno. Możemy pójść na drugą lekcje.
- Tak! Kupimy Harrusiowi lodzika! – Wykrzykiwał Tomlinson.
- Nie. Najwyżej się spóźnimy. A teraz szybko.
- No ale.. Możemy obejrzeć telewizor albo nie wiem. Idziemy do Josh’a!
- Debilko, oni w przeciwieństwie do nas pewnie już są w szkole.
- Debilko oni mają na 10!
- Debilko ruszaj się, idziemy do Josha i Patricka.
- Idziecie z nami cz wolicie iść do szkoły? Słyszałam czerwono spodni pedale że musisz lokatemu pedałowi zrobić loda. – Uśmiechnęła się sztucznie.
- Kupić! Kupić lodzika, nie zrobić! Ale to nie zły pomysł… Harry koteńku, zrobić Ci loda? Z orzechami? Wiem że je lubisz!
- I co Styles mówiłam że padały?
- Nie masz w tej pustej główce nic innego niż skojarzenia? – Puknął ją w czoło. – Ally, idziemy z Wami. – Posłał jej groźne spojrzenie.
-No widzisz mam tam skojarzenia czyli pusta nie jest w przeciwieństwie do twojej! – Krzyknęła do niego po czym poleciała do pokoju po kurtkę.
- Moja jest pełna! – Krzyknął najgłośniej jak umiał.
- Idziemy. – Powiedziałam.
- Nie poczekamy na panną pustą? – Spytał Lou który miał z nich polewkę.
- Dogoni nas. – Powiedziałam i zaczęłam iść. Szybko iść.
- Jestem plebsy. – Wyszczerzyła się.
- Kurwa chodźcie już bo Josh znowu porwie go na randkę.
- Że tego Patricka? – Spytał Lou marszcząc nos.
- Yhy. – Powiedziałyśmy z Tiną.
- Oni są…? – Zaczął Harry
- Tak. – Powiedziałam.
- Chodźcie tu do sklepu. – Powiedziała wskazując na sklep i wskakując na tą głupią deskorolke.
- Idę po Was moje marcheweczki! – Pobiegł za nią Tomlinson, jak baba w ciąży.
- Twixy! – Wydarł się Hazza i również pobiegł, tym razem jak jakiś grubas na bieżni. I zostałam sama. Może se coś kupie? Taaak. Potatatajałam do sklepu. Zobaczyłam Harrego pakującego Twixy do koszyka. Ile on tego… nie wnikam. A Louis? Lepiej nie mówić... Za to Tina… chupa-chupsy Se kupywała. Plebs jeden. Skittlesy! Wzięłam sobie 3 paczki + tymbarka. Wszyscy zadowoleni wyszli ze sklepu.
- Ej, Tina?
- Co ty ode mnie chcesz plebsie?
- Ładne paznokcie, sama obgryzasz?
- A spieprzaj. – Machnęła ręką.
- Sama spieprzaj. – Wystawiłam jej język i otworzyłam pierwszą paczkę moich, powtarzam MOICH skittlesów.
- Josh, kochanie moje! – Krzyknęła jak to miała w zwyczaju.
- A mówiłem że jesteś pedałem! – Odezwał się Styles z pełną buzią.
- Phahahaha… jasne Styles wmawiaj sobie. – Powiedziała i rzuciła się w ramiona Josha.
- Nie muszę, bo wiem. – Powiedział całkiem spokojnie.
- Tak, tak. – powiedziała odrywając się od Josha. Do pomieszczenia wszedł Patrick. Podbiegłam najpierw do Josha.
- Normalnie jakbym słyszał Harrego… Aaa! To Harry Styles i… i… i… LOUIS TOMLINSON! – No tak, Patrick jest “Directionerem”
- Patrick, ogarnij dupe bo Ci wjebie – Powiedziała przytulając się do niego na powitanie.
- Odejdź Tina! Tam jest Harry Styles i Louis Tomlinson, a ja babe mam przytulać!?
- Babe!? Babe kurwa!? Ja ci dam babe. – Powiedziała i strzeliła swojego „FOCHA”. – Josh, musimy pogadać - Popatrzyła się na niego i poszli do jego pokoju.
- Cześć, jestem Harr… - Patrick przytulił go.
- Wiem kim jesteś! – „Odkleił” się i „przykleił” do „żony mojego „chłopaka””.
- Okej, co robimy? – Spytałam.
- Gramy w fifę? – Spytał Patrick patrząc na Louisa. Whatever?
- TAK! – Krzyknął podniecony Tomlinson. – Harry, kotku idziesz?
- Tak… - Spojrzał na mnie. Whatever? Oni sobie poszli, a ja stałam jak ciołek i gapiłam się w miejsce, w którym wcześniej stał Harry. Stałam tam jakieś… 10 minut? Postanowiłam do nich dołączyć. Najpierw popatrzyłam w lustro… próbowałam się uśmiechnąć i w końcu się udało. Zaczęłam iść i nagle poczułam mocny ból w przód głowy…
TINA POV
Gdy już doszliśmy do domu Josha poszłam z nim porozmawiać a raczej prosić o radę. Weszliśmy do jego pokoju a on zamknął drzwi.
-On.. on tu wraca. – powiedziałam i wtuliłam się do niego. Kiedyś miałam chłopaka, no nie kiedyś bo to było rok temu. Tak, tak jak taka wredna Tina może mieć chłopaka? No więc może.
- O boże.. Jason tu wraca? - zapytał i objął mnie.
- Tak. – powiedziałam. Czemu najpierw powiedziałam to Joshowi? Bo to właśnie on pomógł  mi z nim skończyć, to dzięki niemu się od niego uwolniłam. No tak, pomyślicie sobie, czemu on? Przecież jestem mocna w słowach. No właśnie tylko w słowach a on? A on.. a on w czynach. Tak, Jason Osmen mnie uderzył. Od tamtego momentu go znienawidziłam. To właśnie Josh był przy tym jak z nim zerwałam i jeszcze się z nim pobił, naprawdę wiele mu zawdzięczam.
- Co ja mam zrobić? On dzwonił i.. i powiedział że.. że to jeszcze nie koniec. – rozpłakałam się. Pierwszy raz od momentu gdy mnie uderzył.
- Ciii… Będzie wszystko dobrze. Jestem przecież z tobą i masz jeszcze All i Patricka. Skarbie nie jesteś sama. Razem rzez to przejdziemy. – powiedział i siedzieliśmy jeszcze tak kilka minut dopóki się nie uspokoiłam. Dobrze mieć takiego przyjaciela a jeszcze lepiej 3 przyjaciół.  Nie wiem co bym bez nich zrobiła. Poszłam się ogarnąć i gdy stwierdziliśmy razem z Joshem że wyglądam lepiej to zeszliśmy na dół. Wymusiłam sztuczny uśmiech. Od razu wzrok wszystkich skupił się na nas.
- Płakałaś. – stwierdził Patrick i podbiegł do mnie za co dostał kopniaka od Josha żeby się zamknął. No tak przed nim i All nic nie ukryje.
- Sory. – powiedział i oderwał się ode mnie.
- Płakałaś? O boże powiedzcie że ja śnie. Tina płakała?  Nie wierze. – zaczął przeżywać lokaty pedał.
Jak Cię widzę, to normalnie jednak jestem za aborcją. – mruknęłam i popatrzyłam po pokoju. – Ej.. Gdzie jest All? – spytałam patrzając na ich przerażone twarze.
-Gdzie. gdzie jest All? - spytał chyba najbardziej przerażony lokowaty.
-No debilu po raz drugi.. jak bym wiedziała to bym sie nie pytała co?!
-Przestańcie się kłócić bo tym nic nie zrobicie!- powiedział a raczej wykrzyczał Josh.
-Ally! -zaczęłam wołać.
-Czekajcie. Kto ostatni ją widział? - spytał jak zawsze opanowany w takich sytuacjach Josh.
 -Emm.. chyba ja. -podniósł do góry rękę lokowaty.
-Gdzie ją widziałeś? -spytałam szarpiąc go za bluze.
-Tina. Spokojnie. Przecież nie uciekła. -chwycił mnie za ramie Josh. -All! -krzyknął Patrick i wyszedł ze salonu.
-O mój bożee!! - zaczął piszczeć a my pobiegliśmy w tamtą stronę. W przedpokoju leżała Ally.
-O boże. -schowałam się w koszulkę Josha.
-Odejdźcie. - powiedział i dał mnie Patrickowi.
-Patrick, słabo mi. - powiedziałam i poczułam jak odlatuje. Za dużo jak na jeden dzień.
- Siadaj, tylko nie mdlej. - powiedział i zniknął w kuchni. Siedziałam tyłem do kanapy. Pewnie dlatego że na kanapie leży blada All. Nie minęło więcej jak minuta a miałam już wodę.
- Co jej? -spytałam i poczułam jak słabnę.
- Tylko zemdlała. - powiedział Josh przytulając mnie do siebie. Obrazy z przeszłości powróciły. Mój kuzyn, wypadek, śmierć na miejscu. Był blady i leżał w takiej pozycji w jakiej znaleźliśmy Ally.
 - Ciii... - zaczął mną kołysać. Szybko otarłam łze która spłynęła mi po policzku. Popatrzyłam na reszte która przyglądała mi się w osłupieniu. No oprócz Patricka. No tak nie codziennie widzi się płaczącą, wredną Tine.
- Co się tak gapicie? Zajmijcie się All. - powiedziałam bezsilnie. Od razu zaczęli ją ocucać co słyszałam za plecami. Nawet niewiem kiedy usnęłam.
*2 godziny później*
Zostałam obudzona przez Ally i Josha.
- Boże All! Ty żyjesz! -rzuciłam się na przyjaciółke.
-A co miałam zginąć? -spytała a ja posmutniałam na wspomnienie chwili sprzed dwóch godzin ale starałam się tego nie pokazywać co chyba nie za dobrze mi wyszło bo zaraz doskoczył do mnie Josh który mnie mocno objął.
- Przepraszam, nie chciałam… - Dotknęła mojej dłoni.
- Nie, spoko. – uśmiechnęłam się do niej.  – Te pedały dalej są na dole? -  spytałam i wstałam na nogi.
- Już jest tam sześć „pedałów” – powiedział Josh.
- No chyba nie. – powiedziałam i wyszłam z pokoju a All i Josh poszli za mną.
- Ooo.. Paczcie kto do nas zszedł. – wyszczerzył się do mnie Zayn na co pokazałam mu środkowy palec.  Horan jak tylko weszłam od razu uspokoił się i stał na baczność. Boż… chyba jeszcze tylko on się mnie boi. Ale to lepiej. Przynajmniej jedną osobę mogę straszyć.
Wryłam się na kanapę pomiędzy Louisem i Patrickiem którzy grali w fife i chwyciłam za konsolkę przyłączając się do ich gry.
- Nie Tina. Znowu wygrasz, daj nam chociaż raz tą satysfakcje że to my chłopacy jesteśmy lepsi od dziewczyn. – zaczął stękać Patrick.
- Boże w ciąży jesteś? Nie będę wam nic dawać. Pogódź się z tym że jestem lepsza od was. – powiedziałam skupiając się na grze.
Oczywiście jak zwykle z nimi wygrałam. Nie ma to jak dwóch chłopaków na jedną dziewczynę a ta dziewczyna wgrywa.
Po skończonej grze włączyłam  4 fun.tv – jeden pedał – Justin Bieber.
MTV –  pięć pedałów – One Dyrekszon.
Eske - „Enej – Lili”.
 W sumie nie znam słów ale lubię tą piosenkę i zawsze ją śpiewam chociaż pewnie każde słowo źle ale co tam.
Zaczęłam tańczyć i śpiewać a All również tyle że poprawnie. Uroki znania polskiego. Ja tam umiem jedno zdanie.
„ Siema, jestem Tina.” – zawsze spoko.
Potknęłam się i wpadłam na fotel na którym siedział Horan. Od razu jak oparzona wstałam i wróciłam do tańczenia.
- Jedziemy do sklepu i robimy imprezę! – krzyknęła Ally.
- Nie jade.! – krzyknęłam razem z blondynem.
 ARE YOU FUCKING KIDING ME?!?! 
-Okej. To my będziemy za godzinę. – krzyknęli i wyszli szybko nie dając mi do zmian decyzji. Czy tylko mi się zdaje że to było ustawione?!
- To co robimy? – spytał niepewnie Niall. Popatrzyłam się na niego i zaczęłam się śmiać na co on strzelił buraka i napisał coś na telefonie.
- O boże.. sorry, ale to tak dziwnie zabrzmiało. – wydusiłam a on się uśmiechnął.
- Chodź mam pomysł. – pociągnęłam blondyna do lodówki gdzie wyciągnęłam 2 opakowania bitej śmietany.
-  Nie pytaj. – powiedziałam i podałam mu jedno.
- Co mamy z tym zrobić? – spytał.
- No jak to co. OZDABIAMY WSZYSTKO! – krzyknęłam lejąc bitą śmietaną po sofie.
- Ale jak oni.. to.. i… - jąkał się.
- Nic nie zrobią, już nie raz to robiłam.  – uśmiechnęłam się do niego i w ciągu 30minut cały dom Josha i Patricka był w bitej śmietanie.
- Co robimy? – spytał gdy usiedliśmy na podłogę żeby się nie pobrudzić.
- Czekamy. – powiedziałam dając mu jeden konsoler.
Graliśmy w fife chyba pół godziny śmiejąc się. Chyba nie są tacy źli.
Później postanowiliśmy obejrzeć film. Wypadło na „[REC]”. Uwielbiam to, chyba jedyny film który mnie trochę przeraża, chowałam się za Horanem a on się ze mnie śmiał i przytulał.
- Naprawdę Ty się tego nie boisz? – spytałam chowając twarz w jego koszulkę.
- Nie. Już chyba z 10 raz to oglądam.
- OMG. – powiedziałam a z moich ust wydobył się pisk.
 -Wróci…. liśmy. – dokończył już cicho Josh pewnie dlatego że zobaczył pięknie ozdobiony przedpokój.
- Tina jak cie dorwę to nie żyjesz! – wykrzyczał wchodząc do salonu a wszyscy za nim. Siedziałam wtulona twarzą w Horana bo w filmie było coś okropnego.
- Awwww…. – powiedziała All a zaraz zaczęła piszczeć bo pewnie jej wzrok skierował się na ekran.
- Dobra ej. Horan wyłącz to już. – zaczęłam krzyczeć dalej wtulona w jego koszulkę.
- Już, już.  – zaczął się śmiać ale wyłączył to. Oderwałam się od niego i zaczęłam się śmiać. – cała szóstka wpatrywała się we mnie ze zdziwieniem.
- Ona tak ma po horrorach. – powiedzieli razem moi przyjaciele.
- Śmieje się albo płacze. – powiedział Patrick na co ci kiwnęli głową na znak że rozumieją.
- Tina nie żyjesz. – rzucił się na mnie Patrick.
- Zostaw mnie zboczeńcu! – zaczęłam krzyczeć i kopać.
- Dobra puść ją już. – powiedział Josh.
- M idziemy do kuchni robić coś do jedzenia a wy macie to posprzątać. – pokazał palcem na mnie i Niall’a Josh na co my wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Kuchnia była najgorzej, była jeszcze obsypana mąką i rozbitymi jajkami.
- Dobra, po waszych minach boje się tam wchodzić. – powiedział.
- O kurwa mać! – krzyknęła All wchodząc do kuchni.
- Aż tak źle? – spytał Josh a ona kiwnęła głową.
W końcu wszyscy wzięliśmy się za sprzątanie co zajęło nam około dwóch godzin.
- Dobra już jest 23. – powiedział Louis. – My już musimy wracać.
- Ja chyba też już wracam – jęknęłam ziewając.
- Odprowadzę cię. – powiedział Niall i razem wyszliśmy z domu chłopaków poprzednio żegnając się ze wszystkimi.
Całą drogę rozmawialiśmy i śmialiśmy się nikt nie wie czemu.
- Dziękuję. – powiedziałam gdy doszliśmy do mojego domu. – Chcesz wejść? – spytałam.
- Nie, ja już pójdę, zmęczony jestem. Dasz mi swój numer? – spytał.
- Jasne. – wymieniliśmy się numerami i przytuliłam go poczym weszłam do domu gdzie przebrałam się w piżamę , popatrzyłam na telefon gdzie miałam wiadomość od Nialla. 
 
 Nie odpisałam już tylko oddałam się w krainę Morfeusza.
ALLY POV
- Ally, wstawaj! – Krzyczała coś tam moja siostrunia. – Ally do cholery kurwa! – Czy ona się zamknie? Ja chcę jeszcze spać!
- Ja pierdole, zostaw mnie, ja chcę spać… - Wymruczałam.
-  O pacz, Harry po Ciebie idzie! – Wstałam jak oparzona i pobiegłam do łazienki z jednym z moich zestawów [KLIK]. Gotowa zeszłam do kuchni stojąc przed drzwiami i czekając na zwykłe pukanie. Zobaczyłam moją siostrę schodzącą ze schodów. Zaczęła się śmiać jak jakaś opętana. WTF, o co jej chodzi? Uniosłam brew.
- Ty to naprawdę głupia jesteś, myślisz że mówiłam to na serio? – Wykrztusiła podczas śmiechu.
- Ja pierdole kurwa, jeszcze raz takie coś a… - Przerwała mi.
- Ty się w nim zakochałaś! – Wykrzyczała.
- Śnij kochanie, śnij. – Postukałam się w głowę. Nagle usłyszałam te zwykłe pukanie. Eh, to pewnie Tina. Otworzyłam z hukiem drzwi.
- Cześć. – Napisałabym że powiedziała, ale nie…
- Cześć, Harry. Wejdź, ja tylko… wezmę plecak. – Pognałam na górę. Jezu i że on po mnie przyszedł? Chwyciłam plecak i zbiegłam za schodów.
- Idę! – Krzyknęłam łapiąc za portfel.
- Właściwie to nie musiałaś brać plecaka. – Wtedy zauważyłam że on go nie ma.
- Dlaczego?
- Zresztą zobaczysz. – Puścił mi oczko. Całą drogę siedziałam cicho.

- Tina! – Wydarłam się gdy otworzyłam drzwi. Wbiegłam do jej pokoju a za mną Styles. Śpi. No śwetnie. – Wstawaj plebsie!
- Zostaw mnie. – Wymamrotała chowając mordę pod kołdrę.
- Harry tu jest, a ty bez makijażu?
- Idź sobie… - Wymamrotała spod poduszki.
- Tino Mandez, jeżeli zaraz nie wstaniesz, zabiorę Ci telefon.
- Odpierdol się od mojego telefonu. – Wstała jak oparzona.
- Świetnie, a teraz się ubieraj. Masz 5 minut, czekamy na dole. – Wyszłam z jej pokoju kierując się na schody do salonu. Usiadłam na czarnej skórzanej kanapie.
- A właściwie, to czemu nie brać plecaków? – Spytałam ni z tąd ni z owąd Stylesa który najwidoczniej o czymś myślał.
- Zobaczysz. – Spojrzał na mnie i wrócił do swojego świata.
- Czemu nie chcesz mi powiedzieć?
- Zobaczysz. – No kurwa, czy on mnie słucha? Dobra, nie ważne. O, idzie nasza księżniczka. Wyrobiła się. Ma szczęście, bo jak ja wkroczę to na drugi raz będzie na mnie czekać o godzinę wcześniej.
- Ej, plebsie, po czo ci okulary? Jest zima, hello…?
- Bo to… -Ściągnęła je i pokazała nam swoje podpuchnięte, przekrwawione oczy.
- O boże, Tina, czo ci się stało!? –Podbiegłam do niej i przytuliłam.
- Nie wiem, chyba źle spałam i tyle. –Powiedziała biorąc swoją torbę.
- Dlaczego? – Wyszliśmy z jej domu, a ja zakluczyłam dom.
- No przecież mówiłam że nie wiem. Bożee.. koszmar mi się śnił.
- Jaki? – Dopytywałam zaciekawiona.
- To co z Horanem oglądałam wczoraj.
- Uuu… pornosy? – Skomentował Harry.
- Tak, z tobą w roli głównej. –Odpowiedziała mu złośliwie.
- No, przynajmniej widziałaś jakiego mam dużego.
- To był duży? – roześmiała się. – 2 centymetry dłu…
- Ja pierdole, kurwa, dość! Mam Was dosyć!  Ciągle tylko kłótnie, nie odezwę się do Was, dopóki się nie pogodzicie! – Zaczęłam biec.
- All! All, przepraszam, skarbie czekaj. – dogoniła mnie a zaraz za nią Harry.
- Nie mnie przepraszaj, tylko jego. –Dalej nic nie słyszałam, bo włożyłam moje pudrowe słuchawki, włączając najgłośniej jak się da, tak że prawie mi uszy wysadziło „Taylor Swift – Love Story”. Zobaczyłam rozmawiających ze sobą nie wiem o czym Tine i Harrego. Wykorzystałam to i szybko zniknęłam z ich pola widzenia. Co jak oni się nie pogodzą? Najwyżej pojadę do mojego biologicznego ojca, pójdę tam do szkoły i zaprzyjaźnię się z jakąś dziewczyną która potem zdradzi wszystkie moje sekrety całej szkole, więc wjadę do Afryki, ale szybko stamtąd wyjadę bo są tam groźne zwierzęta i zamieszkam w Ameryce razem z moją rybką, którą kupię. A może jednak się pogodzą... Weszłam do szkoły i spojrzałam na plan wiszący na beżowej ścianie. Taneczne… ciekawe co ma Tina. Na dziewiątą… może ma tam jakieś swoje zajęcia piłki nożnej, czy coś. Weszłam do sali całej w lustrach.
- Ally, jak dobrze że już jesteś. W szatni są stroje taneczne, wybierz jakiś i znajdź sobie swój rozmiar. Dasz radę? – Przytaknęłam i powędrowałam do szatni. Okej, do wyboru mamy… legginsy, krótkie spodenki i dresy. To oczywiste że wybieram dresy. Bluzki… jakieś za duże zwykłe i z znakiem super bohatera. Nie dla mnie. Wzięłam turkusową bokserkę i zaczęłam ściągać moje ciuchy. Na szczęście nikt mi nie wchodził więc mogłam się przebrać na spokojnie, a nie stresować bo ktoś Cię widzi. Nie ważne że to ta sama płeć. Chwyciłam za klamkę i znów znalazłam się w tej niesamowitej sali tanecznej. W tamtej szkole zajęcia taneczne mieliśmy tam gdzie wf. –Dzisiaj na pierwszej lekcji poznamy podstawowe kroki, a na drugiej zacznie się już coś dziać. Ustawcie się, Ally podejdź do przodu. – Machnęła do mnie ręką. –Ktoś tu się spóźnił.- I nagle do sali wpadła Tina i Harry. I… i że… i że oni… o kurwa. Na dodatek muszę na nich patrzyć 45 minut. No, na Stylesa więcej. Jezu, słabo mi. Jak ja mam wytrzymać? No i jeszcze do tego mam też ostatnie taneczne. Jezu, dajcie mi lodu.
-Przepraszam za spóźnienie. –Powiedział tym swoim głosem Harry. Oh. Jezu, co mi jest? Okej, raczej nie chcę tego wiedzieć.
- Tina idź do przodu. – Machnęła ręką pani Goldenmayer, a tak a propo dziwne te nazwisko. – Harry ty również… i… Alex.- Oby ten Alex był koło mnie, oby ten Alex był koło mnie, oby ten Alex był koło mnie. – Ustawcie się tak… - Chwila prawdy… - Alex, Tina, Harry, Ally. „NIEEE!” –Krzyczałam w myślach.– Macie pięć minut rozgrzewki, wasz partner to ten koło Was. „NIEEE!!!”-Krzyczałam w myślach jeszcze głośniej. Podeszłam powoli do Stylesa.
- Ally, my już nie będziemy się kłócić.- Nie odpowiadałam, bo po co? Przecież się do niego nie odzywam. Tak poza tym…oni i brak kłótni? Uważajcie, bo uwierze. Skoro tak bardzo nie będą się kłócić, to czemu mi to mówią? Mogą mi to pokazać, wtedy uwierzę. Pewnie oboje są na tyle debilni że się nie skapną. - Pewnie nie uwierzysz ale możliwe że będziemy Best friends forever. – Dosłownie go wyśmiałam. Upadłam na podłogę i zaczęłam się śmiać jak lama. Już chciałam się zapytać „A o Jasiu słyszałeś”, ale przecież się do niego nie odzywam.
- Ally, wstań z tej podłogi i powiedz wszystkim z czego się śmiejesz. – Pokiwałam na to „nie”, ale i tak wykonałam te pierwsze polecenie.
- Mogę zmienić partnera? –Spytałam jak już się uspokoiłam.
- Eh, no dobrze, Tina będziesz z Harrym, Ally, idź do Alexa. – powiedziała a ja posłałam jej wdzięczne spojrzenie i ruszyłam w stronę Alexa a Harry posłał mi smutne spojrzenie. Widziałam jak podczas rozgrzewki śmiali się i rozmawiali. Może naprawdę się zaprzyjaźnią? Wątpię, pewnie udają, żebym się już do nich odzywała. Ale nie. Ze mną nie tak łatwo. *dryń*… kurwa. Historia. Najgorsza lekcja na świecie. –Harry, idź już po chłopców i do Sali. Musicie się przygotować. –Powiedziała, a Styles przytaknął i wybiegł. Podbiegła do  mnie Tina.
-All, chodź. –Zaczęła mnie ciągnąć. Wyrwałam się jej i poszłam do szatni. *dryń* Dzwonek. Cholerny dzwonek. Nawet się nie przebrałam… Gdy już to zrobiłam nikogo nigdzie nie było. Weszłam do sali nr. 7… gdzie są wszyscy? Weszłam do kolejnej sali. Pustki. Wszędzie pustki! Gdzie się wszyscy podziali!? Weszłam do jakiejś tam toalety i zaczęłam poprawiać włosy.
- Boże, Ally, tu jesteś. Chodź zaraz się zacznie. –Powiedziała i zaczęła mnie ciągnąć. Chwila, chwila… ale że co się zacznie? Poszłam za nią do… sali gimnastycznej. Tam byli wszyscy! Cała szkoła! – Chodź mamy miejsca koło sceny. James nam zajął miejsca. Chodź. –Zaczęłyśmy się przepychać przez tłum ludzi. Stałam koło Tiny i jakiegoś chłopaka a za mną jakiś plastik krzyczał „ONE DIRECTION! I LOVE YOU”czyli dlatego Harry szybciej wyszedł z sali do tańca.I że to ich koncert? Nie, błagam.
- Ile to będzie trwało? –Spytałam chłopaka obok.
- Ok. 6 godzin. –Odpowiedział i znowu gapił się na scenę. Ale się znalazł… directioner… Spojrzałam na Tine… darła mordę na plastika. Eh… co ja teraz będę robić? Nie mogę iść do domu?
- Można iść do domu? –Spytałam tego directionera czy jakoś tak.
-A co? Nie chcesz popatrzeć na twojego Harrego? –Spytała Tina śmiesznie poruszając brwiami.
- Mojego? – Uniosłam brew i położyłam dłonie na biodra.
- Ehe… -Powiedziała, niepewnie patrząc na scenę. – Powiedzieć Ci coś? –Szepnęła.
- Co? –Szepnęłam troszkę głośniej.
- Bo jak ty już poszłaś to Harry powiedział że mu się podobasz. Miałam siedzieć cicho ale co tam. –Szepnęła a na scenę weszło One Direction. Chwila, chwila… że co!?
- Ta jasne. –Szepnęłam… znów. To nie prawda. Taki sławny człowiek w takim mopsie jak ja? Prędzej w mojej babci. Ta to jest idealna.
- No naprawdę. – powiedziała i popatrzyła na scenę gdzie Niall puścił jej oczko.
- AHAHAHAHAHA, ty się zakochałaś! –Ostatnie trzy słowa wyszeptałam. Ej, chwila, chwila… dlaczego ja z nią gadam?
- CO!? Niby w kim? –Prychnęła i popatrzyła się znów na scenę gdzie Niall cały czas się na nią patrzył.
- W tym, co Ci oczko puszcza. Tak w ogólę, to sorry ale nie mogę z Tobą wymieniać zdań bo tak ustaliłam. – Uśmiechnęłam się smutno.
- Co? Dlaczego? –Spytała a ja pokazałam palcem na Harrego.
- Nie rozumiem. Harry ci zabronił? Ma wpierdol gej. -Powiedziała wściekle.
- NIE! Znaczy… nie, nie zabronił mi. Przypomnij sobie idiotko, a ja zamykam buzie, masz kluczyk? Nie, to nie. Sama mam. –Zaczęłam udawać że wyciągam kluczyk i rzucam go gdzieś w tłum.
- No to przecież się z nim pogodziłam, nawet powiedziałam mu mój ulubiony kolor. –Na jej słowa strzeliłam face palma.
- Palmowa lama. –Skomentowałam. W naszym języku znaczy to „głupia”, „zacznij myśleć”, „jesteś rozmarzona”, lub coś w tym stylu.
- No ej. Na mnie to dużo, przypomnij sobie nasze spotkania. Powiedziałam ci dopiero za chyba 10 razem.
- Dziewiątym. –Poprawiłam ją.
- No właśnie, a my nawet się nie wyzywałyśmy, czyli tak jakby powiedziałam to lokatemu za pierwszym razem.
- Ale powiedziałaś mu to bo ja Ci kazałam. Mi powiedziałaś bo chciałaś. –Niech sobie nie myśli że jeżeli powie mu swój ulubiony kolor to ja im to odpuszcze.
-To jak mam ci jeszcze udowodnić że jestem z nim na drodze do przyjaźni?
- Nie udowodnić, tylko pokazać. –Spojrzałam na scenę, Styles się na mnie gapił. Tymi swoimi zielonymi tęczówkami. Kurwa.
- Czym się różni jedno od drugiego? –Spytała i popatrzyła się ZNOWU na Horana. Wzruszyłam na to ramionami i zobaczyłam czy Styles nadal się gapi. Niestety. Jego tęczówki mnie zahipnotyzowały. Obudziłam się gdy usłyszałam „Hally” i tak w kółko. - Nie, krzyczcie Nina! Nina! Nina! –Zaczęłam a do mnie przyłączyli się wszyscy pozostali.
- Nie. –Powiedziała i popatrzyła się na mnie błagalnie a zaraz potem weszła na scenę. – Dobra ludzie! Cisza! –Powiedziała i wszyscy zaczęli jej słuchać. – Jeszcze jakieś pytania? –Spytała ironicznie i połowa osób podniosła rękę w górę.
- Tina! Tina! Który z chłopców najbardziej Ci się podoba? –Przybył fotoreporter. Za daleko to poszło.
- To zostawię dla siebie.
- Dlaczego Ally się do Ciebie nie odzywa? Tak słyszeliśmy…
- Taki jakby zakład.
- Na czym on polega? –Nie poddawał się.
- To również zostawię dla siebie. –Powiedziała i uśmiechnęła się. – A tak w ogóle to o te pytania spytałam tak dla żartu. –Powiedziała i zeszła ze sceny.
- Dobrze, no to teraz zagramy nasz nowy kawałek… - Zaczął Liam. Harry spojrzał niespodziewanie na mnie. Whatever?
Harry:
One, two, three!

Straight off the plane to a new hotel/Prosto z samolotu do nowego hotelu
Just touched down, you could never tell/Dopiero wylądowaliśmy, nigdy byś nie powiedział
Big house party with a crowded kitchen/Wielka domówka w zatłoczonej kuchni
People talk sh*t but we don’t listen/Ludzie mówią bzdury, ale my nie słuchamy

Louis:
Tell me that I’m wrong but I do what I please/Powiedz, że się mylę, ale robię to, co mi się podoba
Way too many people in the Addison Lane/Zbyt wielu ludzi w Addison Lane
Now I’m at the age when I know what I need, oh woah/Teraz jestem w takim wieku, że wiem, czego potrzebuję oh woah

Wszyscy:
Midnight memories! Oh oh oh/Wspomnienia północy, oh oh oh
Baby you and me/Kochanie Ty i ja
Stumblin' in the street/Szturm na ulicy
Sing it, sing it, sing it, sing it!/Zaśpiewaj to, zaśpiewaj to, zaśpiewaj to!
Midnight memories! Oh oh oh/Wspomnienia północy, oh oh oh
Anywhere we go/Gdziekolwiek pójdziemy
Never saying no/Nigdy nie mów "nie"
Just do it, do it, do it, do it!/Po prostu zrób to, zrób to, zrób to, zrób to!


Liam:
Five foot something with the skinny jeans/ Nieco ponad 5 stóp* (wzrostu) w obcisłych jeansach
Don’t look back, baby follow me/ Nie oglądaj się za siebie, podążaj za mną

Niall:
I don’t know where I’m going but I’m finding my way/ Nie wiem, dokąd idę, ale znajduje swą drogę
Same old sh*t but a different day/ To samo gów... , ale inny dzień

Louis:
Tell me that I’m wrong but I do what I please/Powiedz, że się mylę, ale robię to, co mi się podoba
Way too many people in the Addison Lane/Zbyt wielu ludzi w Addison Lane
Now I’m at the age when I know what I need, oh woah/Teraz jestem w takim wieku, że wiem, czego potrzebuję oh woah

Wszyscy:
Midnight memories! Oh oh oh/Wspomnienia północy, oh oh oh
Baby you and me/Kochanie Ty i ja
Stumblin' in the street/Szturm na ulicy
Sing it, sing it, sing it, sing it!/Zaśpiewaj to, zaśpiewaj to, zaśpiewaj to!
Midnight memories! Oh oh oh/Wspomnienia północy, oh oh oh
Anywhere we go/Gdziekolwiek pójdziemy
Never saying no/Nigdy nie mów "nie"
Just do it, do it, do it, do it!/Po prostu zrób to, zrób to, zrób to, zrób to!

Niall:
You and me and all our friends/Ty, ja i wszyscy nasi przyjaciele
I don’t care how much we spend/Nie obchodzi mnie ile wydamy
Baby this is what the night is fo-o-o-o-or/Kochanie, po to jest noc

Harry:
I know nothing's making sense/Wiem, że nic nie ma sensu
For tonight let's just pretend/Ale tej nocy udawajmy
I don’t wanna stop so give me mo-o-o-o-o-o-ore/Nie przestanę, więc dajcie mi więcej

Wszyscy:
Midnight memories! Oh oh oh/Wspomnienia północy, oh oh oh
Baby you and me/Kochanie Ty i ja
Stumblin' in the street/Szturm na ulicy
Sing it, sing it, sing it, sing it!/Zaśpiewaj to, zaśpiewaj to, zaśpiewaj to!
Midnight memories! Oh oh oh/Wspomnienia północy, oh oh oh
Anywhere we go/Gdziekolwiek pójdziemy
Never saying no/Nigdy nie mów "nie"
Just do it, do it, do it, do it!/Po prostu zrób to, zrób to, zrób to, zrób to!...
 

1 komentarz: