niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 4



TINA POV
Francuski i matma dość szybko minęły. Teraz czas na moje 2 ulubione lekcje. WF. W szatni zakolegowałam się z Seleną. Też uwielbia sport więc  spoko. 
  Na pierwszym wf grałyśmy w nogę. Pani Eden powiedziała abym została po lekcjach bo chce ze mną porozmawiać. Gdy wróciłam do szatni miałam jednego sms od Josh’a. 

Napisałam też Alls że będę trochę później. I zadzwonił dzwonek na lekcje. Udałam się na małą sale gdzie całą lekcje graliśmy w siatkówkę. Następnie zostałam pod pokojem dla wf’istów czekając na tą kolesiówe.
- Tina, chciałabyś brać udział w meczu?
- A kiedy?- spytałam.
- W tą sobotę.
-Chętnie. – ustaliłyśmy szczegóły i wyszłam ze szkoły.
- No w końcu. – usłyszałam głos za sobą. Boże, wszyscy tylko nie on.
- Co? – zapytałam i odwróciłam się w stronę gdzie stało 6 znajomych mi twarzy.
- Idziemy cię odprowadzić. – powiedział mulat.
- No chyba was pojebało. – powiedziałam w ich strone.

Napisałam sms do Josh’a. Po czym poszłam w stronę mojego domu aby zostawić torbę.  Ruszyłam więc w tamtą stronę a oni za mną.
- Będziecie tak za mną chodzić?  - spytałam się nawet nie odwracając się w ich stronę.
- Tak. – powiedzieli wszyscy.
- Okej. A co jak powiem że to mi się nie podoba? – spytałam się zatrzymując się i szybko odwracając przez co wpadłam na blondyna.
- Ałłł… Patrz jak chodzisz głąbie. – powiedziałam.
- Tins, odpuść. – powiedział Bieber przyciągając mnie do siebie jakby wyczuwając że rzucę się na Horana z pięściami.
-Bieber pedale puść mnie! – wyrwałam mu się.
- Jak jeszcze raz ktoś mnie dotknie zdobędę wasze adresy i przyjdę do was w noc i was wykastruje. Jasne? – zapytałam groźnie na co wszyscy pokiwali głowami tylko Bieber wywrócił oczami. Chyba przestało to na niego działać. Trzeba coś innego wymyśleć.
Weszłam przez furtkę otwierając tylko drzwi i wrzucając do domu torbę po czym z powrotem go zakluczyłam. Wszyscy stali pod moją furtką.
- Tins skarbie, wiesz że jesteś moją sąsiadką? – wyszczerzył się Bieber.
- Bieber debilu wiesz że to lepiej? Nie będę musiała tak daleko zapierdalać bo ty jesteś pierwszy na mojej liście „Wykastrować pedałów”. – uśmiechnęłam się sztucznie i ruszyłam w stronę domu All.
- Tins. – odwrócił mnie w swoją stronę pedał Bieber.
- Czy ja wyraziłam się nie jasno? Naprawdę  chcesz jeszcze dzisiaj zostać TEGO pozbawiony?
- Tina, daj już spokój, czemu jesteś taka wredna? – spytał się mnie.
- Nie twój zasrany interes. – warknęłam i ruszyłam przed siebie.
Po dwóch minutach które minęły spokojnie doszłam do domu All.
- Dziękuję panom ochroniarzom że bezpiecznie dotarłam na miejsce ale kasy nie będzie bo wkurwialiście mnie po drodze. Dziękuję, dobranoc. – powiedziałam i weszłam do domu All.
-All! Jesteś? – wydarłam się na cały dom. – o elo Pat. – przywitałam się z Patricią. - Ally jest na górze? – spytałam a ta pokiwała głową więc tam się udałam.  Weszłam do pokoju blondynki i rzuciłam się na nią.
-Siemaaa!!! – wykrzyczałam jej do ucha.
-Duuusisz! – zrobiła to samo.
- Oj tam oj tam. – powiedziałam odsuwając się od niej.
- Okej, skup się. Musimy porozmawiać. – Chwyciła plik papierów. – Patrz, to ten list… a to jakieś podania. Spójrz na pismo.
- OMG. Ale to jest strasznie podobne.
- No wiem, ale spójrz na… y, a i p. – powiedziała pokazując powiedziane litery.
- Ale kto mógł napisać ten list? A twoja mama.?  - zapytałam.
- Nie wiem jak ona pisze. – Odłożyła plik papierów i usiadła po turecku na łóżku.
- A jest teraz w domu? – spytałam a ona popatrzyła na mnie jak na idiotkę.
- A kiedy ona jest w domu? – Spytała w końcu.
- A może by tak zajrzeć do jej sypialni i tak całkiem niechcąco otworzyć szufladę i jeszcze bardziej niechcąco sprawdzić jak ona pisze? – spytałam się jej a ona popatrzyła na mnie jak na Einsteina.
- To całkiem niezły pomysł, ale jak drzwi znowu będą zamknięte? Chodź! – Pociągnęła mnie za rękę.
- No proszę cię. A nie pamiętasz jak mój kuzyn przyjechał i otwierałam drzwi wsuwką żeby zdobyć słodycze? – zapytałam.
- Nie. – Wystawiła mi język. – Ej ty, pacz! Otwarte!
- Yey. To fajnie bo nie mam dzisiaj wsuwki. – zaczęłam się śmiać.
- Nie rżyj już jak koń, tylko szukaj! – Poganiała mnie pchając do środka.
- No już, już. Okres masz? – powiedziałam i zaczęłam otwierać różne szuflady.
- Chodź tu! Widzisz to? Ale dlaczego… ja nic nie wiedziałam?
- Co? – zapytałam podchodząc do niej.
- Rachunek… 20000 €(na polskie : 61 454,00)…
- O kurwa…. – powiedziałam przytulając All.
- Rok 2013… Miesiąc… grudzień… Szukaj coś jeszcze. Może jeszcze o czymś nie wiem.
- Ale patrz na to. Wyniki badań na ojcostwo. Twoim ojcem jest Simon a nie Robert Jeferson.
- Tu pisze gdzie mieszka… Holmes Chapel. Ej to wszystko ma sens. To dlatego się przeprowadziłam.
- Patrz numer telefonu. Dzwoń! – poganiałam dziewczynę.
- No ok, ale… na razie chce tylko poznać jego głos. – powiedziała wyciągając telefon i wpisując numer.
- Daj na głośno mówiący. – powiedziałam co zrobiła dziewczyna.
- Jakby co powiesz że to pomyłka. – Powiedziała szybko i po chwili usłyszałyśmy męskie „Halo”.
- Dzień Dobry czy rozmawiam z panem Simonem Cowellem? – spytałam.
- O nie, nie… chłopcy na razie mają wolne, nic z tego. A gdzie chciałaś koncert? Może dadzą za miesiąc.
- Ja.. znaczy my nie chcemy żadnego koncertu.
- Tak, tak… autograf? Podajcie swój adres.
- Niech pan nas posłucha. Dzwonię w sprawie Allyson. – Powiedziałam a Ally już ruszała ręką przy szyi, żebym się zamknęła.
- Jak teraz nie powiesz że to pomyłka to się załamie. – Szepnęła. – Please. – Dodała.
- A przepraszam tylko upomniałam koleżankę. Tak chcę ich autograf. – powiedziałam podając mu mój adres i imię oraz się rozłączyłam.
- Jutro to dostaniemy… ciekawe o kogo chodzi.
- Już się boję. – Zaśmiała się sztucznie. Wiedziałam że sztucznie.
- Dobra szukajmy jakiegoś podpisu czy coś  twojej mamy. – powiedziałam grzebiąc w szufladzie. – O mam tu coś. – powiedziałam podając jej kilka kartek.
- O nie, nie, nie… jeśli to znowu takie coś to ja dziękuję. Mam koniec wrażeń na dzisiaj. – Oddała mi je.
- „Dziękujemy za kupno domu na ulicy 19 Stanley Road, London, England, Wielka Brytania. Gwarantujemy spokój i ciszę…” i tak dalej i podpis twojej mamy i ojca. Coś mi tu śmierdzi. – powiedziałam.
- To śmieci. Patricia je wynosi.
- Nie to, dobra to też ale to jest tak napisane. Spójrz, tak dziwnie. – powiedziałam dając jej kartkę.
- Ej, tak samo. To napisała… moja matka! Mam nadzieję że prawdziwa. – Zrobiła taką dziwną minę, zgaduję że numer 8.
- Musisz z nią porozmawiać.
- Ta, masz rację. Tylko kiedy?
- O której ona zazwyczaj wraca? – spytałam.
- Dzisiaj mówiła że wcześniej… chyba coś między 19-21.
- No to wtedy. – powiedziałam.
- Ally!? – otworzyły się drzwi wejściowe.
- To mój ojciec! Ja pierdole chowaj to, szybko! – powiedziała, wrzuciłam kartki do szuflady i szybko wybiegłyśmy z sypialni do pokoju All..
- Ide do łazienki. – powiedziałam jej na co ta pokiwała głową.

- To ja do szafy! Włącz prysznic! Niby się kąpie! – Powiedziała i znikła w szafie. Weszłam do łazienki zakluczając  ją i puszczając piosenkę Maroon 5- Moves Like Jagger ft. Christina Aguilera {http://www.youtube.com/watch?v=iEPTlhBmwRg} oraz włączając prysznic. Słyszałam jak jej ojciec dobija się do łazienki. Odpuścił po  4 minutach i wyszedł z pokoju po czym wybuchnęłam śmiechem.

Usłyszałam też śmiech All więc zakręciłam prysznic i wyszłam. Podeszłam do szafy po czym ją otworzyłam a All wypadła wpadając na mnie po czym razem upadłyśmy na podłogę nie przestając się śmiać.

- Ej, ja może do niego pójdę? – Mówiła podczas śmiechu po czym ze mnie zeszła.

-Idź. – również nie mogłam powstrzymać śmiechu.

- Poczekaj. – Powiedziała i spojrzała na One Dyrekszom. – Już mi przeszedł śmiech. – Oznajmiła. – Poczekaj tu. – I se poszła. Słyszałam rozmowę dzięki tym wentylacją. Przynajmniej do czegoś się nadają :

- Ally, nareszcie. Brałaś prysznic?

- No raczej.

- To dlaczego nie masz mokrych włosów? – Dopytwał.

- Bo mam czepek. – Odpowiedziała bez mniejszego zastanowienia.

- Musimy porozmawiać, Ally.

- Wiem, musimy porozmawiać, Robert.

- Nie zaczynaj, mów.

- Okej, po pierwsze… dlaczego mama napisała ten list, a ty go mnie dałeś!?

- Ally, to nie tak. Po prostu, ta cała Tina… - Przerwała mu.

- Ta cała Tina to moja przyjaciółka, a tobie nic do tego!

- No okej, przepraszam…

- Zamknij się! Gadaj, co to ma być. – Zgaduje że podała mu ten test.

- Po pierwsze odzywaj się do mnie normalnie! Jestem twoim ojcem!

- Oh, czyżby? – Usłyszałam szybkie kroki. – Musisz mi pomóc. – Zwróciła się do mnie i zeszłyśmy razem.

- Skąd to wzięłaś, Ally? – Spytał niedowierzając.

- To akurat… moja sprawa. To prawda?

- Ja… - Podrapał się po łepetynie. – Tak. – Wróciłyśmy do pokoju.

- Co teraz zamierzasz zrobić? – spytałam. – Możesz u mnie pomieszkać jak chcesz. – powiedziałam przytulając ją.

- Muszę to przemyśleć. Mam 3 opcje… pierwsza – zostać w domu i udawać że nic się nie wydarzyło.

- Dobrze wiemy że to odpada. – powiedziałam.

- Druga – Przeprowadzić się do Ciebie, a potem poszukać mieszkania… albo trzecia.

- Ta druga, ale nie musisz szukać mieszkania. Możesz mieszkać tam ile chcesz. A trzecia? – spytałam jej.

- Dzięki. A trzecia… odnaleźć mojego ojca. Prawdziwego ojca. A potem się zobaczy.

- Możemy zrobić tak, dzisiaj i przez kilka następnych dni, a jak będziesz gotowa, razem poszukamy twojego ojca. – uśmiechnęłam się do niej i przypomniałam sobie że miałam iść jeszcze do Josh’a. Napisałam do niego.   

 

-Co ty na to? – spytałam się przyjaciółki.

- Nie wiem. Ale w sumie. Muszę to przemyśleć. Ej, dlaczego… tak bardzo ich nie lubisz?

- Kogo? – spytałam. – A jutro o 18 w skateparku musimy być i masz pozdrowienia od Josh’a. – powiedziałam jej.

- Też go pozdro. One d. I Justina…

- Bo to pedały? – spytałam ironicznie.

- A czy oni mają chłopaków? Poza tym… ten blondyn Nill dziwnie się na ciebie patrzy. – Szturchnęła mnie w ramie.

- Hhaha.. Podsłuchałam ich rozmowe i ten blondas powiedział że się mnie boi. – powiedziałam przypominając sobie ich rozmowe a All wybuchła śmiechem.

-To wszystko wyjaśnia. – powiedziała zwijając się  ze śmiechu.

- Dobra All, ogarnij dupe i idziemy do mnie. Pakuj się, chociaż masz u mnie swoje ciuchy więc jak chcesz. – powiedziałam przypominając sobie jak dała mi swoje ciuchy do szafy w razie „W” i na odwrót.

- Nie, błagam. Jeszcze musze to przemyśleć. Zobaczymy się w szkole. – Dała mi buziaka w policzek.

-Boże, All, to powiedzmy że to taka nocka u mnie. Przemyślisz to będąc w łóżku w moim domu. No chodź. – błagałam.

- Nie, wolę tutaj. Pójdę jeszcze do parku…

- Jak chcesz. To ja spadam, do jutra. – powiedziałam mocno ją przytulając.

- Pa. – Powiedziała odwzajemniając uścisk. Razem wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy w swoją stronę.

Gdy przechodziłam koło jednego z domów usłyszałam

- Jutro o 7.40 tu czekam. – od Biebera który obserwował z okna. Pokazałam mu środkowy palec i weszłam do domu.

Siedziałam przed telewizorem fałszując gdy dostałam sms  że All przyjdzie do mnie z lokatym pedałem.

 

 

ALLY POV

Nie zaprosiłam Stylesa, bo po co? Żeby zobaczył mojego ojca? Szłam w stronę parku. Usiadłam na mojej ławce.

- Cześć. – Powiedział dobrze znany mi głos.

- Znam? – Spytałam nawet nie patrząc na TĄ osobę.

- Tak. Mogę? Pogadajmy?

- Siadaj. – Odpowiedziałam i się trochę posunęłam, ale on usiadł za blisko więc się posunęłam i tak do końca ławki.

- Obiecałaś mi coś. – Popatrzył na mnie.

- Co?

- Hugga. – Wyszczerzył się.

- Twoje zęby są jak gwiazdy na niebie żółte i daleko od siebie.
- Wcale nie. – Walnął smutasa.
- No tak, patrz na niebo. – Wskazałam na nie palcem. – Ja nie widzę różnicy.
- Ty się ze mnie zgrywasz! Ja to wiem!
- Wmawiaj sobie, wmawiaj.
- Nie wmawiam, ja to wiem.
- Oczywiście. – Zaśmiałam się.
- A teraz musisz mnie huggnąć 2 razy.
- Wtf!? Czemu 2!?
- Za to że porównujesz moje ząbki do gwiazd.
- Ale jak Cię Hugonę jeden raz…
- Dwa razy! – Poprawił mnie.
- No fajnie, dwa razy… to musisz coś zrobić.
- Co?
- Przyznać że twoje zęby wyglądają jak gwiazdy. – Wyszczerzyłam się.
- Eh… dobra…
- Ej, ja nie skończyłam. – Powiedziałam pocierając dłońmi. – I wykrzyczeć to w szkole. – Zaczęłam się śmiać tak groźnie.
- Ej, to nie fair! Albo okej, zrobię to jak huggniesz mnie 3 razy, a ten trzeci w szkole.
- Pf… ale… w sumie to ok. Ja będę popularna bo przytuliłam Harrego Stylesa, a ty… a ty zrobisz z siebie plebsa. – Wystawiłam mu język. – Chodź tu. – Powiedziałam wstając, a ten do mnie podszedł. Hugnęłam go a ten zrobił zdjęcie. Jezu, jak ja wyszłam. Jak jakiś mops.
- Usuń to! Patrz jak ja wyszłam!
- Jak zrobisz sobie ze mną zdjęcie huggając.
- Ale to będzie ten drugi hugg?
- Tak.
- Okej. - Powiedziałam i ustawiłam się do zdjęcia. – A teraz usuń tamto! – Krzyknęłam rzucając się na niego.
- Już , już! – Uspokajał mnie. – Czego jeszcze o Tobie nie wiem? – Spytał gdy usiedliśmy na ławce.
- Em… umiem mówić po Polsku, nie lubię oliwek, mój ulubiony zespół to King Of Leon… - Nie dane było mi skończyć.
- Te dwa ostatnie tak samo… naucz mnie jakiegoś słowa po Polsku.
- Em… okej, no to może… powiedz „Tea, who, you, yeah, bunny.
- Tea, who, you, yeah, bunny. Co to w ogóle znaczy po Polsku?
- You fucking cunt.
- Co!?
- Nie, to znaczenie tego co powiedziałeś.
- Aaa…
- Muszę iść… do… jutro. – Powiedziałam i zaczęłam iść.
- Ej, czekaj. Ja też już idę. – Powiedział. – Odprowadzę Cię.
- Jak wolisz. – Spojrzałam na telefon.

 - Jeszcze raz mi zabierzesz telefon… - Przymrużyłam oczy.
- To co? – Spytał i znowu to zrobił. Poruszył brwiami. On chyba wie że ja tak nie umiem i robi mi na złość. Mam na niego focha.
- To będzie foch. – Powiedziałam.
- Idziesz gdzieś jutro?
- Nie. Znaczy tak. Prawdopodobnie się przeprowadzam.
- Co!?
- Znaczy się może pojadę do ojca, a może do Tiny. Takie wakacje. – Skłamałam. Przecież nie mogę mu tego powiedzieć. Nie wszystko musi wiedzieć.
- Ale będziesz chodzić do szkoły? – Spytał.
- Jak będę u Tiny, to tak.
- Gdzie twój ojciec mieszka?
- Holmes Chapel… - Powiedziałam. A on? Jakiś dziwny jest dzisiaj.
- Oł… A jak nie pójdziesz? Znam fajną knajpkę i pomyślałem że… - Czy Harry Styles zaprasza mnie na randkę? Na to się nie zgadzam.
- Oh… zobaczę jeszcze. – Uśmiechnęłam się.
- Zimno Ci? – Niestety zauważył że z zimna skacze jak koń.
- Nie… znaczy tak, ale mam już niedaleko do domu.
- Na pewno? – Spytał marszcząc czoło.
- Tak. – Odpowiedziałam od razu. Resztę drogę żadne z nas się nie odzywało. Weszłam za bramkę. – Idziesz? – Spytałam. A ten zaczął się rozglądać na wszystkie strony.
- Ja? – Spytał w końcu.
- Nie kurde. Tak czy nie?
- No okej. – Powiedział i zaczął iść za mną. – Dzień dobry. – Powiedział gdy zobaczył moją matkę. Zostawiłam go samego i podbiegłam w jej stronę.
- Wszystko wiem. Czemu mi nic nie powiedziałaś? – niemal szeptałam. Nie usłyszałam odpowiedzi więc rzuciłam krótkie… - Jutro pogadamy. – I ruszyłam w stronę schodów gestem ręki pokazując Stylesowi żeby szedł za mną. Usiadłam na łóżku i poklepałam miejsce koło siebie. Zapomniałam o Tinie! Okej, pisze do niej…


- 20.20 – Zaczęłam się jarać. - Idziemy do Tiny chodź. – Powiedziałam i złapałam go za nadgarstek. *alarm* Puściłam go i skierowaliśmy się w stronę domu Tiny. Otworzyłam jej drzwi.
- Nie pukasz? – Spytał się mnie Harry.
- Po co? Jej dom to też mój dom. – Powiedziałam.
- Eeee! MAKARENA MAKARENA BAJLA BAJLA ELA ELA! – Odwróciła się w naszą stronę. – Nie widziałeś tego Styles! – Krzyknęła a ja ze Stylesem wyliśmy ze śmiechu jak lamy.
- Ja pierdole z kim ja żyje. – zrobiła face palma. – Dobra ogarnijcie te puste dupy i zwijamy się na góre bo zaraz moja kochana mama przyjdzie. - Powiedziała i wbiegła na górę. Zrobiliśmy to samo. No przynajmniej ja chciałam zrobić to samo. Potknęłam się i sturlałam za sobą Stylesa. *alarm* Wstałam z niego natychmiast.
- ALE FAJNIE! NIE WIEM JAK TY ALE, JA CHCĘ JESZCZE RAZ!- Krzyknęłam wbiegając po schodach.
- Nie, nie błagam Ally, NIE! – Ostatnie słowo krzyknął, gdy już na nim wylądowałam.
-E! Idziecie? Błagam was. Róbcie TO ale nie w miejscu gdzie ja was widzę lub w każdej chwili może wejść moja matka.
- My wcale TEGO nie robimy. Ja tylko robie glebe na Stylesa. Wiesz jak zajebiście? Jeszcze nigdy nie glebłam na gwiazde. – Wstałam i zaczęłam się szczerzyć.
- No to już glebłaś. A teraz jazda mi na górę bo moja matka idzie! - Krzyknęła a my jak na zawołanie znaleźliśmy się w jej pokoju.
- Dziękuje. – Powiedziała i wtedy usłyszeliśmy otwieranie drzwi wejściowych.
- Tina! Wróciłam! –Krzyknęła.
- Spoko - Odkrzyknęła Tina i zaczęła się śmiać. –To chyba pierwszy raz jak powiadomiła mnie  o tym że wróciła- Wyjaśniła nam.
- Ee… a wtedy jak kazała Ci rozpakować zakupy? To też tak jakby. – Stwierdziłam.
-No tak, zapomniałam. Będziecie tam tak stać, czy co? – Powiedziała siadając na łóżku. Usiadłam koło niej a Styles obok mnie. Ściągnęłam moje butki i się położyłam.
- Ej, gdzie nasze plamy? – Spytałam patrząc na sufit.
 - Pomalowali sufit. – Walnęła smutasa.
- Jakie plamy? – zapytał się mnie Harry.
- A takie jedne.  – mruknęła na odczepne Tina.
- Eh… na urodzinach Tin..
- On nie musi o wszystkim wiedzieć. – warknęła na mnie.
- Nie warcz na mnie. – Powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Tina, ja wychodzę na spotkanie. – Powiedziała matka Tiny zjawiając się u mniej w pokoju.
- A idź sobie. – Powiedziała a raczej warknęła na co jej matka trzasnęła drzwiami.
- Harry, ta plama jest z urodzin Tiny. Mieliśmy konkurs na „napluj najwięcej”. – Powiedziałam szybko żeby Tina mi nie przerwała.
- No dzięki kurwa. – powiedziała i zniknęła w łazience. Za chwilę pojawiła się zaplatając warkocza.
- Ej, Tina, jak się nazywa foka bez oka?
- Foka bez oka?
- Nie. Nazywa się… F. – Powiedziałam i zaczęłam się śmiać tak, że aż mnie brzuch rozbolał, więc spojrzałam na Harrego i przestałam się śmiać.
- Aha, fajnie. – Powiedziała.
- Co robimy? – Spytałam i położyłam głowę na kolanach Tiny, a nogi na kolanach Harrego.
- Pograłabym w kosza. – Powiedziała.
TINA POV
- Co wy na to? – spojrzałam po ich twarzach.
- Mi się nie chce. – wyszczerzyłam się do niej. – A z resztą, Harry by nas pokonał. – spojrzała na niego.
- Oh, proszę cię. Może jest wysoki ale mnie nie pokona. – powiedziałam na co lokaty się naburmuszył.
- Ludzie z fajnymi nogami zawsze wygrywają. – powiedziała i spaliła buraka na co ja z lokatym pedałem zaczęłam się śmiać.
- To ja nie mam fajnych nóg? – spytałam paczając na moje nogi.
- Ej, tego nie było! – naburmuszyła się.
- Było było. A ty lokaty co się nie odzywasz? – spytałam.
- Bo myśle. – odpowiedział na co zrobiłam „uuuu”
- Niech zgadnę o All?- spytałam a oni szczelili buraka. – Serio? – spytałam.
- Nie. – powiedział odwracając wzrok.
- Jasnee..  – powiedziałam.
- Ktoś tu myśli o Bieberze… - powiedziała przeciągając ostatnią literkę.
- O tym pedale? – spytałam prychając. – Jeszcze by tego brakowało.  – wzdrygnęłam się na myśl o tych pedałach.
- Dlaczego tak właściwe nas nie lubisz? – jaa… odezwał się.
- Bo.. hmm.? Nie wiem, jesteście pedałami? – powiedziałam.
- Wiesz w ogóle co to pedał? – spytał.
-Yep, takie coś jak wy. – wyszczerzyłam się.
- A może ty? – Spytał podnosząc brew.
- A czy ja wyglądam na pedała? Facetem nie jestem więc wiesz. – powiedziałam.
 - Skąd mam wiedzieć?
- A co pokazać? – spytałam głupio się uśmiechając.
- Nic, wszystko sztuczne.
- Mówisz tak bo ty sam tam na dole nic nie masz.
- Mam i to dużo. – uśmiechnął się szeroko.
- Chciałabym to zobaczyć. – powiedziałam po czym uświadomiłam sobie jak to głupio brzmi i zaczęłam się śmiać.
- Nie pokazuje chłopakom, bo nie jestem pedałem. – powiedział.
- No nie wcale. Ja też babą nie pokazuje więc sory ale nie zobaczysz. – wystawiłam mu język.
- Nawet bym nie chciał. – powiedział i podszedł do komody. – Phahahaah pacz jakim byłaś kotlecikiem! HAHAHAHAHA!

 - Jestem ciekawa jak ty kiedyś wyglądałeś. – powiedziałam. – A gdzie do cholery All? – powiedziałam.
- Jak byłem mały to byłem słodki. A Ally… Gdzie jest Ally?
- Jasne. Jak bym wiedziała to bym się chyba kurwa nie pytała, co?! – wybiegłam z pokoju i skierowałam się do salonu.
Tam jej nie było, weszłam do kuchni.
No jasne siedziałam z głową w lodówce.
- Bosh, tu jesteś. – odetchnęłam z ulgą.
- A gdzie Harry? – powiedziała cała w nie wiem czym i chyba nie chce.
- Ten tumok tez się zgubił? Ja pierdole jaka kaleka. – powiedziałam i ruszyłam na górę.
- Idioto! Gdzie jesteś? – krzyknęłam że chyba sąsiedzi mnie słyszeli.
- Tu. – odpowiedział.
- Dużo mi to mówi wiesz? – powiedziałam a on „zapukał” w drzwi od magazynu gdzie trzymałam moje dyplomy i różne inne za osiągnięcia w sporcie.
- Kurwa! Kto ci kazał tam wchodzić? – spytałam otwierając drzwi.
- Ja tylko… ten szukałem All.
- Gdzie?! Za drzwiami  na których pisze „Nie wchodź bo zabiję” ?! – krzyknęłam, napisałam tam tak bo nie wszyscy muszą wiedzieć że mam różne nagrody.
- To naprawdę wszystko twoje? – spytał.
- Nie na niby. – powiedziałam z sarkazmem. – A teraz wyłaź bo ci coś odetnę. – warknęłam a on szybko wyszedł. Zamknęłam to na klucz, nigdy nie zamykałam bo jakoś każdy do tej pory umiał czytać tylko nie on.
- Na dół. – powiedziałam a ten posłusznie zszedł za mną do kuchni.
- WTF… Ally, to ty? – spytał gdy wyjęła twarz z lodówki. A ja zaczęłam się z niej śmiać.
- Z czego się rechoczesz? – spytała a ja podałam jej lusterko ze stołu. – Moja twarz!
- Ty nazywasz to twarzą? To jest ryj jak rozrzutnik do gnoju.
- Nie pamiętasz tego momentu, jak kiedyś jechałyśmy razem pociągiem i ja wystawiłam przez okno dupę a Ty głowę a ludzie wołali jakie ładne bliźniaczki?
-No weź jak byłaś mała to ci się kołyska paliła a ojciec cię łopatą gasił.
- Ciekawe jaki?
- Boż.. All, nie to chciałam powiedzieć. – zakryłam usta ręką.
- Doprawdy? – spytała idąc do łazienki i ją zakluczając.
- Boże jaka ja jestem głupia. – powiedziałam chowając twarz w dłonie.
- All. Przepraszam. Naprawdę to było tak samo mi wyszło z ust. Proszę otwórz. – zaczęłam dobijać się do łazienki.
- Co się stało? – spytał lokowaty pedał dołączając się do mojego dobijania.
- Nic, może Ally kiedyś ci powie. – powiedziałam . – Alls skarbie, otwórz, proszę. – dalej próbowałam.
- Przynieś mi jakiś makijaż. – jak na zawołanie poleciałam do mojego pokoju i przyniosłam kosmetyczkę. – A teraz połóż obok drzwi i weź gdzieś Stylesa. – zrobiłam tak jak kazała.
- O boże już 23? Ja muszę już iść. – powiedział pedał i zanim się obejrzałam All wyszła z łazienki.
- W sumie ja też już muszę iść. – powiedziała i wyszli. Ja położyłam się spać.
 

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 3

TINA POV
W końcu zadzwonił mój wybawiciel – dzwonek. Poderwałam się z krzesła i wyszłam z klasy. Nauczyciel coś tam jeszcze pieprzył o balu ale już nie słuchałam. No bo po co jak nie idę?
Popatrzyłam na plan. Teraz Angielski w 49. Zajebiście. Zrywam się.
- Teraz mamy tam. – powiedział Bieber wskazując w drugą stronę niż zamierzałam pójść.
- A kto powiedział że ja chce tam iść? – prychnęłam.
- No chodź. – zaczął siłą mnie ciągnąc.
- Bieber  radze mnie puścić bo nie ręczę za siebie! – wykrzyczałam.
- No chodź. – puścił mnie.
- Nie idę na angielski. – powiedziałam. – Widzimy się na matmie. – już miałam odchodzić gdy nagle poczułam jak się unoszę.
- Puść mnie pedale jebany! – krzyknęłam a on nic sobie z tego nie robił. No dzięki Malik.   Boże z kim ja chodzę do klasy.
- Weź odpuść bo mamy się spotkać z Stylesem a ty to utrudniasz.
- Ja pierdole, kolejny pedał. – powiedziałam gdy byliśmy już pod klasą.
-Puść mnie! – krzyknęłam mu do ucha.
- Nie, bo uciekniesz. – powiedział ale postawił mnie na ziemie.
- No weź…. – już miałam uciec gdy Bieber  złapał mnie i przyciągnął do siebie.
-Bieber! Weź się ogarnij bo… - zobaczyłam pedała i Alls.
- O elo Alls. – powiedziałam ale nie miałam jak się na nią rzucić bo Bieber mnie trzymał. Ally schowała się za Stylesa.
- A tobie co? – spytałam i szarpałam się aby się uwolnić przez co Malik dostał w nos.
- Upss… -powiedziałam nie przestając się szarpać.
- A to kto to? – spytał lokat pedał. Taaaa… mam ksywę na niego.
-Tina. Nowa. Trzeba ją trzymać bo ucieka. – powiedział Bieber. Zobaczyłam że All szepcze coś lokatemu a ten odwrócił się w jej stronę i odpowiedział.
- W towarzystwie się nie szepcze! – zwróciłam im uwagę.
- Bieber debilu puść mnie bo cie w nocy wykastruje! – krzyknęłam na co osoby ze szkoły odwróciły się i dziwnie na mnie popatrzyły.
- No i co się lampicie?! – krzyknęłam a ci szybko się odwrócili zajmując się swoimi sprawami.
- Bieber. Puść mnie bo musze iść do toalety. – powiedziałam już mocno wkurwiona.
- Tak, bo ci uwierzę. – powiedział.
- No przysięgam ci że ide tylko do toalety i wracam za 5 minut. – powiedziałam a on mnie puścił.
- Masz 5 minut potem będzie gorzej. – powiedziała a ja przewróciłam oczami i pociągnęłam Ally za sobą do toalety.
- Co jest? – zapytałam się przyjaciółki.
- Nie spotykam się z Tobą.
- Dlaczego?
- Bo mój ojciec.
- Ten typ który miał cię głęboko gdzieś?
- Tak. A z resztą… po co Ci to wiedzieć?
- Hmmm.. no nie wiem bo jesteś moją przyjaciółką a ja się martwie?
- Byłaś.
-CO?! – wytrzeszczyłam oczy.
- W skrócie… dowiedział się, zabronił spotykania z Tobą.
- Ja pierdole.. I ty się go słuchasz?! Od kiedy?!
- Tak, słucham się go. W końcu to mój ojciec, co nie? Od kiedy? Od zawsze.
- To ja dziękuję za takiego ojca który przez całe życie ma mnie głęboko gdzieś i nagle po 11 latach postanawia przyjechać i zabraniać ci wszystkiego. – powiedziałam poirytowana.
- Nie zabrania mi wszystkiego. Ale… Nie wiem.
-Co nie wiesz?
- Czy ty… z resztą, nie ważne.
- Czy ja co? Alls mów.
- Czy ty… naprawdę to zrobiłaś? Przecież… przecież miałyśmy się przyjaźnić.
-Ale co zrobiłam? Nie rozumiem. On ci coś nagadał? Przecież wiesz jaki jest. Zrobi wszystko żebyś nie przyjaźniła się ze mną i chłopakami.
- Może i to prawda, ale to jest realistyczne. To wszystko wyjaśnia. – Powiedziała siadając na kafelkach.
-Ale co wszystko wyjaśnia.. All powiedz o co chodzi. – powiedziałam i usłyszałam za drzwiami.
- Tins? Jesteś tam? – no oczywiście Bieber bawi się w mojego tatusia.
- Odpierdol się i nie mów na mnie Tins. – krzyknęłam i odwróciłam się do All.
- Ok. Tins! – zaśmiał się.
- Wszystko wyjaśnia to… - Podała mi kartkę papieru.
- Co to? – ukucnęłam przy niej.
- Pamiętasz jak do mnie ostatnio dzwoniłaś i mówiłaś że Patrick jest u Ciebie? Albo to była prawda, albo… - Spojrzała na tą kartkę. – Przeczytaj.- powiedziała a ja otworzyłam kartkę i zaczęłam czytać.
„Josh, ten twój Patrick jest u mnie przychodzisz? Ally nie może (na szczęście) nie wytrzymałabym przy niej tyle czasu. Żal mi jej, że myśli iż się z nią przyjaźnię, ale naj…” – przeczytałam i wybuchnę łam śmiechem.
-Boże All. To jest jakieś kłamstwo. Ja napisałabym tak :
„Josh, Patrick jest u mnie przychodzisz? Ally nie może (na nieszczęście) nie wytrzymam bez niej tyle czasu. Szkoda że nie może przyjść” – poprawiłam to oczywiście pewnie z wielkimi błędami ortograficznymi jak zawsze to robię i podałam jej kartkę.
- Dobra, powiedzmy że Ci wierzę, ale… on przesadził.
- Bardzo przesadził.
- O której kończysz? – Spytała się stając na równe nogi a ja pokazałam jej plan.  – O 16 u mnie. Musimy pogadać. – Powiedziała i wyszłyśmy uśmiechnięte z toalety.
- Dobrze mamo. – powiedziałam i popatrzyłam się na nią.
- Bosz.. Tins myślałem że uciekłaś. – powiedział Bieb.
- Bieber ryj! Ally to jest pedał Bieber, pedał Malik i pedał Horan i pedała Stylesa już znasz. – wyszczerzyłam się do niej. - Pedały to jest Ally. – powiedziałam a Alls miała duże oczy ze zdziwienia. – Co? – spytałam zdezorientowana.
- Kurwa… bo ja… bo on… bo oni… bo ja nie… - jąkała się All.
- CO?
- No bo… ja… no i…
- Wysłów się! – krzyknęłam i potrzepałam nią.
- NIE POZNAŁAM STYLESA! O kurwa…
- Aha. To już poznałaś. – wyszczerzyłam się w jej stronę za co mnie kopnęła. – Ał.. umieram – taa. Siema sarkazm!
*Dryń…* Jak ja tego Ne lubię..
- Ej… kurwa, gdzie jest Styles!?
- Hahaha… obraził się. Hahahhahahhaha – zaczęłam się śmiać. – a wam co? Języka w gębie zabrakło? Dopiero mieliście tyle do powiedzenia.- zwróciłam się do Biebera, Malika i Horana.
-Hahaha.. tak bardzo śmieszne Tina. – powiedział do mnie Horan, chyba pierwszy lub drugi raz od naszego „powiatania”.
 -Styles poszedł już na lekcje.- zwrócił się do All Malik.
- I że mnie zostawił!?
-Uuuuuu… Alls wybucha.. radze się odsunąć. – zaśmiałam się.
- Morda Mendez! – Burknęła.
-Tak ja też cię kocham. Gdzie masz? – spytałam się jej.
- 109, kurwa, przecież  ja nawet nie wiem gdzie to jest. – Przymrużyła oczy.
- Na drugim piętrze. Po schodach prosto i potem w lewo. – wytłumaczył jej Bieber.
- Serio?! No co ty? Myślałam że po suficie a na schodach krzywo. – rzuciłam sarkastycznie w jego stronę.
- Dzięki Mrs. Bieber. – Powiedziała, poczochrała go po włosach.
-Fuuu.. A co jak on ma wszy? Bleee.
- AHAHAHAHAAHAHAHAHAHAHAHAHA… - Rżała jak koń.
-Aha. Fajnie, wzruszyła mnie twoja historia.- rzuciłam do niej.
- Ale nie płacz. – Pogłaskała mnie po włosach.
-Ally radziłbym ci się pośpieszyć bo Stevans już pewnie jest w klasie.- powiedział jej blondas.
- Pf… jak możesz mnie wyganiać? Już Cię nie lubię. – Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i zaczęła biec. No to się wywaliła.
-hahahahahaa.. – wybuchnę łam śmiechem. – boże a go dalej nie ma? Zmywam się. –powiedziałam i zaczęłam iść w stronę wyjścia szkoły.
- Nie rżyj jak koń! Na przerwie się z Tobą policzę! – Wykrzyczała i zniknęła mi z pola widzenia. Zaśmiałam się i nagle zostałam pociągnięta do sali. Dzięki Malik wiesz? Lekcja minęła jako tako.
ALLY POV
Styles się chyba na mnie obraził ;/ Ups. Trzeba będzie się z nim pogodzić. Weszłam do klasy, a tam lekcja. Ile się spóźniłam?
- Pierwszy dzień w szkole, spóźnienie o 15 minut. – Tylko tyle? Eee tam. Rozglądnęłam się po klasie. Styles sobie siedzi jakiś zdołowany, ale do tego są jeszcze dwie wolne ławki. Gdzie usiąść? Nerwowo przegryzłam wargę. – Usiądziesz wreszcie? – Spytała się już nieźle wkurzona baba.
- T-tak. – Odpowiedziałam i ruszyłam najpowolniej jak tylko umiałam. Gdzie mam siadać? Jeśli usiądę osobno już nigdy się do mnie nie odezwie… jeśli usiądę obok to pomyśli że go lubię. A lubię? No właśnie… Czy ja lubię Harrego Stylesa. Jeśli odpowiem tak, Tina mnie zabije. Jeśli nie… Styles będzie na mnie dalej mega obrażony. Kurwa. A może i Tina ich polubi? Raz kozi śmierć. Wyciągnęłam książki i przykleiłam gumę na spód ławki. Kopnęłam lekko Harrego, ale ten nie reagował. Zrobiłam to jeszcze raz, tym razem średnio. Kurwa. On w ogóle to czuje!? Kopnęłam go z całej siły.
- Ałaaa! – Rozległ się krzyk.
- Sorki, nie chcąco. – Uśmiechnęłam się najmilej jak tylko umiałam.
- Co tam się dzieje!? – Spytała się pani Stevans.
- No bo Ally mnie… - Przerwałam mu moim „AAAAAA!”. – No bo Ally…
- … mnie przytula. – Powiedziałam mrugając oczami.
- Jakoś nie widzę. – Powiedział Styles.
- Widzisz.
- Nie widzę.
- WIDZISZ.
- Nie.
- Tak.
- To pokaż.
- Nie!
- Tak!
- Nie lubię Cię. – Skrzyżowałam palce.
- Lubisz, i to udowodnisz. – Jestem taka ciekawa co wymyśli.
- Jak? – Spytałam patrząc na niego jak na idiotę.
- Hugając mnie. – Pfff… myśli że go hugnę? – Jak mnie nie hugniesz, powiem babie Stevans co zrobiłaś.
- To był szantaż?
- Tak jakby. – Powiedział.
- Hugnę Cię na przerwie, jeżeli nie powiesz Stevansowej.
- Zgoda. – Powiedział i wrócił do bazgrania jakichś patyczaków krzyczących „Aaaa to Niall! On nas zje!”. Ten człowiek jest psychiczny. Wyciągnęłam mój „Zeszyt Szkiców” i dokańczałam szkic Nathana Sykesa z The Wanted.
- Co to? – Spytał Harry pokazując na zeszyt.
- Zeszyt. – Odpowiedziałam głupio.
- Ale nie… ten człowiek, wygląda jak… - Zaczął wyginać szyje tak, jakby był na ringu. – Wtf? Ty lubisz tego gościa!? – Niby dalej szeptał, ale jak dla mnie normalnie mówił.
- No, tak…? – Odpowiedziałam
- Jak ty możesz? – Jezu, ten człowiek naprawdę był psychiczny. Wyglądał mniej więcej tak, jakbym go zdradziła.
- Normalnie.
- Musisz przestać.
- A bo? – Zaczyna mnie wnerwiać.
- A bo ty go nie możesz lubić.
- A niby dlaczego?
- Eh, Jezu… baby. Nie ogarnięte. Za dużo mówić. Rób sobie z nim co chcesz.
- A weź się, jesteś jakiś psychiczny. – Powiedziałam i schowałam moje bazgroły.
- Ładnie rysujesz.
- Fajnie. – Powiedziałam i próbowałam skupić się na lekcji, która trwała wieczność. „Dryń”… Dzwonek. Wolność.
- Lubisz mnie? – Spytał poruszając brwiami.
- Nie. – Odpowiedziałam bez mniejszego namysłu.
- A kochasz? – Zaczął jakoś dziwnie poruszać brwiami.
- Nie, lepiej kochaj deszcz bo tylko on na Ciebie leci.
- A więc nie jestem pociągający? – Spytał z tym swoim smutasem.
- Ależ nie, przecież jesteś pociągający jak spłuczka od klozetu. – Uśmiechnęłam się sztucznie
Kolejne 3 lekcje trwały wieczność. Znowu lekcja. Skierowałam się do sali nr. 69
- Dzień dobry. – Powiedział nauczyciel.
- Dzień dobry. – Odpowiedziała 1/3 klasy. Whohoho, ale się wysilili .
- Dzisiaj porozmawiamy o balu.  Więc tak, odbędzie się on w Sali gimnastycznej. Każdy musi się jakoś przebrać, za to dostanie piątkę. Miałem Wam tego nie mówić, no ale cóż. Bal będzie o 19, a skończy się o 23. Nikt Wam nie zabrania wyjść wcześniej. Każdy musi przyjść z parą. Mówiąc parą, mam na myśli chłopak i dziewczyna. Radzę przyjść Ally, bo jeszcze nie nałapałaś żadnych ocen, a już kończy się pierwszy dzień. – Westchnęłam i usiadłam wygodniej na krześle. – Dla zainteresowanych za 2 dni konkurs plastyczny.
- O czym dokładnie? – Spytałam.
- Trzeba na rysować jakiś tam zaczarowany rysunek, ale to powie Wam pan od plastyki, który przyjdzie jutro do Was na matematykę. – Usłyszałam ciche krzyki radości. – A teraz, jako że mamy wychowawczą, narysujemy swojego partnera z ławki. – Że co? Chwila… Harry nie umie ładnie rysować (domyśliłam się po tym jego rysunku), więc dlaczego ja mam go narysować ładnie? A co tam, narysuję brzydko. – Musicie spojrzeć na waszego partnera i dokładnie narysować twarz, reszta zależy od Was. – Spojrzałam na Harrego. Zielone oczy, duży nos… łatwo nie będzie. – Macie jeszcze 5 minut. – Oznajmił nauczyciel po 35 minutach.
- Gotowe. – Powiedziałam sama do siebie i przyłożyłam rysunek do klatki piersiowej, żeby Harry nie mógł go zobaczyć.
- Teraz pokażcie go swojemu partnerowi. – Powiedział i znowu zaczął przeglądać jakieś tam papiery.
- Okej, na 3? – Spytał Harry z tą swoją chrypką w głosie.
- Raz… - Zaczęłam odliczać.
- Dwa…
- Trzy! – Krzyknęliśmy razem i zaczęliśmy się śmiać. Położyliśmy rysunki na ławce.
- Co ja robie? – Spytał Harry okazując na namalowaną przeze mnie dłoń.
- Czeszesz się schabowym. – Odpowiedziałam.
- Czemu mam tu pryszcza? – Spytałam.
- To twój nos! – Bronił się Harry.
- Ej co ja… - Zaczął ale wiedziałam o co mu chodzi, więc go wyprzedziłam.
- Płuczesz się w kompocie. – Wyszczerzyłam się a ten przewrócił oczami. Schowajcie je do szafki, a w czwartek je ocenimy i wstawie Wam oceny. – Wytrzeszczyłam oczy, z resztą tak samo jak i Harry.
*DRYŃ, DRYŃ*
- Odprowadzić Cię? – Spytał.
- Nie dzięki, jest zimno.
- I co z tego? – Spytał, jakby go to wcale nie obchodziło.
- To, że będzie Ci zimno. – Powiedziałam patrząc na niego od góry do dołu. Usłyszałam wibracje, spojrzałam na telefon – Tina.

Po wymianie paru sms i spostrzeżeniu błędów Tiny Harry zaczął :
- Kto to?
- Ktosiek. – Powiedziałam i wyszłam ze szkoły. Ruszyłam w stronę domu. Cały czas słyszałam kroki i oddech Harrego za mną. Obróciłam się na pięcie, czego od razu pożałowałam. Stałam twarzą w twarz z Harrym Stylesem. Dzieliło nas jedynie 5 cm od razu się cofnęłam.
- Nie powinieneś mnie tak straszyć. – Powiedziałam i znów zaczęłam iść.
- Dlaczego? – Spytał i szedł tyłem, przodem do mnie. Nienawidzę takich sytuacji. Wprost ich nie cierpię. Już nic nie odpowiadałam. Zatrzymałam się przed bramką do mojego domu.
- Dzięki że mnie odprowadziłeś. – Powiedziałam i weszłam przez już otwartą bramkę. Zamknęłam ją, zanim on też zdążył to zrobić.
- Nie zaprosisz mnie?...