czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 13



ALLY POV

Godzina 19 a Niall już chce jeść kolacje. No nie rozumiem jak można tyle jeść.

- Jestem głodny. – Wydął usta w podkówkę.

- Słyszeliśmy to już z milion razy. To weź sobie coś. – Tina pokazała na ich domek chodząc z jednym talerzem w jedną i drugą stronę.

- A tak w ogóle po co chodzisz tak z tym talerzem? – Spytałam.

- Szczerze?

- Em… tak? – Spytałam niepewnie, bo znając ją mogę się spodziewać wszystkiego.

- Poluje. – Powiedziała a ja strzeliłam face palma.

- Z talerzem? A nie wolisz łuku, czy coś?

- Nie mamy łuku. – Powiedziała jakbym zapytała się co najmiej czy widziała zombie w wesołym miasteczku bawiącego się z dziećmi.

- To se zrób. A najlepiej rurzofy.

- Nie lubie różu. Kojarzy mi się z zasranymi księżniczkami które mieszkają w pałacu i są takie dobre bo niby pomagają ludziom a to jedno wielke gówno. – Powiedziała a mina Harrego była bezcenna.

- Masz coś do różu!? – Wstanął w obronie księżniczek Harry.

- Tak.

- Fikasz? Sikasz? – Zaczął się do niej zbliżać.

- A tobie co odwaliło? Zachowujesz się jak macocha z kopciuszka. – Wywróciła na niego oczy i uderzyła go lekko talerzem w ramie.

- Twierdzisz iż jesteś kopciuszkiem? Pfffffffff Pfffffffffffff – Zaczął na nią pluć.

- Nie gadaj tyle bo się spocisz. – Wyminęła go idąc na drugi koniec plaży.

- Freír pescado! Freír pescado! – Lokaty zaczął latać na około.

- Ja wiem co to znaczy! To znaczy smażyć ryby! – Wypiął dumnie pierś Niall.

- Ja bym tam upolowała dzika. – Tina westchnęła gdy Niall do niej podszedł.

- Co robisz? – Wyszczerzył się opierając o drzewo.

- Poluje na dziki.

- Ale… skarbie wiesz że tu nie ma dzików? – objął ją przyciągając do siebie.

- Są. One do mnie przemawiają. Ja je słysze.

- Tina jest dzika, Tina jest zła. Tina ma bardzo ostre kły. Kto zobaczy w lesie Tine, niech na drzewo szybko zmyka. – Powiedziałam i zaczęłam się śmiać.

- To kurwa zacznij uciekać. – Zaczęła wyrywać się Niallowi.

- Ałaa… Bez zębów. – Niall ją puścił.

- O pół nocy przez ogródek zapierdziela krasnoludek… - Zaczęłam zwiewać nucąc se po Polsku. Nawet kółko różańcowe które było zajęte modleniem się zwróciło na nas uwagę.

- Zachowujecie się jak dzieci. – Marchewa krzyknął w naszą stronę.

- Dokąd idziesz? – Spytał Harry gdy go mijałam.

- Szukam żony prostytutki… - Dokończyłam i skręciłam gdzieś do lasu. O, tam chyba żaba skacze. Mam plan. – Była sobie żabka mała… Harry! – Wydarłam się a on zaraz stał koło mnie. Powiedziałam mu na ucho mój plan i złapaliśmy żabke.

- Gdzie byliście? – Zaczął machać nam Zayn.

- Po mąke. – Wyminęłam go mając nadzieję że się nabierze bo przecież tu nie ma sklepu a mąki przy sobie nie mam. Schowaliśmy żabe którą oficjalne nazwałam mała. To pierwsze co mi przyszło do głowy więc ci. – Teraz tak… ja w lewo ty prawo. – I się rozdzieliliśmy. Po godzinie siedzieliśmy już przy ognisku i jedliśmy freír pescado.

- Upolowałaś tego dzika? – Malik zaczął się z nią przedrzeźniać.

- Tak. Ty nim jesteś. – Wyszczerzyła kły.

- Możecie do cholery przestać?! – Krzyknęła Perrie.

- On prowokuje. – Tins pokazała na Malika.

- Teraz ja mówie. – Skarciła ją wzrokiem. – Co wam nie pasuje? Zawsze się kłócicie. Nie można nigdzie spokojnie wyjść lub coś zrobić bo wy od razu kłótnie i kłótnie.

- Dobra zróbmy tak. Tina, co ci nie pasuje w Zaynie? – Obok Perrie pojawiła się Eleanor.

- To że jest deblem i że mnie wkurwia.

- Zayn? – El wyczekująco patrzyła na Malika.

- Mam mówić prawde? To prosze. Wkurwia mnie, jest jebaną księżniczką która myśli że może wszystko.

- Na jakiej podstawie tak twierdzisz? – Odezwałam się.

- Raz w klubie, jeszcze zanim zaczęła chodzić do naszej szkoły, wylała na mnie sok bo uważała że ta koszula jej się nie podoba. – Fuknął a ja popatrzyłam na Tine która pod nosem zaczęła rechotać zapewne to sobie przypominając.

- Dobra, Tina, co w niej było takiego złego? – Spytała Soph.

- Była w kwiatki. – Wybuchła śmiechem pogarszając swoją sytuację. – A tak właściwie to było niechcący.

- Ta jasne. – Zaczął się kręcić Malik.

- Eee… co ty robisz? – Spytałam.

- To pomaga, gdy nie mam przy sobie fajek.

- Chcesz znać prawde? – uniosła brwi.

- Dajesz.

- Potknęłam się a nie mogłam powiedzieć „przepraszam potknęłam się” bo cię nie lubiłam więc musiałam coś wymyśleć a że nie lubię kwiatków to wiesz. – Uśmiechnęła się głupio a wszyscy zaczęli się śmiać z wyjątkiem mulata.

- Kolejny dowód że jesteś zbyt księżniczkowata. – Uśmiechnął się chamsko.

- Mówi się trudno. – Wzruszyła ramionami i usiadła na ławce z której spadła.

- AHAHAHHAHA HAHAHAHAHAHA. – Zaczęliśmy udawać lamy.

- Mama nie uczyła że trzeba mówić przepraszam gdy wyleje się na kogoś sok? – Spytał a ja wiedziałam że powiedział kilka słów za dużo. Z przerażeniem popatrzyłam na Tine która trzymając małą butelke pepsi w ręce podeszła do Malika.

- To pepsi, trzeba przepraszać? – Wylała całą zawartość butelki na jego głowę po czym weszła do domku trzaskając drzwiami.

- Moja bluzka! Moja bluzka! – Prawie że płakał nad bluzką z napisem „I love Zayn Malik”.

- Kupimy Ci nową. – Powiedziała Perrie chwytając go za rękę i idąc w stronę domku.

- Idź. – Popchałam Nialla w stronę ich domku a ten dosłownie tam wbiegł. Chwyciłam się za głowę i pobiegłam do domku Horanów.

- Je tu ktoś? – Spytałam.

- Zamknęła się w łazience. – Powiedział biedny Niall trzymając w ręku miske z chinśką zupką.

- Mam pomysł. – Uśmiechnęłam się chytrze i wybiegłam z domku. Chwyciłam lokowatego za rękę wbiegając do różowego domku. Zrobił minę w stylu „wtf” więc postanowiłam mu wytłumaczyć co mam robić. – Musisz mi pomóc. – Wzięliśmy to co potrzebne wychodząc z domku. Położyliśmy to obok ogniska i wyciągnęłam swojego iphona. Włączyłam Sylwie Grzeszczak – Pożyczony i podłączyłam do sprzętu. Zaczęłam się drzeć, a po chwili już stałam obok okna od domku Mandez żeby to usłyszała. Po chwili zobaczyłam ją wybiegającą z domku i fałszującą obok mnie.

- To znowu ty
Rzuciłam spojrzenia dwa
Spieszysz się gdzieś
Na pewno, już kogoś masz
Umówiłeś się z nią na komedię w jednym z kin
Nie obchodzi mnie to
Bilet mam już obok, kupiony

Na choćby jeden krótki dzień
I noc
Na parę chwil pożyczę Cię
Na rok
I obiecuję, że w idealnym stanie oddam Cię
Lecz ona dobrze wie, że to zły zwyczaj
Pożyczać

To przecież nic, takiego
Zabiorę Cię w daleki lot
Skoczymy na chwilę gdzieś
Chcę się przejrzeć choć raz
Tak cudownie w oczach Twych
Wtedy zacznę się bać
Że Cię lepiej poznam
I nie oddam

Na choćby jeden krótki dzień
I noc
Na parę chwil pożyczę Cię
Na rok
I obiecuję, że w idealnym stanie oddam Cię
Lecz ona dobrze wie, że to złyyyyyy…. – Przeciągnęłyśmy gdy usłyszałyśmy syreny. I że tu policja przyjechała? A może kogoś gonią? A co jak nas zgwałcił w nocy i urośnie mi brzuch, a będę myślała że to od tego iż za dużo jem i przestane jeść, ale Tina pójdzie do mnie do tego pana co robi USG i dowiem się że jestem w ciąży a w środku mojego brzucha jest dziecko, zamiast dużej ilości jedzenia i będę dużo jeść żeby mi te dziecko nie zdechło, aż w końcu będę na prawde gruba i urodze mopsa?

- Dzień dobry, jesteśmy z policji. Ponoć codziennie hałasujecie i słychać was w lesie, gdy ludzie przechodzą. – Ups… To my jesteśmy aż tak głośni? Pf… nie wierze.

- Dowody poproszę. – Powiedział jeden z nich.

- Ale my nie umiemy pływać! – Podszedł Malik.

TINA POV

Mówiłam już że Malik to idiota? Weszłam do domku i od razu skierowałam się do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą i usłyszałam jak ktoś wchodzi do domku. Rzuciłam się w stronę zamka i zakluczyłam łazienkę.

- Tina.. – usłyszałam słodki głos Nialla. Nie odpowiedziałam a zaraz ktoś znów wszedł i szybko wybiegł.  Usiadłam na podłodze ale nie usiedziałam zbyt długo gdy usłyszałam pierwsze dźwięki polskiej piosenki. Od razu wybiegłam z domku i razem z All zaczęłam fałszować. Nie za bardzo przejmowałam się teraz że nie umiem śpiewać a za mną jest 5 sławnych ŚPIEWAJĄCYCH osób. Albo ósemka bo nie wiem dokładnie co robią dziewczyny. Piosenka się skończyła a my wybuchnęłyśmy śmiechem.

- Dzień dobry, jesteśmy z policji. Ponoć codziennie hałasujecie i słychać was w lesie, gdy ludzie przechodzą. Dowody poproszę. – Powiedział jeden z nich.

- Ale my nie umiemy pływać! – Malik zaczął panikować.

- Ja panu opowiem taką historię.

- Słucham. – Odciągnęłam go z dala od naszej grupki.

- Niech pan się skupi. Była sobie sobota i sobie szłam spać i nagle BUM! Do domu wparowali mi dzieci i wyciągnęli mnie siłą z łóżka i normalnie wrzucili mnie do samochodu i odjechali. Nawet wredni ludzie nie dali mi się spakować. Żadnych ciuchów, kosmetyków, pech że ich nie używam ale co tam. Szczoteczki do zębów czy ładowarki do sharka. Nic, normalnie nic.  Ale jest taka dziewczyna której nie może pan poderwać bo chce ją wyswatać z lokiem która pożycza mi ciuchy. I jest też sobie taki chłopak którego też pan nie może poderwać bo on jest moim chłopakiem który też pożycza mi ciuchy. Widzi pan? Mam teraz jego ciuchy na sobie. No a szczoteczke kupiłam sobie w sklepie po drodze. A czai pan jakby się nie zatrzymali pod sklepem? Musiałabym chodzić z nieumytymi zębami. Fuuuu. No ale są na tyle mili że się zatrzymali bo Niall musiał jeść. Mam do pana kilka pytań.

- Słucham?

- Ma pan przyjaciół?

- Mam.

- A ilu pan ma przyjaciół?

- Dużo.

- A ma pan żonę?

- Mam.

- A dzieci?

- Też mam.

- A jakiej rasy? No wie pan chłopak? Dziewczyna?

- Dwóch chłopaków i dziewczyna.

- A jak pan myśli ile mają lat?

- 17, 18 i 12.

- A czy jakby pan się znajdował w takiej sytuacji jak ja, czy pożyczaliby panu ciuchy?

- Pewnie tak.

- Jak pan ma na imie?

- Brayan.

- Więc Bray. Mogę tak do ciebie mówić no nie?

- Uważam że nie.

- Dobra nie ważne. Więć Brayanie. Czy mogłabym zostać policjantem?

- Tak, mogłabyś.

- Fajnie, zawsze chciałam mieć pistolet w ręce. Masz pistolet?

- Mam. – przewrócił oczami.

- A mogę go potrzymać? – zrobiłam oczy kota ze shreka.

- Nie.

- Czemu?

- Bo możesz nacisnąć spust i kogoś zabić a tego nie chcemy. Teraz ja mam pytania do Ciebie.

- Dawaj.

- Jak masz na imię?

- Tina, ale przyjaciele mówią raczej Tins.

- Okej, więc Tina ile masz lat?

- W grudniu 17.

 - Okej, czy rodzice wiedzą że tu jesteś?

- Pewnie nie. Oni mają mnie gdzieś i wzajemnością.

- Chesz tu przebywać?

- Szczerze?

- Tak.

- Nie, wolałabym spać teraz w łóżku w pokoju. Ale mus to mus.

- Rozumiem. – znowu zapisał coś w swoim notesiku.

- Wróćmy do reszty.

- Nie. Ja chcę zobaczyć broń. Proszeeeeeeeee….

- Niech ci już będzie.

- Dziękujeee. – wzięłam odniego broń i pobiegłam do reszty. – Patrzcie co Brayan mi dał! – krzyknęłam.

- Tina ale nie baw się tym. – pokazał na mnie palcem i odszedł do swoich bff.

- I co z nim robiłaś? – zaczęła poruszać brwiami All, na co Niall ją szturchnął spuszczając głowę w dół.

- Mówiliśmy sobie sekrety. – wyszczerzyłam się i zaczęłam udawać że strzelam z tej broni do drzewa.

- Pokaż! – koło mnie zjawił się Tomlinson.

- Nie.

- Czemu?

- Bo ty się nie przyjaźnisz z Brayem. – pokazałam mu język.

- Okej, według zeznań Tiny… - podszedł Bray patrząc na swój czarny notesik z kilkoma różowymi kartkami w środku.

- Chyba lubi klub Go-go. – szepnęła mi na ucho All.

- Porwaliście ją i wepchaliście w nocy do samochodu, jej rodzice nie wiedzą gdzie jest, kupiliście jej tylko szczoteczke, nie wiadomo czy paste też, jest niepełnoletnia i podobno śpi gdzieś tutaj na zewnątrz.

- No, a jak pchnęliśmy ją do samochodu to prawie walnęła w niego głową, a ja się posikałam. – zaczęła się śmiać All, a po chwili dodała; - A jej rodzice niech se GPS ściągną na komórkę, to ją namierzą, kupiła se prawie najdroższą szczoteczkę w sklepie, a na paste jeszcze nie inwestowaliśmy, przecież ma pełne lata, więc tak jakby jest pełnoletnia, a śpi na ognisku, bo przecież czymś musimy je ugasić! – powiedziała All machając rękami a Brayowi prawie oczy wyszły.

- Nie pomagasz. – szepnął w jej stronę Payne.

- Tinss… - Niall nie pewnie podszedł do mnie.

- Tak? – dalej bawiłam się takim fajajnym pistoletem.

- Oddaj to temu panu. – szepnął i objął mnie w pasie.

- Puść ją. – kolega Braya wymierzył w Niallera pistoletem.

- Nic jej nie robie. – schował mnie za sobą.

- Trzymaj Bray. – podałam mu broń. – Ej, odłużcie to bo kogoś pozabijacie. – pokazałam palcem na pozostałych policjantów.

- Pójdziecie z nami. – powiedział kolejny kolega Brayana, a trzej policjantów już zabierało Malika, All i Liama który wyglądał jakby miał się zaraz poryczeć.

- Ej, ale nie zakuwajcie mnie w kajdanki bo kiedyś się bawiłam w policjanta jak byłam mała i skręciłam koledze nadgarstek. Aha, no i sama umiem wejść. – powiedziała Jeferson wsiadając do jednego z wozów, ale zaraz z niego wybiegła. – Musze jeszcze wziąć telefon, no bo wiecie… prawa ręka. A poza tym napisze jeszcze do Patricka żeby mi pierogi przywiózł do więzienia. – wbiegła do domku, a miny policjantów były bezcenne.

- Wpuśćcie ich. Wytłumaczymy to. – Horan wyrwał się przed zakuciem w żelaztwo a miny dziewczyn i Liama wyglądały jakby mieli zejść na zawał.

- Okej. Tina pokaż gdzie śpisz. – Brays przewrócił oczami a ja pociągnęłam go do niebieskiego domku.

- Tu. – pokazałam na łóżko gdzie walały się jakieś bluzki Horana.

- Na pewno?

- Nie. To taki żart śpię tu. – pokazałam na dywan a za sobą usłyszałam śmiech.

- A pan? – spytał.

- No razem z Tins. Ktoś musi ją pilnować żeby nie spadła z tego dywanu, jeszcze by sobie coś złamała.

- Proszę dokumenty. – wyciągnął w jedo stronę ręke a ten zaczął grzebać w walizce.

- Trzymaj. – podałam mu dokumenty Horanka.

- Dlaczego ty masz…

- Zawsze dajesz je na komode. – dźgnęłam go palcem w klate na co ten się uśmiechnął i objął swoim ramieniem. – Co ty byś beze mnie zrobił.  – przewróciłam oczami.

- Właśnie jadłbym kanapke, a tu nie było by policji.

- Haha. Very funy. – strzeliłam focha.

- One way Or another… - zanucił Styles wchodząc do pokoju. – One way Or another… - ponowił próby gdy zauważył że Bray tylko patrzy na dokumenty i nie zwraca na niego uwagi. – One way Or another! – zanucił głośno.

- Nie fałszuj już chłopczyku. – nawet na niego nie spojrzał.

- Harry, po protu powiedz że jesteśmy sławnym boysbendem który ubezpiecza mi tyłek. – wszedł dumny Tommo i objął Stylesa ramieniem.

- Macie bójną wyobraźnie dzieci. – mruknął a ja zaczęłam cicho się śmiać. Chciałam zachować powagę tak jak Brays. Przecież będę policjantem nie mogę się tak śmiać.

- Baby, baby… - zanucił se Niall a ja spojrzałam na niego jak na idiotę. On też? Serio? Po chwili usłyszeliśmy trzy sygnały, które oznaczały połączenie.

- Hey how ya doin’ sorry you can’t get through. Why don’t you leave your name and your number. And we’ll get back to you… - zanucił Malik, a ja powstrzymywałam śmiech.

- Możecie przestać? – mój nowy bff był już zdenerwowany.

- Też cię kocham. – Perrie zaczęła się śmiać w stronę Zayna.

- Cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór na szczęście w nich zapisany jest… - zanuciła wchodząc All.

- Idzcie do psychiatry. – powiedział już troszkę wkurzony Bray. – Dajcie mi swoje dokumenty. – powiedział gdy wszyscy weszli do domku.

- Nie mam, za bardzo zajęłem się szukaniem skarpetek, żeby miały pary… - spuścił głowę Hazza przeczesując loki.

-Ktoś ma dokumenty? – westchnął oddając blondynowi jego dowód tożsamości. Jakie ja znam słowa, naprawdę powinnam zostać policjantem. Liam, Soph, Pezz, El, Zayn i Tommo podnieśli ręce i podali swoje dowody tożsamości Braysowi.

- Mamy ferie. – palnęła All.

- I co związku z tym? – spytał Bi.

- No i można mi sypiać do 10. Bo potem to mi każą jeść. Przynajmniej wifi tu mają, nie wiem skąd. Ide se posłuchać King Of Leon.

- Słuchasz King Of Leon? – spytał unosząc brew Bray. – To ulubiony zespół tego jak on ma, Harrego Stylesa, moja córka ciągle mi coś o nim mówi. – przekręcił oczami.

- Are You Fucking Kiding Me? – spytał Styles i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Sorki że taki krótki, ale wgl weny nie miałam .-. Okej teraz nasza najważniejsza zasada :

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Jeżeli będziecie komentować, na pewno rozdziały będą pojawiać się częściej ;) :D ~ Allla.

 

CZEŚĆ!! Nie wiem co pisać więc kończę tą oto wyczerpującą wypowiedź :D:D - Daruuu ;3 

czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 12



TINA POV

- To co oglądamy? – rzuciłam się na łóżko.

- Nie wiem. – wzruszył ramionami.

- To ty myśl a ja idę się wykąpać. – ruszyłam do walizki Nialla.

- Co robisz? – spytał rozbawiony.

- Nie daliście mi się spakować a chyba muszę w czymś spać. – wyciągnęłam jedną z bluzek Nialla i ruszyłam do toalety.

Wzięłam szybki prysznic DRUGI RAZ W CIĄGU WIECZORA i założyłam bluzkę Horana która była mi do połowy ud.

- Co wybrałeś? – weszłam pod kołdrę.

- Obecność. – wyszczerzył się i włączył film. W połowie filmu usnęłam.

- Tinaaa…. – usłyszałam Eleanor.

- To jest nie fair, ona może spać a ja nie. – yeah. Bo jestem od ciebie lepsza Malik!

- Tina, lepiej wstań bo oni trzymają twój telefon nad ogniskiem. – powiedziała poważnie Sophie.

- Odpierdolcie się od shark’a. – warknęłam w poduszkę.

- WSTAWAJ! – krzyknął Tomlinson i wlali na mnie zimną wodę. Zimny prysznic z rana, to jest to.

- Już wstaję, wstaję. – wygrzebałam się z łóżka.

- No, ubieraj się i idziemy. – klasnęła w dłonie Pezz.

- Ciekawe w co. – popatrzyłam się po nich.

- To ja ci coś dam. – uśmiechnęła się Eleanor.

- Okej, najlepiej dresy i luźną bluzę.  – uśmiechnęłam się do niej.

- Może Ally ma. – Sophia wzruszyła ramionami.

- Idę do niej. – podniosłam się z łóżka na którym siedziałam.

- Ej, tam na zewnątrz jest piątka napaleńców a ty chcesz tak wyjść? – El pociągnęła mnie.

- To jest naprzeciwko a ja znam karate. Dobra nie znam karate ale.. ale… uciekne im. – wyszczerzyłam się i wyszłam z domku. Od razu wzrok całej piątki skierował się na moją osobę.

- I co się gapicie? Nigdy nie widzieliście baby w męskiej koszulce czy co? – wszyscy jak na zawołanie się odwrócili a ja pohasałam pod dom All. Nie pukając weszłam do środka. Tu jest całkiem inaczej niż u mnie. Weszłam do pierwszego pomieszczenia które okazało się kuchnią. Potem do następnego, teraz dobrze trafiłam. Zobaczyłam tam All siedzącą po turecku na łóżku i Stylesa. Widocznie o czymś rozmawiali. Była już ubrana w [KLIK].

- Pożycz mi ciuchy. – spojrzałam na nią a ona pokazała głową na jej walizkę. Otworzyłam tą w flagę a ona do mnie podbiegła i przewróciła oczami.

- Ty to naprawdę głupia jesteś. W różowej są dla Ciebie, no wiesz… pamiętasz? Taka zmyłka. – szepnęła mi na ucho i otworzyła różową. Podała mi taką fajną bluzę a potem dresy i czapkę.

- Jeszcze buty. – wyszczerzyłam się a ta przewróciła oczami i mi podała takie fajne adidasy. Psiknęłam się jej perfumą żeby nie śmierdzieć Tomlinsonem. – Idę się do Was przebrać. – wyszczerzyłam się a All pokazała palcem na drzwi, zapewne do toalety i wróciła na łóżko. Nie mogłam nic usłyszeć z ich rozmowy, ale wiedziałam że coś szepczą i jeszcze się dowiem co. Buhahaha. – Nie idę z wami. – wyszłam i ziewnęłam.

- Nie gadaj że idziesz spać. – chwyciła się za nogi.

- A co nie widać? – spytałam patrząc na nią.

- Ja pierdole. Ogarnij się. Ja idę. – powiedziała troszkę zdenerwowana. Ale to tak troszkę.

- Jestem ogarnięta. – wybiegłam za nią.

- Bardzo. – prychnęła.

- Dobra gdzie to ognisko? – spytałam a ona walnęła face palma i pokazała palcem na przód.

- Jaka debilka. – szepnęła pod nosem.

- Spierdalaj. – walnęłam i udałam się do kółka różańcowego.

- A wal się. – pokazała mi fagasa.

- Tina, mogę zaznaczyć te „me” dla Nialla? – wyszczerzył się Malik. A ja pokazałam palcem wskazującym na „off” i na mulata.

- Prędzej ty. – wystawił mi język i pocałował Perrie a ta go odepchnęła.

- Widzisz, nikt cię nie chce. – wyszczerzyłam się i usiadłam sobie obok blondyna.

- Ale za to ty mnie pragniesz, widzę to. No ale widzisz, nie jesteś dla mnie odpowiednia. – wzruszył ramionami.

- W snach. – pokazałam mu język.

- Twoich. – i tak zakończyliśmy tą piękną kłótnię. Z domku wyszła All a za nią Styles.

- Puśćcie jakąś muzykeee.. – jęknęłam.

- Nie jęcz tak. – zwrócił mi uwagę Daddy.

- Będę. – walnęłam face palma z tego co powiedziałam.

- Co jesz? – spytał się mnie Nialler.

- Nie jestem głodna. – uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.

- Ta jasne. – powiedział i wepchał mi piankę do buzi.

- Niall ja naprawdę nie jestem głodna. – odepchnęłam go lekko.

- Ależ jesteś. – powiedział wkładając mi kolejną. – Przy jedzeniu się nie gada. – puścił mi oczko.

- Niall, poczekam obiad. -  westchnęłam.

- Obiad będzie o 15 więc jedz i nie marudź. – włożył mi kolejną.

- Wytrzymam.

- Wcale nie. – podał mi szaszłyk.

- Fu, nie jem szaszłyków. – uśmiechnęłam się.

- Wolisz kurczaka? – uniósł brwi a ja się skrzywiłam.

- Nie. – wzięłam tego szaszłyka.

- Nie wiem jak wy, ale my idziemy pływać. – powiedział Louis biorąc Nialla. I zostałyśmy tylko my – dziewczyny.

- Idę się położyć. – wstałam z miejsca i zakręciło mi się lekko w głowie. Może powinnam coś jeszcze zjeść?

- Masz. – All wyciągnęła w moją stronę pieczone ziemniaki na talerzu.

- Dzięki. – wzięłam 3 w rękę i ruszyłam w stronę tego pomostu.

- Ziemniaki! – wyskoczył z wody Niall.

- O, widzisz, już woli jeść żeby być przy Tobie. – walnął Zain.

- Spieprzaj. – usiadłam na pomoście ściągając buty i podwijając spodnie.

- Ładne masz nogi. – walnął Niall i automatycznie zrobił się czerwony.

- Dzięki, twoje też. – walnęłam ja. Wybuchliśmy śmiechem. – Idź pływać. – popchnęłam go na co wpadł do wody.

- Ale ty też idziesz. – zaczął mnie ciągnąć za nogę.

- Nie, Niall. Jestem w ciuchach. – zaczęłam się śmiać z mojej wymówki.

- To idź pożycz strój od Ally. – wyszczerzył się.

- Woda jest zimna. – wstałam i oczywiście z moim szczęściem potknęłam się o buty i wpadłam do wody.

- Ciamajda. – usłyszałam śmiech All.

- Pfff.. pierdolisz i tyle. – uśmiechnęłam się ale chyba mnie nie usłyszała bo miała słuchawki w uszach.

- Kogo pierdolisz? – podpłynął Tomlinson.

- Na pewno nie ciebie. – chlapnęłam go wodą na co mi oddał.

- Pożałujesz. – wyszczerzył się na co ja szybko rzuciłam się do wody i odpłynęłam od niego.

- Śnij dalej. – krzyknęłam do niego ze śmiechem i poczułam jak ktoś mnie ciągnie w dół więc wciągnęłam powietrze do ust.

- Malik debilu! – krzyknęłam po wynurzeniu się.

- Co tam? – podpłynął.

- Nie żyjesz. – rzuciłam się na niego podtapiając go.

- Ratunku! – zaczął się śmiać. – Niall! Twoja.. mnie topi! – dokończył po wynurzeniu się. Zaczęłam się śmiać i zaraz to ja byłam pod wodą.

- Louis! – krzyknęłam.

- Co jest? – zaczął się śmiać a za nim cała reszta.

- Niall! – Harry rzucił się na Horana i teraz to on był pod wodą.

- Dobra ja wychodzę! – krzyknęłam i wyszłam cała mokra z morza.

- Gdzie idziesz? – spytał Niall.

- Przebrać się. – zaśmiałam się pokazując na ciuchy rękami.

- Okej. – powiedział i został wrzucony pod wodę. A taka fajna bluza. Westchnęłam i weszłam do domku gdzie nocowałam. Wygrzebałam z walizki Nialla ciuchy które od razu na siebie narzuciłam. [KLIK]

Wzięłam telefon w rękę i zobaczyłam 15 nieodebranych połączeń od Josha, 6 od Patricka, 2 od mamy i 3 wiadomości. 2 od Josha na które od razu odpisałam.

I jedną od mamy co popsuło mi humor i ze złością odpisałam.

Po czym wybrałam numer do Josha. Odebrał po dwóch sygnałach.

- Gdzie ty do cholery jesteś?! Ja tu z Patrickiem od zmysłów odchodzimy!

- Em… na feriach… - odpowiedziałam niepewnie.

- Na jakich feriach do cholery!? To i tak nie tłumaczy cię od nieodbierania telefonów!

- Jejku, zostawiłam w domku a byłam.. się kąpać w morzu.

- W jakim morzu do cholery, w Londynie jest minus trzy stopnie celsjusza! Poza tym, w pobliżu nie ma morza, to niby gdzie, na stawku!?

- Sama nie wiem gdzie jestem! Niall i reszta mnie gdzieś wywieźli. – powiedziałam – Oddychaj. – zaśmiałam się do telefonu.

- Wywieźli!? Ja pierdole, Tina wracaj tu natychmiast! Może i Patricka jara to że się z nimi zadajemy, ale mnie nie więc masz być tu za piętnaście minut!

- Ogarnij już dupę. Nic mi nie będzie. – chyba że mnie Malik zabije. Powiedziałam w myślach.

- To ty ogarnij cycki i tu wracaj!

- Odpieprz się od moich cycków! Będę we wtorek.. chyba… ale jak będę to tylko się pożegnać. – zaczęłam się plątać we własnych słowach.

- To ty zaczęłaś z moim tyłkiem. – zaśmiał się. – I nie, masz tu być dzisiaj, masz jeszcze piętnaście minut, narka. – i się rozłączył.

- W snach. – powiedziałam sama do siebie.

- Tu jesteś. – uśmiechnął się Horan wchodząc do pokoju. – Do twarzy ci w moich ciuchach. – zaśmiał się siadając obok mnie i opierając się o oparcie łóżka.

- Wiem. – wyszczerzyłam się kładąc głowę na jego kolanach.

- Chodźmy gdzieś. – powiedział głaszcząc mnie po włosach.

- Gdzie? – spytałam patrząc się na niego.

- Na plażę. – podniósł się.

- Okej. – wstałam leniwie z łóżka.

- Chodź. – pociągnął mnie w kierunku plaży.

- A kiedy wracamy do Londynu? – spytałam gdy szliśmy po plaży trzymając się za ręce i rozmawiając.

- A co, już Ci się znudziło? – zachichotał.

- Nie, ale trzeba się spakować. – uderzyłam go w ramie.

- We wtorek o 9? Muszę zapytać się Liama ile jedzie się na lotnisko z Londynu. – zaśmiał się.

- Cały czas latasz samolotami a nie wiesz ile jedzie się na lotnisko? – zaczęłam się śmiać.

- Nie moja wina że jestem zajęty… no ten, jedzeniem. – uśmiechnął się głupio i mnie pocałował.

ALLY POV

- I że będziesz tu tak leżeć? – Spytał stercząc nade mną.

- Tak? – Wzięłam okularki El, która poszła do wody.

- Eh. Nudno. Chodź. – Zaczął mnie ciągnąć.

- Idź się kąp. – Powiedziałam wyrywając dłoń i bardziej przykrywając się kocykiem.

- No, chodź, nie marudź! – Podniósł mnie.

- Zostaw mnie! Ej, puść! On mnie gwałci! Help Me! – Zaczęłam kopać nogami. – No już, ale mnie puść! Gdzie idziemy? – Spytałam na co ten mnie puścił.

- Em… do lasu. – Powiedział a ja wytrzeszczyłam oczy.

- I że co będziemy tam robić? – Zaśmiałam się.

- Szukać praw-dziwek. – Wyszczerzył się.

- Ok. – Chwyciłam do ręki mojego iphona i poszliśmy do lasu. – Ja nie widze. A ty? – Zaśmiałam się.

- Nie. O, stój. Załóż kaptur. – Wyszczerzył się i sam mi go założył. – Masz takie sweet uszka. – Zaczął się szczerzyć.

- No wiem. – Zachihotałam.

- Chodź. – Styles pociągnął mnie do jakichś krzaków. WTF!? Szliśmy linią tych krzaków aż w końcu ujrzał jakąś dziurę i sobie wymyślił że mamy tędy przejść.

- Taka łąka. – Stwierdziłam otrzepując się z ziemi.

- Taaa. Znalazłem ją kiedyś. – Widziałam jak wraca do wspomnień.

- Ktoś o niej wie? – Spytałam podchodząc do jednego z drzew.

- Tylko ja i teraz ty. Chyba. – Wyszczerzył się a ja się zaśmiałam i siadłam na trawie patrzając na te miejsce.

- Dziękuję że mi o niej powiedziałeś. Dlaczego akurat mi? – Spojrzałam na niego z dołu.

- Nie wiem. Tak coś wewnątrz mi kazało. – Teatralnie pokazał na serce i usiadł obok mnie. Zaczęłam się śmiać. Tak o z siebie. Sama. – Co ci? – Zaśmiał się kładąc na trawę.

- Nie widać? Śmieje się. – Zaczęłam się bardziej śmiać. – O, mam wiadomość. – Napaliłam się.

- Od kogo? – Spytał próbując zerknąć do telefonu.

- Aaa… od kolegi. – Zakryłam ekranik.

- Od Orange?

- Taaa… - Westchnęłam i odłożyłam zrezygnowana telefon.

- Niall wrzuca posty na twittera jak to cudownie bawi się z Tiną. – Harry zaczął się śmiać.

- Ale my się bawimy lepiej. – Powiedziałam i zaczęłam się turlać. Heh. Znowu byłam jak ten przedszkolak. Ale po chwili turlania, walnęłam w coś. Coś okazało się drzewem. – Au. – Jęknęłam a ten dzieciak zaczął się ze mnie bezczelnie śmiać. Pf. – Skoroś taki mądry to powiedz, cytuję „Konstantynopolitańczykowianeczka”. – Powiedziałam ostatnie słowo po Polsku buhahaha.

- Ko… co? – Zaczął się śmiać.

- Konstantynopolitańczykowianeczka. – Powtórzyłam po Polskiemu.

- Zmyśliłaś to. – Udał obrażonego.

- Oczywiście. – Zaśmiałam się. – No to może… „W wysuszonych sczerniałych trzcinowych szuwarach sześcionogi szczwany trzmiel bezczelnie szeleścił w szczawiu trzymając w szczekach strzęp szczypiorku i czesto trzepocząc skrzydłami.” – Buhaha, a najlepsze jest to że to po Polsku i on nic nie rozumie!

- A może tak coś po angielsku? – Zaczął mnie dźgać.

- Nie dźgaj mnie bo jak ja cię dźgnę to aż Cię zadźgam. – Wyszczerzyłam się.

- Groźba? – Uniósł brew.

- Em… tak. To była groźba. – Uśmiechnęłam się chytrze.

- Okej. – Podniósł się i usiadł na mnie po czym zaczął mnie gilgotać.

- Ahahah… prze.. ahahaha… stań ahahaha… - Gadałam przez śmiech.

- Tylko wtedy jak powiesz że cię kręce. – Uśmiechnął się nie przestając mnie gilgotać.

- Ahaha… okej, ale… ahaha… przestań! – Wykrzyczałam nie znanym sposobem a ten mnie przestał macać (czyt. gilgotać). – No to ten… kręcisz… z talerzem w mikrofalówce. – Wyszczerzyłam się.

- Miałobyć inaczej. - Powiedział i znowu zaczął mnie macać.

- Ahaha, nie. – Bardziej powiedziałam próbując powstrzymać śmiech.

- Powiedz że cię kręce. – Przestał mnie na chwilę macać.

- To jest szantaż. – Stwierdziłam udając obrażoną.

- Peszek. – Wyszczerzył się. – To jak? – Spytał.

- Dobra, ale pod jednym warunkiem.

- Jakim?

- Oddasz mi ten czarny płaszcz, co wygląda jak długa marynarka z Hogwartu.

- Mogę Ci go pożyczyć. – Mrugnął jednym okiem.

- Okej, ale skoro pożyczyć to jak wrócimy musisz pokazać mi jakiś fajny sklep z fajnymi butami. – Wyszczerzyłam się.

- Okej. Dajesz. – Nastawił się przybliżając do mnie.

- Kręcisz mnie. – Powiedziałam cicho przewracając oczami.

- Co!? – Udał że nie słyszy.

- No to co powiedziałam. – Wystawiłam mu język.

- Ale powtórz głośniej, bo ostatnio mam problemy ze słuchem.

- (Nie) kręcisz mnie. – Zaśmiałam się dumnie a ten przewrócił oczami.

- Co? – Spytał.

- To! – Próbowałam go odepchnąć, ale na nic.

- Jeszcze raz. – Uśmiechnął się.

- Nie zasłużyłeś sobie. – Wystawiłam mu język.

- Zasłużyłem. – Zaczął się szczerzyć.

- Phah, czym?

- Wszystkim. Przyznaj się. – Nagle powiedział.

- Co? – Popatrzyłam na niego pytająco. – Do czego?

- Do tego że cie kręce, że ci się podobam, że umierasz z radości na mój widok. – Wyszeptał mi do ucha.

- Chciałbyś. – Prychnęłam. – Kręcisz to z talerzem w mikrofalówce, podobasz to tym faneczkom, a umrzeć to jeszcze nie umieram. – Puściłam mu oczko.

- Nie to nie. – Wzruszył ramionami i zszedł ze mnie. – A chciałem wziąć cię na zakupy. – Westchnął.

- Nowe ciuszki? Zawsze! – Wyszczerzyłam się.

- No ale jak nie chcesz to trudno. Pójdę sam. – Udawał smutnego.

- Kto powiedział że nie chcę? – Uniosłam brew.

- Ty, bo niechcesz przyznać że cie kręce.

- No mówiłam! – Strzeliłam focha.

- Ale ja chce jeszcze raz. A obiecuje że zabiorę cię wieczorem na London Eye. – Zaksztusiłam się chyba powietrzem.

- Gdzie? – Spytałam niedowierzając. – Pf. Kiedy wieczorem?

- Wtedy kiedy będziesz chciała.

- Eee… zapomnisz bo są ferie.

- Nie zapomne! Słowo! – Przyłożył dłoń tam gdzie serce.

- Co wy z tym macie. – Przyłożyłam face palma.

- Z czym? – Zdziwił się.

- Z tym przykładaniem rąk do serca. – Strzeliłam face palma.

- Nie wiem. Tak to wygląda wiarygodniej. – Wyszczerzył się.

- Ja pierdole… - Kolejny face palm.

- Jeszcze ci odcisk zostane. – Styles odciągnął moją ręke od czoła.

- A co Cię obchodzi mój przyszły odcisk?

- Bo będziesz dziwnie wyglądać.

- Hah, wszyscy będą się mnie bać więc wiesz… chce ten odcisk.

- Nie, raczej wszyscy będą się z Ciebie śmiać. – Puścił mi oczko.

- Pf, prędzej z Ciebie. – Wystawiłam mu język i schyliłam się żeby spowrotem znaleźć się w lesie. Wyszłam z tego miejsca i tada! Znowu ten szary las. Po chwili dołączył do mnie Styles i dotarliśmy na plaże..

- No! W końcu jesteście! – Doskoczył do nas Liam. – Czekaliśmy na Was i nie mogliśmy się do Was dodzwonić. – Zaczął machać rękami.

- Muchy odganiasz? – Spytałam rozbawiona.

- Czemu dzwoniliście?

- Bo już jesteśmy głodni. – Powiedział a ja poraz kolejny strzeliłam face palma. Nie mogli zacząć bez nas? Lol.

- A gdzie Tina i Niall? – Harry zaczął się rozglądać.

- Skoczyli na szybki numerek. – Malik pokazał na ich domek.

- Serio? I co, będę ciocią? – Poruszyłam brwiami.

- Jasne. – Puścił mi oczko.

- A ja nie jestem głodna. – Stwierdziłam powracając do poprzedniego tematu który zapewne stał się już nieważnym.

- Idź po Horanów. – Payne pochał mnie w stronę ich drzwi.

- Sory, nie… nie chcę zobaczyć ich nagich i przerwać w… czymś. – Zaczęłam się wracać. – W sumie nie muszę. – Pohasałam pod ich domek. – Patrzcie, spadające ziemniaki! – Wydarłam się a Horan już stał obok mnie. To było łatwiejsze niż myślałam, hehs.

- Tina bierze prysznic. – Powiedział i usiadł przy ognisku.

- No to ja idę… się poprawić. – I znikłam. Weszłam do domku i zobaczyłam coś czego nie chciałam widzieć gdy weszłam do toalety. Wybiegłam i rzuciłam się na Styles. – Do cholery, nie będę z Tobą mieszkać! – Powiedziałam wkurzona.

- Co? Czemu? – Ta, zrób ze mnie głupią.

- Phah, nie udawaj. – Prychnęłam w jego stronę. – Wolałam już nie wchodzić do łazienki. – Powiedziałam a ten automatycznie zrobił się czerwony i pobiegł do domku.

- Co znalazłaś? – Zaczął śmiać się Malik, więc rzuciłam mu mordercze spojrzenie i wyszedł Styles. Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, no ale przecież i tak bym tego nie zrobiła.

- Chodź. – Pociągnął mnie a ja popatrzyłam na niego miną „wtf!?”. Spojrzałam w stronę łazienki gdy znajdowaliśmy się w domku. Fuck Yeah. Poszedł do kuchni, więc ja usiadłam położyłam się na łóżku i sprawdziłam twittera. Nic nowego oprócz spamu od nieznajomych i znajomych ludzi. Jezu, co on tam robi? Chyba jednak nie chcę wiedzieć. Z nudów zaczęłam grać w temple run. Wyłączyłam to coś gdy kolejny raz potknęłam ludzika o gałąź. O, mam wiadomość. I to nawet 6, a 9 nieodebranych połączeń. Eh, wszystkie wiadomości były typu „Gdzie ty jesteś”. Dlaczego nie mogli wysłać mi chodź jednej wiadomości typu „Jak tam ferie? Tęsknie ale wytrzymam”. No właśnie. Najwidoczniej nie mogli. Wyłączyłam telefon gdy skapnęłam się że znów próbują się do mnie dobić. Nie mogą jeszcze wytrzymać tych trzech dni? A może do nich zadzwonić? Pewnie się martwią? Od razu wykluczyłam tą opcję i już w spokoju zaczęłam czekać na lokowatego. Hah, coś mu zaczęło spadać. Dobra, nie doczekam w spokoju. Zaczęłam się cicho śmiać, tak żeby mnie nie usłyszał. Po krótkiej dlugiej, mega długiej chwili stanął w drzwiach z tacką ciasteczek. Podszedł i mi je podał. Uhuhu, na jednej był nawet kotek. Chwila… na wszystkich był kotek. Facepalm Ally, face palm. Usiadł obok mnie i popatrzył na mnie.

- Przepraszam za te bokserki.

- Nic się nie stało.

TINA POV

Niall co chwile na plaży robił nam zdjęcia i wrzucał na twittera. No weź ogarnij tego człowieka.

 

- Czekaj, ktoś dzwoni. – wyjął telefon z kieszeni. – Liam. – przewrócił oczami.

- Co?... Okej… Zaraz będziemy… - tylko to zrozumiałam.

- Co się stało? – podeszłam do niego a ten ukrył twarz w moich włosach.

- Stało się coś okropnego.

- Niall. Powiedz co się stało. – zaczynałam się niepokoić.

- Zabrakło ryb które mieliśmy jeść na obiad. – powiedział a ja zaczęłam się tarzać ze śmiechu.

- Niall idioto. Myślałam że to coś poważnego. – uderzyłam go w ramie.

- Ale to jest poważne. – mruknął.

- Bardzo. – zaśmiałam się.

- Musimy wracać. – zasmucił się lekko.

- Chodź. – pociągnęłam go w stronę z której przyszliśmy.

- Co powiesz jutro, ty, ja i długi spacer po parku? – uśmiechnął się.

- Randka? – uniosłam rozbawiona brwi.

- No coś takiego.

- Jasne. – wzruszyłam ramionami.

Po 10 minutach byliśmy na miejscu.

- Niall wy musicie pojechać po te ryby i tu jeszcze macie co trzeba kupić. – Sophia wręczyła nam liste.

- Czemu my? – uniosłam brwi.

- Bo tylko wy nic nie piliście. – uśmiechnęła się przeraszająco.

- Jasne. Słyszysz Niall? Następnym razem bierzemy procenty. – mrugnęłam zabierając od niej liste i wsiadając do auta które zostało otwarte przez Horana.

- Potrzebują 10 ryb, 5 butelek oranżady, dużo paczek chipsów, dużo procentów, 2 kilo ziemniaków i jakbyśmy mogli 2 kilo marchewek. – przeczytałam co było na kartce.

- I left a note on my bedpost
Said: "Not to repeat yesterday's mistakes"
What I tend to do when it comes to you
I see only the good, selective memory! – usłyszałam w głośnikach i śpiewanie Nialla więc postanowiłam się przyłączyć. Lubie tą piosenkę, chociaż nie zabardzo Shakiry. Całą drogę śpiewaliśmy i wygłupialiśmy się więc zanim się obejrzeliśmy staliśmy pod małym sklepem.

- Chodź. – powiedział. Wyszliśmy z auta i ruszyliśmy do sklepu, Niall w między czasie splótł nasze palce.

- O mój boże! To Niall Horan! – usłyszałam piski i zaraz otoczyła nas grupka dziewczyn.

- Ej, spokój! – krzyknęłam gdy jedna przekrzykiwała drugą.

- Mogę zdjecie? – zaczęły się przekrzykiwać i robiły z nim zdjęcia, a on nawet tego nie zauważał. Właściwie to on nie nadążał bo on patrzył się w jeden obiektyw a trzy następne robiły z drugiej strony.

- Możemy zrobić jeszcze zdjęcie z Tobą? – podeszła do mnie grupka fanek One Direction.

- Po co? Przecież macie zdjęcia z Niallem? – zdziwiłam się.

- No tak ale chciałabym też zdjęcie z Tobą. – uśmiechnęła się.

-Spoko. – powiedziałam sama do siebie ale dałam się sfotografować.

- Dziękujemy. – powiedziały i odeszły. Dziwne.

- Jesteś zwykłą dziwką i szmatą, nie zasługujesz na Nialla. Powinnaś umrzeć. – odwróciłam się w stronę autorki słów i to co zobaczyłam sprawiło że zaczęłam się śmiać. Przedemną stała 10 latka która zabijała mnie wzrokiem.

- Jasne, nie za młoda jesteś żeby używać takich słów? – spytałam rozbawiona.

- Założę się że zdradzasz Nialla. – powiedziała.

- Coś się stało? - Niall podszedł do mnie.

- No tylko tyle że cię zdradzam. – pokazałam mu głową na dziewczynę a ten uśmiechnął się pod nosem.

- Ja cię skądś znam. Izzy tak? – spytał a ta dumnie pokiwała głową. – Dlaczego jej tak bardzo nie lubisz? – kucnął przy niej.

- Bo teraz ona jest ważniejsza niż my. – mała się rozpłakała.

- Wcale nie. Izz popatrz na mnie. – powiedział a ona podniosła na niego swoje zapłakane oczy. Zrobiło mi się jej żal.

- Właśnie tak. Ona jest dla ciebie najważniejsza.

- Izzy. Tina to moja dziewczyna którą bardzo kocham, tak samo jak was.  Bez was nic bym nie osiągnął, jesteście ważne. – uśmiechnął się w jej stronę.

- A co z tym że my jesteśmy twoimi księżniczkami? – spytała dalej płacząc.

- Dalej nimi jesteście. Ale wy znajdziecie swoich księciów z którymi zamieszkacie w pięknym pałacu, każda dziewczyna jest księżniczką a każdy chłopak księciem. – uśmiechnął się i dalej kontynuował. – Każdy książe szuka swojej księżniczki a gdy ją znajdzie żyją długo i szczęśliwie. – uśmiechnął się a ona odwzajemniła gest. – Ja już moją znalazłem. – popatrzył na mnie i powrotem na nią. – Was też znajdzie księże na białym koniu który będzie sprawiał że będziecie miały co dzień uśmiech na twarzy. – uśmiechnął się.

- Przepraszam. – podeszła do mnie a ja się uśmiechnęłam.

- Nic się nie stało.

- Mogę? – spytała pokazując gest przytulania. Zawahałam się.

- Jasne. – powiedziałam po krótkiej chwili a ona mnie przytuliła.

- Przepraszam, wiem że ty jesteś właściwą księżniczką dla Nialla. – oderwała się ode mnie a ja się uśmiechnęłam. – Podpiszesz mi się? – pokazała zeszyt na którym było napisane „Celebrities”.

- Jasne. – powiedziałam a ona pokazała mi miejsce żebym wpisała się pod Niallem. Ona wzięła to w serce i dopisała ”FOREVER”.

Niall uśmiechnął się na ten napis i objął mnie w pasie.

- Przepraszamy ale musimy iść na zakupy bo właśnie Liam pisze że umierają z głodu. – Niall wskazał na telefon a one przepuściły nas więc mogliśmy spokojnie wejść do sklepu.

- Skąd znasz tą dziewczynę? – spytałam unosząc brwi.

- Jest wierną fanką. Nie opuściła żadnego koncertu. Nawet tego w Ameryce czy Austrii. Jej rodzice są strasznie bogaci więc jest też na każdym Meet and Greet. Oraz codziennie spamuje mi twittera co najmniej po 50 razy. – wyszczerzył się a ja się zaśmiałam.

- Mi by się nie chciało. – zaczęłam się szczerzyć.

- Nawet gdybym był ja? – walnął smutasa.

- No może na dwa lub trzy bym poszła. – wzruszyłam ramionami.

- Jesteś wredna. – zaczął udawać że płacze.

- Taka moja natura. – pocałowałam go w policzek.

- Dalej nie wybaczyłem. – uśmiechnął się złowieszczo.

- Ah.. czyli teraz muszę coś zrobić żebyś mi wybaczyć? – uśmiechnęłam się podhwytując „zabawę”.

- Tak. – próbował ukryć uśmiech.

- Okej, może kupie ci żelki albo gume kulke. – zaczęłam się śmiać a ten doskoczył do mnie mocno wpijając się w moje usta. – Niewyżyty dzieciak. – zaśmiałam się kiedy się od siebie oderwaliśmy.

- Też cię kocham. – jeszcze raz musnął moje usta i wróciliśmy do wkładania różnych rzeczy do wózka sklepowego w sklepie.

- Chodź już do kasy. – ciągnęłam go w stronę kas.

- Jeszcze tylko jedna rzecz. – sięgnął po wino.

- Mówiłeś tak przy dwudziestu innych. – przewróciłam oczami.

- Wcale nie. – naburmuszył się ale posłusznie udał się do kasy.

- Dzisiaj ja płace. – powiedziałam wyciągając portfel.

- Chyba śnisz. Chowaj to. – zabrał mi  portfel.

- Daj to. Nie możesz cały czas płacić. – chciałam zabrać mu portfel ale wystawił ręke do góry. Are you fucking kidding me?

- Skacz mała, skacz. – zaśmiał się bardziej wystawiając ręke do góry a kasjerka i ludzie w pobliżu zaczęli się dziwnie patrzyć.

- Horan, to nie jest śmieszne.

- Jest. – zaczął się śmiać.

- Idiota. – mruknęłam i stanęłam za kasą patrząc jak produkty które kupiliśmy przelatują po taśmie a późnej po przez ten czerwony laser żeby zostać wrzucone przez kasjerkę - która wygląda jak plastik ale to szczegół - do reklamówek.

- Idziemy? – Niall pojawił się koło mnie z pięcioma siatkami.

- Daj. – przewróciłam oczami i wzięłam od niego dwie siatki.

- Nie musisz. – chciał mi je zabrać.

- Ale chce. – uśmiechnęłam się i ruszyłam do samochodu.

- Nie chcesz. – zaśmiał się.

- Otwieraj auto. – powiedzałam a on posłusznie otworzył samochód.

- Daj zapakuje. – Nialler wziął ode mnie siatki z zakupami i wrzucił je na tylnie siedzenia pojazdu.

- Mam ochote jechać na księżyc. – rozmarzyłam się siedząc w samochodzie i razem z Niallem śpiewając Beyonce – XO [KLIK]

- Masz dziwne marzenia. – zaśmiał się a ja wzruszyłam ramionami.

- Powiedz mi coś czego nie wiem. – zaczęłam się śmiać a Niall razem ze mną.

- Co dzisiaj wieczorem robimy? – spytał gdy ja się ogarnęłam.

- To co zawsze. Chyba że masz inne plany. – popatrzyłam na niego podejrzliwie.

- Myślałem żeby w łóżku… - tu popatrzył na mnie i poruszał brwiami.

- Zboczuch. – zaczęłam się śmiać.

- … oglądnąć film ale tym razem nie horror. – uśmiechnął się a ja zaczęłam się śmiać jak głupia. – Ja nie wiem o czym ty myślałaś. – mrugnął do mnie.

- Myślałam o… o tym jak zajebście by było mieszkać na księżycu.

- Kiedyś cię tam zabiorę. – uśmiechnął się a ja przegryzłam wargę żeby nie zacząć piszczeć.

- Naprawdę? – popatrzyłam na niego z nadzieją.

- Nie. – zaczął się śmiać a ja strzeliłam na niego focha. – No nie fochaj się już. – szturchnął mnie.

- Nie minęło jeszcze pięć minut. – odwróciłam wzrok w stronę szyby.

- O patrz, już minęły. – pokazał na zegarek.

- Niech ci będzie. – przewróciłam oczami.

- Jestem głodny. – Nialler zaczął się żalić.

- Zaraz będziemy. – i tak optymistycznie śpiewaliśmy całą drogę gdy w końcu wjechaliśmy na teren plaży. Ledwo zaparkowaliśmy a wszyscy do nas podbiegli żeby „nam pomóc”.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Okej, a teraz serio - PRZECZYTAŁEŚ = SKOMENTUJ! Ostatnio w ogóle nie komentujecie -.- Czytacie w ogóle? Eh. Bye. ~ Allla.