piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 11



ALLY POV

- O, hej. – Zaczął mi machać przed twarzą.
- Spakowana?
- Taaak. Już idę po… - Chwyciłam dwie walizki.
- Babo, będziemy tam tylko do wtorku.
- A na ile wzięłam? – Oni to w ogóle dziewczyn nie rozumią.
- Dobra, eh, nie ważne, jedziesz ze mną Harrym i Liamem. – Powiedział Tomlinson. – Aha no i naszymi babami.
- Jeszcze raz nazwiesz mnie babą. – El uderzyła go torebką.
- Nie bulwersuj się kotku. – Dał jej buziaka w policzek. Jezu, też tak chce. Lol. Co ja gadam. Jeszcze mi mało chłopów? Najwidoczniej tak.
- Okej, daj. – Hazz wziął moją walizkę z flagą Anglii a Liam taką różową. A ja niosłam podręczną. A Louis niósł swój tyłek. Dałam je do tylnych siedzeń bo bagażnik był pełny. Chwila. Dwa siedzenia są zajęte przez moje walizki… A auto jest siedmioosobowe. E tam, pewnie El usiądzie na Louisie. Albo i nie. Wszyscy już wsiedli, a ja tam stałam i gapiłam się.
- Możesz usiąść na walizkach. – Lokowaty się zaśmiał a mi ulżyło. Usiadłam se na różowej(czyt. najdalszej od niego). W radiu zaczęło lecieć One Direction – She’s Not Afraid. Jezu. Dziwnie jest widzieć sławne osoby śpiewające swoją własną piosenkę. Po chwili dołączyły do nich dziewczyny – oprócz mnie oczywiście. Bo mój wokal jest tam piękny… ah.
- All. Śpiewaj z nami! – Krzyknął Louis prawie uderzając El łokciem w nos. Pokręciłam głową na nie. – Dajesz. – E, to niema sensu, bo mnie słyszeli jak śpiewam, no nie? Zaczęłam śpiewać fałszować.
Minęły trzy minuty a byliśmy pod domem Tiny. Kulturalnie szarpnęłam za klamkę ale się nie otworzyły, więc jak przystało na jaskiniowców zapukaliśmy.
- Ja rozumiem że jest to daleko i w ogóle i pewnie będziesz spać ale piżama to już przesada. – powiedział Tomlinson gdy drzwi otworzyła nam ubrana w piżamę Tina.
- Co? – Spytała zdezorientowana.
- Ja pierdole. – Powiedziałam i wchodząc do jej domu pociągnęłam ją za rękę. – Rozgośćcie się! – Krzyknęłam wchodząc już po schodach.
- Niczego nie dotykać! – Krzyknęła eTina a ja przewróciłam oczami. – Nigdzie nie idę czy tam nigdzie nie jadę. Dajcie mi spać. – Marudziła wchodząc do pokoju.
- Zawsze tak mówisz, a potem to się latarni chwycisz żeby zostać. – Zaczęłam szukać jakiegoś stroju do wyjścia. – Masz. – Podałam jej taki [KLIK] strój.
- Gdzie jedziemy? – Spytała. Ale ja nic nie słyszałam lalalalalala.
- O, lustro. – Zaczęłam poprawiać włosy.
- Okej. – Wyszła z pokoju.
- Czemu ty jeszcze nie ubrana? – Usłyszałam Justina z dołu.
- Bo nie jadę z wami, proste. Aaaaa… Puść mnie pedofilu! – Zaczęła się drzeć. A po chwili zobaczyłam Louisa trzymającego eTine.
- Ty coś jesz? – Spytał.
- Tak jem. – Wzięła ciuchy i weszła do łazienki.
- Ona tak zawsze? – Spytał Lou.
- Taak. – Westchnęłam. – Ale pracuję nad tym. – Wyszczerzyłam się. Jezu. Robie już jak ten Styles.
- Nie żeby coś ale ja was słyszę.
- Też Cię kocham! – Krzyknęłam.
- Cicho bo moja matka jest w domu. Zachciało jej się w ciąże zachodzić. – Westchnęła wchodząc do pokoju.
- Co!? I że ty mi nic…?
- Zapomniałam, wkurzyła mnie tym i wyleciało mi z głowy.
- Ja pierdole. – Walnęłam face palma. – Wkurzyła?
- Yhy.
- Dobra, pogadam sobię z Tobą jak dojedziemy. – Wyszliśmy z domu i każdy wsiadł do swojego auta. A co tam że eTina nie ma ciuchów, pożyczę jej moje pikne sukienki.
- Ale będzie imprezka! – Walnął Lou.
- Nie będzie. – Powiedział Liam.
- Eh, no czemu musiałeś jechać z nami?
- Bo Cię znam. – Odpowiedział a Lou zostawił to bez komentarza. Nie chce nawet wiedzieć na ile go zna. Ta, pewnie mu jeszcze linijką mierzył. Ja pierdole co ja myślę. Tego nie było, ok? W radiu zaczęło lecieć „Baha Men – Who let the dog out?”
- Jeee! To moje ulubione! – Podniecił się marchewka i zaczął śpiewać drzeć ryj.
- Dupa mnie boli. – Powiedziałam. Ta. Trochę niewygodnie jest siedzieć na walizce jak dla mnie ze stali. Popatrzyłam na wszystkich a Hazz poklepał na swoje kolana. Pokręciłam głową na nie a ten bezczelnie mnie sobie posadził. – Co ty robisz? – Spytałam próbując się wyrwać.
- Em… dużo rzeczy… oddycham, siedzę, trzymam Cię żebyś nie uciekła…
- Wy to macie problem. To ja usiądę Harremu na kolanach! – Powiedział Tomlinson i usiadł na jego kolanach. Wtf?
- Please… - Powiedział Harry gdzieś tam zza Louisa.
- Eh. Dobra. – Zwaliłam marchewkę i usiadłam. Na. Nim. Jechaliśmy już jakieś… dwie godziny? Chyba tak. I Liaś postanowił się zatrzymać jak zobaczył że na liczniku jest 6% paliwa. Nie, wcale nie lepiej trzeba było się zatrzymywać jak było 15. Jeee tamci też zjechali. Wybiegłam z auta (co z tego że wtedy, jak jeszcze jechało) i czekałam aż eTinka wysiądzie. O, wychodzi. Jeee, wyszła! Rzuciłam się na nią przez co znowu wpadła do samochodu.aHarrr
- Czy ciebie do reszty pogieło?
- Jestem prosta. – Pokazałam jej stając tak prosto.
- Tak w ogóle to czemu stoimy?
- Nie żeby coś ale ty leżysz. – Uśmiechnął się do eTiny Malik.
- Spierdalaj, nie Ciebie pytam. – Warknęła.
- I właśnie tu się mylisz… spytałaś „tak w ogóle to czemu stoimy”, inaczej nie w liczbie pojedynczej i nie wymieniłaś do kogo prowadzisz pytanie. – Powiedział udając mądrego Malik.
- Dobra. Zadam to pytanie jeszcze raz. Dlaczego stoimy? PLUS Malik to nie do Ciebie więc nie odpowiadaj. – Powiedziała a Zayn przewrócił oczami.
- Spytaj Liama. – Powiedział Louis a Liam zaczął się szczerzyć.
- Co odpierdoliłeś? – eTina stanęła naprzeciwko niego.
- Gónwo. – Przybliżył się do niej.
- To już wiem czemu tak wszyscy wylecieliście z tego auta.
- Głupia jesteś.
- Nawzajem. – Wyminęła go w podskokach udając się do auta którym jechali. Liam zatankował, bo tylko on to potrafił i poszedł zapłacić. Wsiedliśmy do auto i włączyliśmy radio na fula. Leciała Taylor Swift więc wszyscy znali tekst.
- CO WY ROBICIE!? – Wparował Liam z Sophie.
- My… Em… - Przełączyłam szybko na radio Maryja. – Słuchamy tej jakże pięknej muzyki. – Powiedziałam a on się uśmiechnął.
- Jestem z Was taki dumny. – Powiedział a wszyscy się po cichu zaśmiali. Gdy Liam odpalił auto do szyby zapukała Tina.
- Czego kicia? – Spytałam obniżając szybę.
-Macie zatrzymać się pod Tesco bo Niall jest głodny.
- Oh, dobrze mamusiu. – Zawołałam i zamknęłam szybę. Dojechaliśmy do Tesco i Liam skręcił na parking. Wyskoczyłam z auta i zobaczyłam jak Niall próbuje wyciągnąć eTine z auta. – Tina, wysiadaj. – Krzyknęłam.
- Nie! Ja tu zostaję i idę spać.  – odkrzyknęła.
- Okeeej! – Krzyknęłam i pohasałam do wózków. Ej. Nie mam pieniążka. Odwróciłam się i pohasałam do najbliższej mi osoby(czyt. Harrego). Zaczęłam się tak fajnie szczerzyć na co ten przewrócił oczami i dał mi takie kółeczko z wózkiem. Próbowałam tam to wcisnąć ale nie wchodziło. Koło mnie zjawił się Harold.
- Może spróbuj odwrotnie? – Chwycił mnie za dłoń przekręcił i wcisnął. Wyszczerzyłam się i pociągnęłam za wózek. – Au. – Złapał się za brzuch.
- Sorki. – Wyszczerzyłam się. – Wskakuj. – Powiedziałam a ten wskoczył do wózka a ja zaczęłam pęęędzić. – Teraz ja! – Krzyknęłam i wskoczyłam do wózka a ten wyszedł. Jeee i było tak fajnie. Czułam ten wiatr we włosach. Fuck Yeah.
- Dobra weź mnie już postaw. – Usłyszałam Tine.
- Nie bo uciekniesz.
- Ciekawe gdzie. – Zaczęła się śmiać.
- Jacy idioci. – Szepnął mi Styles i się rozpędził a potem wskoczył do wózka. Nie wiem jak, ja tam bym się zabiła przy wskakiwaniu.
- Jeee! Ej… a kto prowadzi wózek? – Spytałam gdy zbliżaliśmy się do takiego ładnego czerwonego znaku. Zaczęłam piszczeć i bam. Walnęliśmy. Ale się wózek przekrzywił. Stanęliśmy koło Liama i zamknęliśmy mu buzie, która po chwili i tak się otworzyła.
- Chcesz miętówkę? – Wyszczerzyłam się.
- CO WY ZROBILIŚCIE!? – Popatrzył na nas. Jeżeli byłaby to kreskówka z jego uszu leciałaby para, a twarz byłaby cała czerwona.
- Da się naprawić. – Przechyliłam głowę przyglądając się wózkowi. Liam popatrzył się do nas złowrogo a zaraz przybieżeli reszta ludu.
TINA POV
- CO WY ZROBILIŚCIE!? – usłyszeliśmy krzyk Liama i weszliśmy do sklepu.
- Coś zjebali. – powiedział Niall wzruszając ramionami.
- Skąd wiesz? – spytałam ładując do wózka pięć paczek popcornu.
- Bo Li nigdy aż tak nie krzyczy. – uśmiechnął się patrząc na nasz pełny po brzegi wózek.
- Wiesz że tego nam starczy jeszcze na pobyt u twoich rodziców? – zaczęłam się śmiać idąc w stronę krzyku Payna.
-Chyba do końca tego dnia. – pocałował mnie w czubek głowy.
- Chyba cię bóg opuścił. – uśmiechnęłam się gdy byliśmy obok Liama.
- Co zrobili? – spytałam.
- Rozpieprzyli wózek sklepowy. – pokazał na wózek gdzie jedna noga była złamana a w drugiej nie było kółka.
- Patrz Niall. Bawili się na wózku bez nas. – zrobiłam minę zbitego psa.
- Tylko byście spróbowali. – pokiwał na nas palcem Li.
- Ally co ty tak właściwie robisz? – klękłam obok przyjaciółki.
- Napra…. – nie dokończyła gdy całe pół tej nogi od wózka znalazło się w jej ręce. – Psuje wózek. – uśmiechnęła się głupio.
- Jak się coś zaczęło to trzeba to skończyć. – Styles poklepał Liama po ramieniu.
- Nie. Dotykaj. Mnie. – popatrzył na niego miną zabójcy.
- Wy się będziecie tłumaczyć. – powiedziała Sophia odciągając Liama od „wypadku”.
- My też chodźmy. – powiedział Malik odciągając Pezz i razem z Tomlinsonem i Eleanor ruszyli w przeciwną stronę.
- To ten, Niall przyjacielu, bracie mój…. – podszedł Styles.
- Nie ma mowy, chodź Tina. – zaśmiał się odciągając mnie i poszliśmy w poszukiwaniu soku jabłkowego.
- Gdzie są te durne soki? Przecież były tu jeszcze nie dawno? – zaczął patrzeć po wodach mineralnych.
- Odwróć się. – dosłownie turlałam się ze śmiechu.
- O tu są. Mówiłem że je znajdę. – uśmiechnął się głupkowato.
- Tak, tak. – wstałam z podłogi.
- Cicho, chodź do kasy. – uśmiechnął się.
- Okej. – pohasaliśmy do kasy gdzie mina kasjerki była nieziemska.
- O nie! Połowę co najmniej wypakować. – w magiczny sposób pojawili się koło nas wszyscy.
- Ale Liam, kochanie, to nie ja. To on. – pokazałam palcem na Nialla.
- Już na mnie. – naburmuszył się Niall.
- 368,45. – powiedziała kasjerka a ja zrobiłam wielkie oczy.
- Proszę. – Niall podał jej pieniądze. TO MY AŻ TYLE TEGO WZIĘLIŚMY?!
- Wy to o niczym nie myślicie. – powiedziała All z piankami, rozpałką i w ogóle, zapewne na ognisko.
- A gdzie Styles… i wózek? – spytał Li.
- A, no tak… mieliśmy się tłumaczyć takiemu panu w czarnym stroju, co jest dziwne bo w sklepie jest ciepło, z napisem „ochrona” ale ja mu uciekłam bo wiedziałam że zapomnicie o tym. – podała nam koszyk.
- A skąd ten koszyk? – spytał Daddy.
- No bo przechodziła taka starsza babcia i akurat miała pianki i inne rzeczy które gdzieś tam są. – zaczęła ruszać ręką, a w naszą stronę szedł ochroniarz z jakąś staruszką.
- Dzień dobry. Czy to ty jesteś tą dziewczynką co zepsuła wózek?
- N-nie. Ja? Skąd? – zachichotała i zaczęła bawić się włosami. W sumie, był przystojny.
- Ukradłaś tej pani koszyk? – chwycił się za biodra. – Pójdziesz ze mną i tym chłopczykiem w kręconych włosach który chodzi w kółko i ciągle powtarza „mój pęcherz wybucha”. – Chwycił ją za ramie i gdzieś poszli, a ona tylko odgarniała te włosy. Wybuchnęłam śmiechem a wszyscy patrzyli na mnie wzrokiem „nie odpowiedni moment”.
- Jest tu gdzieś toaleta? – spytałam dławiąc się śmiechem.
- Po co ci toaleta? – popatrzył na mnie Tomlinson.
- A po co pacanie jest toaleta? – stuknęłam go w głowę i pobiegłam w stronę wskazaną przez Perrie.
Szybko skorzystałam z toalety i stałam w lustrze śmiejąc się. Ludzie (kobiety) patrzyli na mnie jak na wariatkę a te stare babcie rzucały komentarze „Jakaś nienormalna” „Do psychiatry by poszła”, „Dziecko nie wychowane”  przez co zanosiłam się jeszcze większym śmiechem.
Po 10 minutach wyszłam cała czerwona na ryju z bolącym brzuchem.
- Wyglądasz jak burak w mojej zupie. – powiedział Tomlinson.
- Wyglądasz jak klaun z cyrku w którym byłam z 10 lat temu, a nie ty nie wyglądasz ty nim jesteś. – posłałam mu najbardziej chamski uśmiech na jaki było mnie stać.
- Widocznie musiałem Ci się spodobać, skoro pamiętasz mnie już 10 lat. – poruszył brwiami a Niall kopnął go w kostkę.
- No, normalnie taki debil był z tego klauna że trudno zapomnieć.
- Przystojny debil.
- Przystojny? Ten klaun był: łysy, garbaty i miał strasznie krzywy nos. Ale najbardziej co mi się w nim podobało to to że po 10 minutach oberwał pomidorem w ryj. – wróciłam wspomnieniami do czasów z dzieciństwa.
- Łysy? To ty już łysej peruki nie widziałaś? Sztucznych nosów? A ten garb to dlatego że na mnie wskoczyłaś na początku, aż mi kość złamałaś… a najlepsze było to jak krzyczałaś „o, to Louis The Tommo Carrots Williams Tomlinson, sikam”. – zaczął się szczerzyć.
- Chyba ze śmiechu z takiego imbecyla. – uśmiechnęłam się bardzoooo chamsko.
- W przeciwieństwie do Ciebie mam rozwój umysłowy.
- No co ty? Jak ty nawet takiego czegoś jak mózg nie posiadasz a co dopiero żeby umysłem funkcjonować. A o jakimkolwiek rozwoju to już nie wspomnę. – zaczęłam się śmiać.
- Mam mózg, inaczej nie wiedziałbym co znaczy słowo co. – zrobił głupią minę.
- Co? – spytałam zdezorientowana a reszta miała z nas polewke.
- A jja luuubie poolewe! – wykrztusił gdzieś między tym rechotaniem Malik.
- Jak tak na ciebie patrzę to przestaje wierzyć w to że na tym świecie są jacyś normalni ludzie. – zwróciłam się do Malika.
- Jak tak na Ciebie patrzę to przypominam sobie twoją matkę jak kurczaki łapała. – uśmiechnął się myśląc że mnie złamał.
- No pamiętam, to wtedy jak twoja mama wpadła do koryta świń czyż nie?
- A no tak, to było wtedy co mówiłem że to specjalne błoto i robiłaś sobie maseczki.
- No pamiętam, wtedy ty chciałeś zrobić świece ale niestety musiałeś też do toalety i przez przypadek zjadłeś swoje odchody. Strasznie śmierdziałeś. – wszyscy zaczęli tarzać się po podłodze.
- No, a pamiętasz to jak twój tato chciał pożyczyć twoją maszynkę? Spojrzałaś na jego brodę i stwierdziłaś że mu się przyda. Jak wyszedł, nadal miał brodę.
- No, wtedy ty bawiłeś się tą maszynką udając że to łyżka i wkładałeś ją do ust. Dobre stare czasy.
- No, a najlepsze było to, że ty mu dalej pożyczałaś! – spojrzał tak w górę, że niby to widzi.
- Ja mu jej nie pożyczałam tylko mu ją oddałam a ty dalej jadłeś nią dżdżownice i błoto.
- A pamiętasz jak potem wyciągałaś mi te dżdżownice z buzi i szłaś z nimi do męskiej?
- No, spłukiwałam je w klozecie.
- A, to dlatego krzyczałaś „Zdzisławie, mocniej! Ah! A ty Ferdek, musisz to jeszcze dopracować! Oh.”. – ludzie przechodzący obok patrzyli na nas z pogardą.
-  A pamiętasz jak co wieczór przychodziła do ciebie ta pani Frankenstein? No wiesz ta 90 latka i zamykaliście się w szopie skąd dochodziły odgłosy typu „O, dziecko wspaniale to robisz”, „O boże tak mi dobrze”, „Zaraz dojdę” – zaczęłam udawać głos starszej osoby.
- No, „O, dziecko wspaniale to robisz” mówiła gdy byłem w drugiej planszy strasznego labiryntu. „O boże tak mi dobrze”, gdy jedliśmy schoko bonsy. „Zaraz dojdę” pod koniec planszy, gdy miała wyskoczyć straszna postać. – wyszczerzył się.
- Tylko winny się tłumaczy. – poklepałam go po ramieniu i już miałam coś mówić gdy.
- No bo nie moja wina że nie umiałem przej… - nie zdążył dokończyć.
- Dobra dość. Skończcie bo wyjdę z siebie. – rzucił Liam.
- Trzeba znaleźć Ally i Harrego. – powiedziała Perrie.
- Niall, Tina zapakujecie.. to co kupiliście do auta i czekajcie tam na nas. – powiedziała Eleanor.
- Ej, czekaj. Jak mam na was czekać jak  wy jedziecie innym autem? – spytałam jej.
- Ehh.. Czekajcie na Malika i resztę. – machnęła ręką i odeszła.
- Okej. – wzruszyłam ramionami i wzięłam 3 siatki zakupów pakując je na siedzenia samochodu.
- A do auta bierzemy. To, to, to i.. to no i jeszcze to… - wymieniał Niall biorąc dwie reklamówki do samochodu.
- Ciekawe kto to zje. – usiadłam w aucie.
- Ja, ty i może ktoś jeszcze. – wzruszył ramionami.

- Jak tam chcesz. – podłączyłam do Shark’a słuchawki i wkładając jedną do ucha puściłam 50 Cent - Baby By Me. [KLIK]. Oparłam głowę na ramieniu Nialla czując jak zasypiam. Byłam już tak blisko odpłynięcia gdy nagle Niall postanowił coś zjeść wiercąc się na siedzeniu.

- Co słuchasz? – spytał.

- Po pierwsze nie mów z pełną buzią, po drugie 50 cent a po trzecie idę spać a i po czwarte powiedz tym idiotom że mają mnie nie budzić bo im wpierdolę. – ułożyłam się wygodnie na jego ramieniu.

- Daj słuchawkę. – zaczął macać mnie w poszukiwaniu słuchawki.

- Nie, spierdalaj. – uśmiechnęłam się.

- No daj. – odnalazł słuchawkę i włożył ją do ucha.

- Taa.. Nie ma za co. – westchnęłam i czułam jak przenoszę się do innego świata.

- I don't play no games, I don't play no games
See when I'm in that thang, when I'm in that thang
Come see what I mean, see what I mean
See what I mean, see what I mean
Say lil mama put me on, baby put me on
Then I have you gone, then I have you gone –
zaczął nucić Niall.

- Come see what I mean, see what I mean
See what I mean, see what I mean
Come see what I mean – skończyłam zwrotkę.

Potem zaśpiewaliśmy a raczej wyliśmy tą piosenkę i kilka innych z mojego iPhona, czekając na resztę która przyszła dopiero po 4 piosenkach.

 ALLY POV

- Cześć, Mark. – Zachichotałam najsłodszej jak umiałam i podałam mu kawałek papierku w którym był mój numer telefonu. Fajnie się z nim gadało. Co tam że o tym jak rozwaliliśmy wózek. I tak fajnie. Hih.

- Ty to jesteś szurnięta. – Powiedział Tomlinson.

- Heh, dopiero teraz to odkryłeś? – Spytałam i weszłam do auta.

- Harry chyba ma na Ciebie focha bo podrywałaś tego ochroniarza, a nie jego. – Szepnął mi do ucha Tomlinson na co przewróciłam oczami.

- Morda w dupę i żryj kupę. – Odpowiedziałam mu jaa i u siadłam na walizki. Ale znowu były twarde. Wzięłam taką poduszkę co była z tyłu i se ją położyłam pod dupencję.

- Nie za wygodnie Ci? – Spytał Li.

- Nie. – Wyszczerzyłam się i wyjęłam z kieszeni mojego iphona. Napisałam se dla eTinki. Wow, już 22?

 No a dalej nie wiem co się działo bo chyba glebłam na Hazze i spałam.

 

Usłyszałam jakieś krzyki więc się obudziłam. Chwila, już jesteśmy!? Podniosłam się i co widzie? Jakąś drogę. Fuck.

- No i wiesz jak masz tamten to częściej chodzisz siusiu. – Gadał coś Tomlinson.

- C-co? O co chodzi? – Spytałam zaspana.

- Tłumaczyłem im że są różne rodzaje moczów. No bo patrz, na przykład jak…

- Nie przeżywaj tak, bo majtek nie dopierzesz. – Powiedziałam przerywając mu.

- Pf. Nie moja wina że nie znasz rodzaji moczów.

- Ale znam za to rodzaje gówna. – Wyszczerzyłam się.

- Wymień pięć. – Powiedział pewny że nie wiem.

- Okej, hm… gówno duch, czyste, pijackie, gazowe i alfabet.

- No to… opisz te gazowe!

- Jest głośne i każdy w zasięgu słuchu śmieje się z ciebie.

- Ale na pewno nie opiszesz alfa…

- Wychodzi powoli, z jedną lub więcej przerwami, a kiedy na nie spojrzysz, myślisz: "Czyż nie przypomina litery...?" – Przerwałam mu.
- Fuj, jesteście ohydni. – Stwierdził Payne.

- To opisz… - Biedny Tommo nie dokończył.

- Nie kończ. - Pokazała palcem na Lou, El.

- All, skoroś taka mądra to walnij kawałem. – Powiedział Tommo.

- Na wydziale biologicznym studenci otrzymali zadanie obejrzeć pod mikroskopem swoją ślinę. W pewnej chwili jedna ze studentek (blondynka) ze zdziwieniem pyta profesora ; „panie psorze, a co to za dziwne kijanki pływają w mojej ślinie?”. – Powiedziałam na co wszyscy wybuchli śmiechem oprócz Louisa.

- Jakie kijanki? – Spytał nie łapiąc na co my zanieśliśmy się większym śmiechem. – Ej, ale o co chodzi!? – Zbulwersował się biedny. Loczek coś tam mu szepnął przez co strzelił buraka. Chyba mu powiedział. Lol.

- O, Liam patrz, kolejka! – Krzyknęłam. – Zatrzymaj się. – Wyszczerzyłam się a ten nie wiedząc o co mi chodzi, się zatrzymał. Wyszłam z auta i stanęłam se w tej kolejce.

- Po co stoisz w tej kolejce? – Spytał Hazz który pojawił się koło mnie.

- Głupiutki, zawsze jak widzisz kolejkę, stań w niej. Co Ci szkodzi. – Poklepałam go po głowie.

- Chwila, bo nie łapie… aaa… Okej. – Wyszczerzył się i stanął w kolejce.

- Właściwie dokąd ta kolejka prowadzi? – Podeszła Sophia.

- Em… dokądś na pewno. – Wyszczerzyłam się.

- Po co się zatrzymaliśmy? – Podszedł sobie Malik na co pokazałam mu kolejke.

- H-hej. – Podeszła jakaś dziewczyna z bluzką na której widniały buźki tego sławnego boys bandu „One Direction”, kojarzycie? – M-mogę autograf? – Wyciągnęła jakąś kartkę i długopis. Popatrzyłam na chłopaków z miną „wtf”.

- Jasne. – Podpisali jej się.

- To ty jesteś tą dziewczyną Harrego Stylesa? Dasz mi autograf?

- C-co? Ja? Dziewczyną? Niego? Nie dzięki, weź go sobie. Po co Ci mój autograf? – Spytałam trochę zdziwiona.

- No bo wszyscy tak mówią, a wiesz… chce się pochwalić koleżanką że mam autografy całego 1D i na dodatek twój. – Powiedziała.

- To paparazzi. – Szepnęłam Zaynowi który stał najbliżej mnie na co ten przewrócił oczami.

- Możemy już jechać? – Z auta wyskoczyła eTina stając naprzeciwko mnie.

- Jak tam wasz szybki numerek? – Zapytał się jej Malik.

- Spierdalaj, chciałeś nas zabić czy co? – Oblała się rumieńcem eTina.

- T-to… TINA MANDEZ! To ty urodziłaś się 30 grudnia, o 22:57? – Wypiszczała ta faneczka.

- Skąd to wiesz? – Popatrzyła się na nią wzrokiem „Jesteś kosmitą czy co!?”

- Włamałam się na tą imprezę i Was obserwowałam. – Wyszczerzyła się.

- Przecież to jest dwie godziny stąd! – Krzyknął Liam.

- No bo wiedziałam że tu podjedziecie. Dlatego przyjechałam tu pierwsza. – Uśmiechnęła się. Mogę autografy od Waszych dziewczyn? – Wyszczerzyła się.

- Czyli nie ode mnie hyhy. – Zainteresowałam się kolejką.

- Ja się jej boje. – W zabawny sposób Tina schowała się za Louisa.

- A tak właściwie gdzie Niall? – Ta dziwna fanka zaczęła się rozglądać.

- Śpi. – Malik pokazał na auto głową. – Tina idź po niego.

- Dlaczego ja? – Oburzyła się.

- Bo ty go w magiczny sposób dotkniesz po… - Zaczął wymachiwać brwiami Malik.

- Nie kończ. – Uderzyła go w głowę i ruszyła w stronę auta.

- O co chodzi? – Spytał Tomlinson.

- Bo straciłem panowanie nad samochodem a Tina poleciała na Nialla  dotykając go po kroczu a on zaczął jęczeć. – Zaczął śmiać się Malik a po nim wszyscy.

- Lol.  eTina, pierwszy raz zrobiłaś mu dobrze przy wszystkich! – Wykrzyczałam w jej stronę nie mogąc przestać się śmiać. Zaraz przyszedł Niall ale już bez Tiny.

- Co chcecie? – Spytał zaspany.

- Mamy jedną fankę. – Wyszczerzył się Styles.

- Tylko jedną? – Walnęłam.

- Dać ci autograf? – Spytał się jej Niall.

- Nie kurwa, bokserki jej daj. – Walnęłam i spojrzałam na niego.

- Ha, ha, ha. Ale się uśmiałem. – Rzucił sarkastycznie i podpisał się jej na kartce po czym zaczął wracać do samochodu.

- Podpiszesz mi się? – Spojrzała na mnie a ja se zaczęłam nucić…

- Hej, nazywam się, jakkolwiek mnie nazwiesz, więc rozbierzmy się, bo wyglądasz nieco samotnie, sprawię, że będziesz krzyczeć, że będziesz się śmiać, pokryję Twoje ciało moim autografem, więc rozbierzmy się, bo chcę Cię widzieć nago…

- Co? – Wszyscy spojrzeli na mnie jak na idiotkę. Heh, dobrze że nie zaśpiewałam tego po angielsku. Lol.

- Nic. – Jeee już prawie koniec kolejki. Ciekawe do czego ona prowadzi. Heh, tak. Może do jednorożców. O, albo wiem! Zapisuje się tu na lot do kosmosu! Ale by było fajnie, ja i skeatlesy wychodzące z żyrafy <3 A nie, to by było ohydne. No ale co tam, hehs. Podpisałam się jej na tej kartce, niech się młoda cieszy. Hehs. Dobra, bo jeszcze mi zacznie odbijać. Bądź poważna. Dobrze Ci idzie. Wybuchnęłam śmiechem bo wyobraziłam sobię Harrego jako żyrafę w ubranku niemowlęcia.

- Twoje nogi są jak nogi sarenki. – Powiedziałam do Harrego.

- Takie zgrabne? – Jego kąciki ust poszły w górę.

- Nie, takie włochate. – Powiedziałam a wszyscy wybuchnęli śmiechem.

- Wcale nie, golę je co tydzień! – Próbował się obronić.

- Oczywiście. – Poklepałam go po plecach. – O, już koniec kolejki. – Powiedziałam chyba sama do siebie. A było tam…

- Dzień dobry zakochańce. – Spojrzałam na niego i na Stylesa który stanął obok mnie. - Miodu prosto od pszczół? – Zaczął się szczerzyć jakiś starszy facet.

- Eee… po pierwsze nie zako… - Zrezygnowałam bezsilna. - Eh… a jest nutella? – Spytałam.

- Jest i to dużo. To jak, miodu prosto od pszczół? – Znowu się szczerzył.

- Nie, poproszę nutellę. – Odpowiedziałam wyciągając portfel z kieszeni.

- Proponuję do tego miód prosto od pszczół.

- Ale ja chcę tylko nutellę! – Prawie że się wydarłam. Zaczyna mnie wkurzać.

- Mamy też miód prosto od pszczół. – Jezu, widzisz i nie grzmisz!?

- Eh… wezmę miód i nutellę. – Odparłam zrezygnowana.

- Jaki miód? – Popatrzył na mnie niepewnie.

- Miód prosto od pszczół. – Powiedziałam próbując mu to przypomnieć.

- Aaa… trzeba było tak od razu. To jaki ten miód prosto od pszczół? – Ja pierdole, załamka.

- Najlepszy. – Powiedziałam i zapłaciłam a on podał mi miód prosto od pszczół i nutellę. Jezu, zaczynam mówić tak jak on. Fuck. – To pa. – Pohasałam w stronę auta a oni za mną. – Eee… - Spojrzałam na nich gdy zobaczyłam że ta mała miała w planie jechać z nami.

- Tłumaczę Ci ostatni raz, ty z nami nie możesz jechać. – Powiedział Daddy biorąc ją za ramiona i wsiadając do auta.

- Lepiej zacznij jechać, zanim nam wskoczy na samochód. – Zaśmiałam się i położyłam moje zakupy na walizce.

- To spadnie. – Stwierdził Harold.

- Nie spadnie. – Powiedziałam i przypięłam to pasem. Ja genialna <3 Pół godziny później…

- Już jesteśmy? – Zaczął Lou.

- Nie. – Odpowiedział Li.

- A teraz? – Dopytywał.

- Nie. – Odpowiedział już trochę wkurzony.

- No to teraz? – Spytał Tommo.

- Ja pierdole, ogarnij się. – Obróciłam się w jego stronę.

- Nie. No to może już jesteśmy? – Normalnie jak w shreku…

- Tak. – Powiedział Liam wyjeżdżając z lasu i stając obok plaży. Omg. I my tu będziemy mieszkać? Było tam sześć małych domków. Znaczy się jeden to nie był domek.

- OMG. – Powiedziałam z iskierkami w oczach wychodząc z auta.

- Wstawaj Tina! – Malik zaczął się drzeć.

- Dobra, cicho jest północ. – szturchnął go Niall biorąc Tine na ręce.

- Midnight Memories! – Tommo zaczął się drzeć.

- Łeho. – Krzyknęłam po polskiemu.

- Ally. – Niall podszedł do mnie.

- Ja. – Powiedziałam.

- Ona coś je? – Popatrzył na eTine.

- Mleko. – Obróciłam się w jego stronę. - Ej, bo ona jest moją przyjaciółką, ale nie wiem o niej jednego… dobrze masturbuje? Bo słyszałam że aż pojękiwałeś. – Zaczęłam się śmiać. Ten nic nie odpowiedział tylko zmieszany i czerwony (co ledwo dostrzegłam bo je północ) odszedł. Chwila, to z kim ja będę w domku? O, wiem. Namówię Nialla żeby eTina była ze mną. – Niaaall? – Podeszłam do niego.

- Co? – Spytał rozglądając się za właściwym domkiem.

- No bo wiesz, Liam z Sophie, Zayn z Perrie itd.

- Z Harrym. – Mrugnął do mnie.

- Nie. Ja chce z Tiną!

- Dobra. Tylko wiedz że jak będę nie wyspany to twoja wina. On gada przez sen. – Niall zaczął się śmiać i podszedł Styles.

- Który bierzemy? – Objął mnie ramieniem. Wtf. On coś brał?

- Raczej który bierzesz. – Powiedziałam. – Ja będę mieć domek z Tinką.

- All, nie wiesz co mówisz. Oni go prędzej zdemolują! – Popatrzył na mnie błagalnie Payne.

- Ta, akurat. O, jaki fajny rrrrróóóżowy domek. – Przeciągnęłam hasając w jego stronę. On był taki mały i wgl. słodki. Takie aw. Horan do mnie podszedł żeby zanieść do niego Tinke. A ona się zaczęła budzić.

- Gdzie ty idziesz? – Tina została postawiona na ziemię.

- O, no bo będziemy mieć taki domek. – Wyszczerzyłam się bo wiedziałam że nienawidzi różu.

- Który?

- Ten. – Pokazałam rękami na krajobraz domku.

- O nie! Ja w tym domku dla lalek Barbie nie będę mieszkać! O patrz ten czarny jest fajny. – Pokazała na domek naprzeciwko.

- On nie jest czarny, on jest niebieski. – Powiedział ten co wręcz szaleje za jedzeniem.

- O, patrz ten niebieski jest fajny. – Poprawiła się a ja walnęłam się w łeb.

- O, Ally! Ty moja przyjaciółko, ty…

- Nie będziesz mieć domu z Tiną. – Przerwałam Niallowi.

- Nie ogarniam.

- Eh, bo wielbiciel jedzenia chce z Tobą sypiać w jednym łóżku. – Wytłumaczyłam a Tina zaczęła kaszleć.

- Co Ci? – Spytałam klepiąc bijąc ją po plecach.

- Odpierdol się od moich pleców. – Warknęła na mnie.

- Morda psie. – Zaczęłam się śmiać z mojego suchara.

- Idź do parku sufit malować.

- Takimi odzywkami to mój dziadek konie płoszył! – Zaczęłam udawać lame. Znowu z własnych sucharów. Eh.

- I że te konie miał sufit malować? Fuck logic. – Zaczęła się śmiać. – Dobra ja chce spać. Gdzie ten domek?

- Tu!? – Pokazałam na ten śliczny różowy domek.

- Już bym wolała spać pod mostem niż w tym.. czymś.. – Zaczęła wymachiwać rękami.

- No to idź pod most. – Wyszczerzyłam się.

- Okej. – Wzruszyła ramionami i ruszyła w kierunku po-mostu. – Ej a mogę obok? – Krzyknęła.

- Nie! – Odkrzyknęłam i wyszczerzyłam się do Nialla.

- Dobra Tina, wracaj! – Krzyknął Horan.

- A ja jej nie próbowałam. – Przyznałam się.

- A ja tak. – Blondyn wyszczerzył się do mnie.

- Jestem. – Przed nami wyrosła Tina.

- Rośniesz jak na drożdżach. – Powiedziałam przypominając sobie że niedawno nie sięgała mi do podeszw a teraz stoi tu jako 167cm.

- Który domek jest jeszcze wolny? – Spytała się Nialla na co ten pokazał jej ten niebieski domek. – Klucz. – Pokazała na jego rękę a ten jej dał klucz i pociągnęła go za rękę. Otworzyłam buzie i do nich podbiegłam.

- Dobra, z kim ja mam mieć domek!? – Spytałam zdenerwowana że zostawiają mnie na pastwę losu.

- Harry już jest w różowym. – Uśmiechnął się do mnie Niall. – Może będą dwa łóżka. – Poklepał mnie po głowie.

- Eh. – Jęknęłam. – A co jak nie?

- To masz pecha. – Pokiwał głową.

- A czemu nie mogę mieć z Tiną? – Zadałam najprostsze pytanie na świecie. Ale dla nioch nie. Ja już wiem co oni chcą robić buhahaha.

- Bo my będziemy oglądać filmy. – Tina pomachała mi reklamówką przed nosem.

- Ja też. – Wyszczerzyłam się. – Eh. Ale jeszcze pożałujecie, krowy jedne. – Powiedziałam i odeszłam. – Ja im dam, paszczury jedne. – Gadałam sama do siebie pod nosem. Weszłam do domku z walizkami, który był już otwarty i weszłam do jakiegoś pokoju. – OMG. – Powiedziałam i odwróciłam wzrok a Styles się zaśmiał. Jezu, on stał przede mną w samych bokserkach i jakiejś bluzce. – Sorry. – Powiedziałam stawiając walizki i idąc dalej. Taki mały a taki fajny. Heh. O, widzę kuchnię. Wchodzę i otwieram lodówkę. Bo przecież to ona jest najważniejsza. Tak w ogóle skąd tu jest prąd i w ogóle? Nie ogarniam. Wracając… a co w lodówce? Nic. Pustka. No ale przynajmniej jest jakaś reklamówka na stole. Powsadzałam różne rzeczy do różnych szafek i lodówki. Weszłam do pokoju gdzie Styles siedział na łóżku i klikał coś na telefonie. O, widzę drzwi. Ale musze przejść przez te pomieszczenie. Ciekawość wzięła górę. Poszłam tam i otworzyłam drzwi, a tam łazienka. A już myślałam że będziemy się myć na plaży. Wzięłam pidżamkę i znów tam poszłam. Zrobiłam to co się tam robi i wyszłam kładąc się do łóżka jako pierwsza, bo jako druga to ja nie lubię.

- Idę spać. – Musiałam kogoś poinformować. – Branoc.

- Branoc. – Odpowiedział. Nie musiałam zasypiać w świadomości że leży koło mnie bo nie leżał. Hehs.

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Yo, yo :> I jak tam? Hehs. Jutro dodamy zwiastun <3 Bo dzisiaj nie wiemy czemu się nie da :< Da się jedynie w poście, ale my chcemy w stronie :C Kończą nam się ferie, łe w poniedziałek do szkoły -.- Eh, nie chce. Przeprowadzam się do tego śmietnika przy domu. Nikt mnie nie znajdzie buhahahaha. Odbija mi. Ale Ci. Bye. ~ Jednorożec.

xD Siema! Bosh jestem głodna a mami robi ciastka ;3 YAY!! :D To ten... dzisiaj znowu trochę Niny i rozdział taki zboczony ;D Zboczuchy my ;33 I... WIELKI DZIENY "NIEGRZECZNEMU ANIOŁKOWI" ZA ZWIASTUN!! JESTEŚ WSPANIAŁA <3 !! ^^ ZWIASTUN WSPANIAŁY!! <3 ^^ Dobra nie wiem co tam jeszcze wam pisać wiec PAAAAA <3 AJ LOF JU WSZYSTKICH !! ^^ <3 - taka tam zjarana Daru ;3

Zapomniałabym :o JEDNOROŻEC TEŻ THANK YOU ZA ZWIASTUN <3 AHA, NO I...

2 KOM = NEXT 

Czemu 2? Bo za długo czekania na 3 :D A że nie wiem co jeszcze dopisać to wstawiam Wam Louisa i jego majteczki <3.

 Heh, bye ;* ~ Jednorożec.