TINA
POV
W końcu zadzwonił mój wybawiciel – dzwonek. Poderwałam się z
krzesła i wyszłam z klasy. Nauczyciel coś tam jeszcze pieprzył o balu ale już
nie słuchałam. No bo po co jak nie idę?
Popatrzyłam na plan. Teraz Angielski w 49. Zajebiście. Zrywam
się.
- Teraz mamy tam. – powiedział Bieber wskazując w drugą
stronę niż zamierzałam pójść.
- A kto powiedział że ja chce tam iść? – prychnęłam.
- No chodź. – zaczął siłą mnie ciągnąc.
- Bieber radze mnie
puścić bo nie ręczę za siebie! – wykrzyczałam.
- No chodź. – puścił mnie.
- Nie idę na angielski. – powiedziałam. – Widzimy się na
matmie. – już miałam odchodzić gdy nagle poczułam jak się unoszę.
- Puść mnie pedale jebany! – krzyknęłam a on nic sobie z tego
nie robił. No dzięki Malik. Boże z kim
ja chodzę do klasy.
- Weź odpuść bo mamy się spotkać z Stylesem a ty to
utrudniasz.
- Ja pierdole, kolejny pedał. – powiedziałam gdy byliśmy już
pod klasą.
-Puść mnie! – krzyknęłam mu do ucha.
- Nie, bo uciekniesz. – powiedział ale postawił mnie na
ziemie.
- No weź…. – już miałam uciec gdy Bieber złapał mnie i przyciągnął do siebie.
-Bieber! Weź się ogarnij bo… - zobaczyłam pedała i Alls.
- O elo Alls. – powiedziałam ale nie miałam jak się na nią
rzucić bo Bieber mnie trzymał. Ally schowała się za Stylesa.
- A tobie co? – spytałam i szarpałam się aby się uwolnić
przez co Malik dostał w nos.
- Upss… -powiedziałam nie przestając się szarpać.
- A to kto to? – spytał lokat pedał. Taaaa… mam ksywę na
niego.
-Tina. Nowa. Trzeba ją trzymać bo ucieka. – powiedział
Bieber. Zobaczyłam że All szepcze coś lokatemu a ten odwrócił się w jej stronę
i odpowiedział.
- W towarzystwie się nie szepcze! – zwróciłam im uwagę.
- Bieber debilu puść mnie bo cie w nocy wykastruje! –
krzyknęłam na co osoby ze szkoły odwróciły się i dziwnie na mnie popatrzyły.
- No i co się lampicie?! – krzyknęłam a ci szybko się
odwrócili zajmując się swoimi sprawami.
- Bieber. Puść mnie bo musze iść do toalety. – powiedziałam
już mocno wkurwiona.
- Tak, bo ci uwierzę. – powiedział.
- No przysięgam ci że ide tylko do toalety i wracam za 5
minut. – powiedziałam a on mnie puścił.
- Masz 5 minut potem będzie gorzej. – powiedziała a ja
przewróciłam oczami i pociągnęłam Ally za sobą do toalety.
- Co jest? – zapytałam się przyjaciółki.
- Nie spotykam się z Tobą.
- Dlaczego?
- Bo mój ojciec.
- Ten typ który miał cię głęboko gdzieś?
- Tak. A z resztą… po co Ci to wiedzieć?
- Hmmm.. no nie wiem bo jesteś moją przyjaciółką a ja się
martwie?
- Byłaś.
-CO?! – wytrzeszczyłam oczy.
- W skrócie… dowiedział się, zabronił spotykania z Tobą.
- Ja pierdole.. I ty się go słuchasz?! Od kiedy?!
- Tak, słucham się go. W końcu to mój ojciec, co nie? Od
kiedy? Od zawsze.
- To ja dziękuję za takiego ojca który przez całe życie ma
mnie głęboko gdzieś i nagle po 11 latach postanawia przyjechać i zabraniać ci
wszystkiego. – powiedziałam poirytowana.
- Nie zabrania mi wszystkiego. Ale… Nie wiem.
-Co nie wiesz?
- Czy ty… z resztą, nie ważne.
- Czy ja co? Alls mów.
- Czy ty… naprawdę to zrobiłaś? Przecież… przecież miałyśmy
się przyjaźnić.
-Ale co zrobiłam? Nie rozumiem. On ci coś nagadał? Przecież
wiesz jaki jest. Zrobi wszystko żebyś nie przyjaźniła się ze mną i chłopakami.
- Może i to prawda, ale to jest realistyczne. To wszystko
wyjaśnia. – Powiedziała siadając na kafelkach.
-Ale co wszystko wyjaśnia.. All powiedz o co chodzi. –
powiedziałam i usłyszałam za drzwiami.
- Tins? Jesteś tam? – no oczywiście Bieber bawi się w mojego
tatusia.
- Odpierdol się i nie mów na mnie Tins. – krzyknęłam i
odwróciłam się do All.
- Ok. Tins! – zaśmiał się.
- Wszystko wyjaśnia to… - Podała mi kartkę papieru.
- Co to? – ukucnęłam przy niej.
- Pamiętasz jak do mnie ostatnio dzwoniłaś i mówiłaś że
Patrick jest u Ciebie? Albo to była prawda, albo… - Spojrzała na tą kartkę. –
Przeczytaj.- powiedziała a ja otworzyłam kartkę i zaczęłam czytać.
„Josh, ten twój Patrick jest u mnie przychodzisz? Ally nie
może (na szczęście) nie wytrzymałabym przy niej tyle czasu. Żal mi jej, że
myśli iż się z nią przyjaźnię, ale naj…” – przeczytałam i wybuchnę łam
śmiechem.
-Boże All. To jest jakieś kłamstwo. Ja napisałabym tak :
„Josh, Patrick jest u mnie przychodzisz? Ally nie może (na
nieszczęście) nie wytrzymam bez niej tyle czasu. Szkoda że nie może przyjść” –
poprawiłam to oczywiście pewnie z wielkimi błędami ortograficznymi jak zawsze
to robię i podałam jej kartkę.
- Dobra, powiedzmy że Ci wierzę, ale… on przesadził.
- Bardzo przesadził.
- O której kończysz? – Spytała się stając na równe nogi a ja
pokazałam jej plan. – O 16 u mnie.
Musimy pogadać. – Powiedziała i wyszłyśmy uśmiechnięte z toalety.
- Dobrze mamo. – powiedziałam i popatrzyłam się na nią.
- Bosz.. Tins myślałem że uciekłaś. – powiedział Bieb.
- Bieber ryj! Ally to jest pedał Bieber, pedał Malik i pedał
Horan i pedała Stylesa już znasz. – wyszczerzyłam się do niej. - Pedały to jest
Ally. – powiedziałam a Alls miała duże oczy ze zdziwienia. – Co? – spytałam
zdezorientowana.
- Kurwa… bo ja… bo on… bo oni… bo ja nie… - jąkała się All.
- CO?
- No bo… ja… no i…
- Wysłów się! – krzyknęłam i potrzepałam nią.
- NIE POZNAŁAM STYLESA! O kurwa…
- Aha. To już poznałaś. – wyszczerzyłam się w jej stronę za
co mnie kopnęła. – Ał.. umieram – taa. Siema sarkazm!
*Dryń…* Jak ja tego Ne lubię..
- Ej… kurwa, gdzie jest Styles!?
- Hahaha… obraził się. Hahahhahahhaha – zaczęłam się śmiać. –
a wam co? Języka w gębie zabrakło? Dopiero mieliście tyle do powiedzenia.-
zwróciłam się do Biebera, Malika i Horana.
-Hahaha.. tak bardzo śmieszne Tina. – powiedział do mnie
Horan, chyba pierwszy lub drugi raz od naszego „powiatania”.
-Styles poszedł już na
lekcje.- zwrócił się do All Malik.
- I że mnie zostawił!?
-Uuuuuu… Alls wybucha.. radze się odsunąć. – zaśmiałam się.
- Morda Mendez! – Burknęła.
-Tak ja też cię kocham. Gdzie masz? – spytałam się jej.
- 109, kurwa, przecież
ja nawet nie wiem gdzie to jest. – Przymrużyła oczy.
- Na drugim piętrze. Po schodach prosto i potem w lewo. –
wytłumaczył jej Bieber.
- Serio?! No co ty? Myślałam że po suficie a na schodach
krzywo. – rzuciłam sarkastycznie w jego stronę.
- Dzięki Mrs. Bieber. – Powiedziała, poczochrała go po
włosach.
-Fuuu.. A co jak on ma wszy? Bleee.
- AHAHAHAHAAHAHAHAHAHAHAHAHA… - Rżała jak koń.
-Aha. Fajnie, wzruszyła mnie twoja historia.- rzuciłam do
niej.
- Ale nie płacz. – Pogłaskała mnie po włosach.
-Ally radziłbym ci się pośpieszyć bo Stevans już pewnie jest
w klasie.- powiedział jej blondas.
- Pf… jak możesz mnie wyganiać? Już Cię nie lubię. –
Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i zaczęła biec. No to się wywaliła.
-hahahahahaa.. – wybuchnę łam śmiechem. – boże a go dalej nie
ma? Zmywam się. –powiedziałam i zaczęłam iść w stronę wyjścia szkoły.
- Nie rżyj jak koń! Na przerwie się z Tobą policzę! –
Wykrzyczała i zniknęła mi z pola widzenia. Zaśmiałam się i nagle zostałam
pociągnięta do sali. Dzięki Malik wiesz? Lekcja minęła jako tako.
ALLY
POV
Styles się
chyba na mnie obraził ;/ Ups. Trzeba będzie się z nim pogodzić. Weszłam do
klasy, a tam lekcja. Ile się spóźniłam?
- Pierwszy dzień
w szkole, spóźnienie o 15 minut. – Tylko tyle? Eee tam. Rozglądnęłam się po
klasie. Styles sobie siedzi jakiś zdołowany, ale do tego są jeszcze dwie wolne
ławki. Gdzie usiąść? Nerwowo przegryzłam wargę. – Usiądziesz wreszcie? –
Spytała się już nieźle wkurzona baba.
- T-tak. –
Odpowiedziałam i ruszyłam najpowolniej jak tylko umiałam. Gdzie mam siadać?
Jeśli usiądę osobno już nigdy się do mnie nie odezwie… jeśli usiądę obok to
pomyśli że go lubię. A lubię? No właśnie… Czy ja lubię Harrego Stylesa. Jeśli odpowiem
tak, Tina mnie zabije. Jeśli nie… Styles będzie na mnie dalej mega obrażony.
Kurwa. A może i Tina ich polubi? Raz kozi śmierć. Wyciągnęłam książki i
przykleiłam gumę na spód ławki. Kopnęłam lekko Harrego, ale ten nie reagował.
Zrobiłam to jeszcze raz, tym razem średnio. Kurwa. On w ogóle to czuje!?
Kopnęłam go z całej siły.
- Ałaaa! –
Rozległ się krzyk.
- Sorki, nie
chcąco. – Uśmiechnęłam się najmilej jak tylko umiałam.
- Co tam się
dzieje!? – Spytała się pani Stevans.
- No bo Ally
mnie… - Przerwałam mu moim „AAAAAA!”. – No bo Ally…
- … mnie
przytula. – Powiedziałam mrugając oczami.
- Jakoś nie
widzę. – Powiedział Styles.
- Widzisz.
- Nie widzę.
- WIDZISZ.
- Nie.
- Tak.
- To pokaż.
- Nie!
- Tak!
- Nie lubię
Cię. – Skrzyżowałam palce.
- Lubisz, i
to udowodnisz. – Jestem taka ciekawa co wymyśli.
- Jak? –
Spytałam patrząc na niego jak na idiotę.
- Hugając
mnie. – Pfff… myśli że go hugnę? – Jak mnie nie hugniesz, powiem babie Stevans
co zrobiłaś.
- To był
szantaż?
- Tak jakby.
– Powiedział.
- Hugnę Cię
na przerwie, jeżeli nie powiesz Stevansowej.
- Zgoda. –
Powiedział i wrócił do bazgrania jakichś patyczaków krzyczących „Aaaa to Niall!
On nas zje!”. Ten człowiek jest psychiczny. Wyciągnęłam mój „Zeszyt Szkiców” i
dokańczałam szkic Nathana Sykesa z The Wanted.
- Co to? –
Spytał Harry pokazując na zeszyt.
- Zeszyt. –
Odpowiedziałam głupio.
- Ale nie…
ten człowiek, wygląda jak… - Zaczął wyginać szyje tak, jakby był na ringu. –
Wtf? Ty lubisz tego gościa!? – Niby dalej szeptał, ale jak dla mnie normalnie
mówił.
- No, tak…?
– Odpowiedziałam
- Jak ty
możesz? – Jezu, ten człowiek naprawdę był psychiczny. Wyglądał mniej więcej
tak, jakbym go zdradziła.
- Normalnie.
- Musisz
przestać.
- A bo? –
Zaczyna mnie wnerwiać.
- A bo ty go
nie możesz lubić.
- A niby
dlaczego?
- Eh, Jezu…
baby. Nie ogarnięte. Za dużo mówić. Rób sobie z nim co chcesz.
- A weź się,
jesteś jakiś psychiczny. – Powiedziałam i schowałam moje bazgroły.
- Ładnie
rysujesz.
- Fajnie. –
Powiedziałam i próbowałam skupić się na lekcji, która trwała wieczność. „Dryń”…
Dzwonek. Wolność.
- Lubisz
mnie? – Spytał poruszając brwiami.
- Nie. –
Odpowiedziałam bez mniejszego namysłu.
- A kochasz?
– Zaczął jakoś dziwnie poruszać brwiami.
- Nie, lepiej
kochaj deszcz bo tylko on na Ciebie leci.
- A więc nie
jestem pociągający? – Spytał z tym swoim smutasem.
- Ależ nie,
przecież jesteś pociągający jak spłuczka od klozetu. – Uśmiechnęłam się
sztucznie
Kolejne 3
lekcje trwały wieczność. Znowu lekcja. Skierowałam się do sali nr. 69
- Dzień
dobry. – Powiedział nauczyciel.
- Dzień
dobry. – Odpowiedziała 1/3 klasy. Whohoho, ale się wysilili .
- Dzisiaj
porozmawiamy o balu. Więc tak, odbędzie
się on w Sali gimnastycznej. Każdy musi się jakoś przebrać, za to dostanie
piątkę. Miałem Wam tego nie mówić, no ale cóż. Bal będzie o 19, a skończy się o
23. Nikt Wam nie zabrania wyjść wcześniej. Każdy musi przyjść z parą. Mówiąc
parą, mam na myśli chłopak i dziewczyna. Radzę przyjść Ally, bo jeszcze nie
nałapałaś żadnych ocen, a już kończy się pierwszy dzień. – Westchnęłam i
usiadłam wygodniej na krześle. – Dla zainteresowanych za 2 dni konkurs
plastyczny.
- O czym
dokładnie? – Spytałam.
- Trzeba na
rysować jakiś tam zaczarowany rysunek, ale to powie Wam pan od plastyki, który
przyjdzie jutro do Was na matematykę. – Usłyszałam ciche krzyki radości. – A
teraz, jako że mamy wychowawczą, narysujemy swojego partnera z ławki. – Że co?
Chwila… Harry nie umie ładnie rysować (domyśliłam się po tym jego rysunku),
więc dlaczego ja mam go narysować ładnie? A co tam, narysuję brzydko. – Musicie
spojrzeć na waszego partnera i dokładnie narysować twarz, reszta zależy od Was.
– Spojrzałam na Harrego. Zielone oczy, duży nos… łatwo nie będzie. – Macie
jeszcze 5 minut. – Oznajmił nauczyciel po 35 minutach.
- Gotowe. –
Powiedziałam sama do siebie i przyłożyłam rysunek do klatki piersiowej, żeby
Harry nie mógł go zobaczyć.
- Teraz
pokażcie go swojemu partnerowi. – Powiedział i znowu zaczął przeglądać jakieś
tam papiery.
- Okej, na
3? – Spytał Harry z tą swoją chrypką w głosie.
- Raz… -
Zaczęłam odliczać.
- Dwa…
- Trzy! –
Krzyknęliśmy razem i zaczęliśmy się śmiać. Położyliśmy rysunki na ławce.
- Co ja
robie? – Spytał Harry okazując na namalowaną przeze mnie dłoń.
- Czeszesz
się schabowym. – Odpowiedziałam.
- Czemu mam
tu pryszcza? – Spytałam.
- To twój
nos! – Bronił się Harry.
- Ej co ja…
- Zaczął ale wiedziałam o co mu chodzi, więc go wyprzedziłam.
- Płuczesz
się w kompocie. – Wyszczerzyłam się a ten przewrócił oczami. Schowajcie je do
szafki, a w czwartek je ocenimy i wstawie Wam oceny. – Wytrzeszczyłam oczy, z
resztą tak samo jak i Harry.
*DRYŃ, DRYŃ*
- Odprowadzić
Cię? – Spytał.
- Nie
dzięki, jest zimno.
- I co z
tego? – Spytał, jakby go to wcale nie obchodziło.
- To, że
będzie Ci zimno. – Powiedziałam patrząc na niego od góry do dołu. Usłyszałam
wibracje, spojrzałam na telefon – Tina.
Po wymianie
paru sms i spostrzeżeniu błędów Tiny Harry zaczął :
- Kto to?
- Ktosiek. –
Powiedziałam i wyszłam ze szkoły. Ruszyłam w stronę domu. Cały czas słyszałam
kroki i oddech Harrego za mną. Obróciłam się na pięcie, czego od razu pożałowałam.
Stałam twarzą w twarz z Harrym Stylesem. Dzieliło nas jedynie 5 cm od razu się
cofnęłam.
- Nie powinieneś
mnie tak straszyć. – Powiedziałam i znów zaczęłam iść.
- Dlaczego? –
Spytał i szedł tyłem, przodem do mnie. Nienawidzę takich sytuacji. Wprost ich
nie cierpię. Już nic nie odpowiadałam. Zatrzymałam się przed bramką do mojego
domu.
- Dzięki że
mnie odprowadziłeś. – Powiedziałam i weszłam przez już otwartą bramkę.
Zamknęłam ją, zanim on też zdążył to zrobić.
- Nie
zaprosisz mnie?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz