sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 3

TINA POV
W końcu zadzwonił mój wybawiciel – dzwonek. Poderwałam się z krzesła i wyszłam z klasy. Nauczyciel coś tam jeszcze pieprzył o balu ale już nie słuchałam. No bo po co jak nie idę?
Popatrzyłam na plan. Teraz Angielski w 49. Zajebiście. Zrywam się.
- Teraz mamy tam. – powiedział Bieber wskazując w drugą stronę niż zamierzałam pójść.
- A kto powiedział że ja chce tam iść? – prychnęłam.
- No chodź. – zaczął siłą mnie ciągnąc.
- Bieber  radze mnie puścić bo nie ręczę za siebie! – wykrzyczałam.
- No chodź. – puścił mnie.
- Nie idę na angielski. – powiedziałam. – Widzimy się na matmie. – już miałam odchodzić gdy nagle poczułam jak się unoszę.
- Puść mnie pedale jebany! – krzyknęłam a on nic sobie z tego nie robił. No dzięki Malik.   Boże z kim ja chodzę do klasy.
- Weź odpuść bo mamy się spotkać z Stylesem a ty to utrudniasz.
- Ja pierdole, kolejny pedał. – powiedziałam gdy byliśmy już pod klasą.
-Puść mnie! – krzyknęłam mu do ucha.
- Nie, bo uciekniesz. – powiedział ale postawił mnie na ziemie.
- No weź…. – już miałam uciec gdy Bieber  złapał mnie i przyciągnął do siebie.
-Bieber! Weź się ogarnij bo… - zobaczyłam pedała i Alls.
- O elo Alls. – powiedziałam ale nie miałam jak się na nią rzucić bo Bieber mnie trzymał. Ally schowała się za Stylesa.
- A tobie co? – spytałam i szarpałam się aby się uwolnić przez co Malik dostał w nos.
- Upss… -powiedziałam nie przestając się szarpać.
- A to kto to? – spytał lokat pedał. Taaaa… mam ksywę na niego.
-Tina. Nowa. Trzeba ją trzymać bo ucieka. – powiedział Bieber. Zobaczyłam że All szepcze coś lokatemu a ten odwrócił się w jej stronę i odpowiedział.
- W towarzystwie się nie szepcze! – zwróciłam im uwagę.
- Bieber debilu puść mnie bo cie w nocy wykastruje! – krzyknęłam na co osoby ze szkoły odwróciły się i dziwnie na mnie popatrzyły.
- No i co się lampicie?! – krzyknęłam a ci szybko się odwrócili zajmując się swoimi sprawami.
- Bieber. Puść mnie bo musze iść do toalety. – powiedziałam już mocno wkurwiona.
- Tak, bo ci uwierzę. – powiedział.
- No przysięgam ci że ide tylko do toalety i wracam za 5 minut. – powiedziałam a on mnie puścił.
- Masz 5 minut potem będzie gorzej. – powiedziała a ja przewróciłam oczami i pociągnęłam Ally za sobą do toalety.
- Co jest? – zapytałam się przyjaciółki.
- Nie spotykam się z Tobą.
- Dlaczego?
- Bo mój ojciec.
- Ten typ który miał cię głęboko gdzieś?
- Tak. A z resztą… po co Ci to wiedzieć?
- Hmmm.. no nie wiem bo jesteś moją przyjaciółką a ja się martwie?
- Byłaś.
-CO?! – wytrzeszczyłam oczy.
- W skrócie… dowiedział się, zabronił spotykania z Tobą.
- Ja pierdole.. I ty się go słuchasz?! Od kiedy?!
- Tak, słucham się go. W końcu to mój ojciec, co nie? Od kiedy? Od zawsze.
- To ja dziękuję za takiego ojca który przez całe życie ma mnie głęboko gdzieś i nagle po 11 latach postanawia przyjechać i zabraniać ci wszystkiego. – powiedziałam poirytowana.
- Nie zabrania mi wszystkiego. Ale… Nie wiem.
-Co nie wiesz?
- Czy ty… z resztą, nie ważne.
- Czy ja co? Alls mów.
- Czy ty… naprawdę to zrobiłaś? Przecież… przecież miałyśmy się przyjaźnić.
-Ale co zrobiłam? Nie rozumiem. On ci coś nagadał? Przecież wiesz jaki jest. Zrobi wszystko żebyś nie przyjaźniła się ze mną i chłopakami.
- Może i to prawda, ale to jest realistyczne. To wszystko wyjaśnia. – Powiedziała siadając na kafelkach.
-Ale co wszystko wyjaśnia.. All powiedz o co chodzi. – powiedziałam i usłyszałam za drzwiami.
- Tins? Jesteś tam? – no oczywiście Bieber bawi się w mojego tatusia.
- Odpierdol się i nie mów na mnie Tins. – krzyknęłam i odwróciłam się do All.
- Ok. Tins! – zaśmiał się.
- Wszystko wyjaśnia to… - Podała mi kartkę papieru.
- Co to? – ukucnęłam przy niej.
- Pamiętasz jak do mnie ostatnio dzwoniłaś i mówiłaś że Patrick jest u Ciebie? Albo to była prawda, albo… - Spojrzała na tą kartkę. – Przeczytaj.- powiedziała a ja otworzyłam kartkę i zaczęłam czytać.
„Josh, ten twój Patrick jest u mnie przychodzisz? Ally nie może (na szczęście) nie wytrzymałabym przy niej tyle czasu. Żal mi jej, że myśli iż się z nią przyjaźnię, ale naj…” – przeczytałam i wybuchnę łam śmiechem.
-Boże All. To jest jakieś kłamstwo. Ja napisałabym tak :
„Josh, Patrick jest u mnie przychodzisz? Ally nie może (na nieszczęście) nie wytrzymam bez niej tyle czasu. Szkoda że nie może przyjść” – poprawiłam to oczywiście pewnie z wielkimi błędami ortograficznymi jak zawsze to robię i podałam jej kartkę.
- Dobra, powiedzmy że Ci wierzę, ale… on przesadził.
- Bardzo przesadził.
- O której kończysz? – Spytała się stając na równe nogi a ja pokazałam jej plan.  – O 16 u mnie. Musimy pogadać. – Powiedziała i wyszłyśmy uśmiechnięte z toalety.
- Dobrze mamo. – powiedziałam i popatrzyłam się na nią.
- Bosz.. Tins myślałem że uciekłaś. – powiedział Bieb.
- Bieber ryj! Ally to jest pedał Bieber, pedał Malik i pedał Horan i pedała Stylesa już znasz. – wyszczerzyłam się do niej. - Pedały to jest Ally. – powiedziałam a Alls miała duże oczy ze zdziwienia. – Co? – spytałam zdezorientowana.
- Kurwa… bo ja… bo on… bo oni… bo ja nie… - jąkała się All.
- CO?
- No bo… ja… no i…
- Wysłów się! – krzyknęłam i potrzepałam nią.
- NIE POZNAŁAM STYLESA! O kurwa…
- Aha. To już poznałaś. – wyszczerzyłam się w jej stronę za co mnie kopnęła. – Ał.. umieram – taa. Siema sarkazm!
*Dryń…* Jak ja tego Ne lubię..
- Ej… kurwa, gdzie jest Styles!?
- Hahaha… obraził się. Hahahhahahhaha – zaczęłam się śmiać. – a wam co? Języka w gębie zabrakło? Dopiero mieliście tyle do powiedzenia.- zwróciłam się do Biebera, Malika i Horana.
-Hahaha.. tak bardzo śmieszne Tina. – powiedział do mnie Horan, chyba pierwszy lub drugi raz od naszego „powiatania”.
 -Styles poszedł już na lekcje.- zwrócił się do All Malik.
- I że mnie zostawił!?
-Uuuuuu… Alls wybucha.. radze się odsunąć. – zaśmiałam się.
- Morda Mendez! – Burknęła.
-Tak ja też cię kocham. Gdzie masz? – spytałam się jej.
- 109, kurwa, przecież  ja nawet nie wiem gdzie to jest. – Przymrużyła oczy.
- Na drugim piętrze. Po schodach prosto i potem w lewo. – wytłumaczył jej Bieber.
- Serio?! No co ty? Myślałam że po suficie a na schodach krzywo. – rzuciłam sarkastycznie w jego stronę.
- Dzięki Mrs. Bieber. – Powiedziała, poczochrała go po włosach.
-Fuuu.. A co jak on ma wszy? Bleee.
- AHAHAHAHAAHAHAHAHAHAHAHAHA… - Rżała jak koń.
-Aha. Fajnie, wzruszyła mnie twoja historia.- rzuciłam do niej.
- Ale nie płacz. – Pogłaskała mnie po włosach.
-Ally radziłbym ci się pośpieszyć bo Stevans już pewnie jest w klasie.- powiedział jej blondas.
- Pf… jak możesz mnie wyganiać? Już Cię nie lubię. – Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i zaczęła biec. No to się wywaliła.
-hahahahahaa.. – wybuchnę łam śmiechem. – boże a go dalej nie ma? Zmywam się. –powiedziałam i zaczęłam iść w stronę wyjścia szkoły.
- Nie rżyj jak koń! Na przerwie się z Tobą policzę! – Wykrzyczała i zniknęła mi z pola widzenia. Zaśmiałam się i nagle zostałam pociągnięta do sali. Dzięki Malik wiesz? Lekcja minęła jako tako.
ALLY POV
Styles się chyba na mnie obraził ;/ Ups. Trzeba będzie się z nim pogodzić. Weszłam do klasy, a tam lekcja. Ile się spóźniłam?
- Pierwszy dzień w szkole, spóźnienie o 15 minut. – Tylko tyle? Eee tam. Rozglądnęłam się po klasie. Styles sobie siedzi jakiś zdołowany, ale do tego są jeszcze dwie wolne ławki. Gdzie usiąść? Nerwowo przegryzłam wargę. – Usiądziesz wreszcie? – Spytała się już nieźle wkurzona baba.
- T-tak. – Odpowiedziałam i ruszyłam najpowolniej jak tylko umiałam. Gdzie mam siadać? Jeśli usiądę osobno już nigdy się do mnie nie odezwie… jeśli usiądę obok to pomyśli że go lubię. A lubię? No właśnie… Czy ja lubię Harrego Stylesa. Jeśli odpowiem tak, Tina mnie zabije. Jeśli nie… Styles będzie na mnie dalej mega obrażony. Kurwa. A może i Tina ich polubi? Raz kozi śmierć. Wyciągnęłam książki i przykleiłam gumę na spód ławki. Kopnęłam lekko Harrego, ale ten nie reagował. Zrobiłam to jeszcze raz, tym razem średnio. Kurwa. On w ogóle to czuje!? Kopnęłam go z całej siły.
- Ałaaa! – Rozległ się krzyk.
- Sorki, nie chcąco. – Uśmiechnęłam się najmilej jak tylko umiałam.
- Co tam się dzieje!? – Spytała się pani Stevans.
- No bo Ally mnie… - Przerwałam mu moim „AAAAAA!”. – No bo Ally…
- … mnie przytula. – Powiedziałam mrugając oczami.
- Jakoś nie widzę. – Powiedział Styles.
- Widzisz.
- Nie widzę.
- WIDZISZ.
- Nie.
- Tak.
- To pokaż.
- Nie!
- Tak!
- Nie lubię Cię. – Skrzyżowałam palce.
- Lubisz, i to udowodnisz. – Jestem taka ciekawa co wymyśli.
- Jak? – Spytałam patrząc na niego jak na idiotę.
- Hugając mnie. – Pfff… myśli że go hugnę? – Jak mnie nie hugniesz, powiem babie Stevans co zrobiłaś.
- To był szantaż?
- Tak jakby. – Powiedział.
- Hugnę Cię na przerwie, jeżeli nie powiesz Stevansowej.
- Zgoda. – Powiedział i wrócił do bazgrania jakichś patyczaków krzyczących „Aaaa to Niall! On nas zje!”. Ten człowiek jest psychiczny. Wyciągnęłam mój „Zeszyt Szkiców” i dokańczałam szkic Nathana Sykesa z The Wanted.
- Co to? – Spytał Harry pokazując na zeszyt.
- Zeszyt. – Odpowiedziałam głupio.
- Ale nie… ten człowiek, wygląda jak… - Zaczął wyginać szyje tak, jakby był na ringu. – Wtf? Ty lubisz tego gościa!? – Niby dalej szeptał, ale jak dla mnie normalnie mówił.
- No, tak…? – Odpowiedziałam
- Jak ty możesz? – Jezu, ten człowiek naprawdę był psychiczny. Wyglądał mniej więcej tak, jakbym go zdradziła.
- Normalnie.
- Musisz przestać.
- A bo? – Zaczyna mnie wnerwiać.
- A bo ty go nie możesz lubić.
- A niby dlaczego?
- Eh, Jezu… baby. Nie ogarnięte. Za dużo mówić. Rób sobie z nim co chcesz.
- A weź się, jesteś jakiś psychiczny. – Powiedziałam i schowałam moje bazgroły.
- Ładnie rysujesz.
- Fajnie. – Powiedziałam i próbowałam skupić się na lekcji, która trwała wieczność. „Dryń”… Dzwonek. Wolność.
- Lubisz mnie? – Spytał poruszając brwiami.
- Nie. – Odpowiedziałam bez mniejszego namysłu.
- A kochasz? – Zaczął jakoś dziwnie poruszać brwiami.
- Nie, lepiej kochaj deszcz bo tylko on na Ciebie leci.
- A więc nie jestem pociągający? – Spytał z tym swoim smutasem.
- Ależ nie, przecież jesteś pociągający jak spłuczka od klozetu. – Uśmiechnęłam się sztucznie
Kolejne 3 lekcje trwały wieczność. Znowu lekcja. Skierowałam się do sali nr. 69
- Dzień dobry. – Powiedział nauczyciel.
- Dzień dobry. – Odpowiedziała 1/3 klasy. Whohoho, ale się wysilili .
- Dzisiaj porozmawiamy o balu.  Więc tak, odbędzie się on w Sali gimnastycznej. Każdy musi się jakoś przebrać, za to dostanie piątkę. Miałem Wam tego nie mówić, no ale cóż. Bal będzie o 19, a skończy się o 23. Nikt Wam nie zabrania wyjść wcześniej. Każdy musi przyjść z parą. Mówiąc parą, mam na myśli chłopak i dziewczyna. Radzę przyjść Ally, bo jeszcze nie nałapałaś żadnych ocen, a już kończy się pierwszy dzień. – Westchnęłam i usiadłam wygodniej na krześle. – Dla zainteresowanych za 2 dni konkurs plastyczny.
- O czym dokładnie? – Spytałam.
- Trzeba na rysować jakiś tam zaczarowany rysunek, ale to powie Wam pan od plastyki, który przyjdzie jutro do Was na matematykę. – Usłyszałam ciche krzyki radości. – A teraz, jako że mamy wychowawczą, narysujemy swojego partnera z ławki. – Że co? Chwila… Harry nie umie ładnie rysować (domyśliłam się po tym jego rysunku), więc dlaczego ja mam go narysować ładnie? A co tam, narysuję brzydko. – Musicie spojrzeć na waszego partnera i dokładnie narysować twarz, reszta zależy od Was. – Spojrzałam na Harrego. Zielone oczy, duży nos… łatwo nie będzie. – Macie jeszcze 5 minut. – Oznajmił nauczyciel po 35 minutach.
- Gotowe. – Powiedziałam sama do siebie i przyłożyłam rysunek do klatki piersiowej, żeby Harry nie mógł go zobaczyć.
- Teraz pokażcie go swojemu partnerowi. – Powiedział i znowu zaczął przeglądać jakieś tam papiery.
- Okej, na 3? – Spytał Harry z tą swoją chrypką w głosie.
- Raz… - Zaczęłam odliczać.
- Dwa…
- Trzy! – Krzyknęliśmy razem i zaczęliśmy się śmiać. Położyliśmy rysunki na ławce.
- Co ja robie? – Spytał Harry okazując na namalowaną przeze mnie dłoń.
- Czeszesz się schabowym. – Odpowiedziałam.
- Czemu mam tu pryszcza? – Spytałam.
- To twój nos! – Bronił się Harry.
- Ej co ja… - Zaczął ale wiedziałam o co mu chodzi, więc go wyprzedziłam.
- Płuczesz się w kompocie. – Wyszczerzyłam się a ten przewrócił oczami. Schowajcie je do szafki, a w czwartek je ocenimy i wstawie Wam oceny. – Wytrzeszczyłam oczy, z resztą tak samo jak i Harry.
*DRYŃ, DRYŃ*
- Odprowadzić Cię? – Spytał.
- Nie dzięki, jest zimno.
- I co z tego? – Spytał, jakby go to wcale nie obchodziło.
- To, że będzie Ci zimno. – Powiedziałam patrząc na niego od góry do dołu. Usłyszałam wibracje, spojrzałam na telefon – Tina.

Po wymianie paru sms i spostrzeżeniu błędów Tiny Harry zaczął :
- Kto to?
- Ktosiek. – Powiedziałam i wyszłam ze szkoły. Ruszyłam w stronę domu. Cały czas słyszałam kroki i oddech Harrego za mną. Obróciłam się na pięcie, czego od razu pożałowałam. Stałam twarzą w twarz z Harrym Stylesem. Dzieliło nas jedynie 5 cm od razu się cofnęłam.
- Nie powinieneś mnie tak straszyć. – Powiedziałam i znów zaczęłam iść.
- Dlaczego? – Spytał i szedł tyłem, przodem do mnie. Nienawidzę takich sytuacji. Wprost ich nie cierpię. Już nic nie odpowiadałam. Zatrzymałam się przed bramką do mojego domu.
- Dzięki że mnie odprowadziłeś. – Powiedziałam i weszłam przez już otwartą bramkę. Zamknęłam ją, zanim on też zdążył to zrobić.
- Nie zaprosisz mnie?...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz