ALLY POV
„Dryń, dryń!”.
Cholerny budzik. Wzięłam strój, który miałam zamiar założyć do szkoły.
[KLIK]
- Ally! –
Usłyszałam po chwili moją siostrę, wbiegającą do pokoju. Chwila… przecież
zamykałam drzwi, tak? Mniejsza… - Wczoraj była tu Tina. – Powiedziała siadając
na moim łóżku. – Widać że się martwiła…
- Pati… -
Przerwałam jej. – Słyszałaś wczoraj tatę? Nie chcę o tym słuchać. – Wzięłam
swoją torbę i położyłam koło siebie.
- Ale…
przecież Wy… - Pati chyba za bardzo przywiązała się do Tiny… no tak, w końcu
tyle czasu z nią spędzałam. Przyzwyczaiła się do tego że nocami mnie nie ma,
lub Tina śpi u mnie… do tego, że cały czas gdzieś wychodziłyśmy… i nawet do
tego że razem z Tiną, pomagałyśmy jej w sprawach chłopców. Ale zrozumiałam że
tato i mama mają rację. Racja, byłam na nich zła… ale to moi rodzice tak? No
właśnie… moi rodzice… nie interesujący się mną, nie zwracający na mnie uwagę… I
co mam teraz zrobić? Spotykać się z Tiną, czy nie spotykać? Na razie wybieram
tą drugą opcję. NA RAZIE.
- Wiem, ale
na razie wolę posłuchać rodziców. – Uśmiechnęłam się do niej i wstałam
pozostawiając ją samą. Chwyciłam za portfel i ruszyłam w stronę nowej szkoły.
Obawiałam się najgorszego – Tiny. Ona nie odpuści, co nie? Skierowałam się w
stronę sekretariatu.
- Dzień
dobry. – Przywitałam się posyłając kobiecie miły uśmiech. – Przyszłam po
kluczyk do szafki. – Powiedziałam od razu siadając na krześle.
- Nazwisko?
– Whoh, ależ ona miła…
- Jeferson.
– Podała mi kluczyk i plan lekcji. Wyszłam od razu, bo za miła to ona
zdecydowanie nie jest. Szafka numer… 269 Pierwsza lekcja… angielski. Eh… i
tylko jeden dzień na dziewiątą. Dzwonek za minutę. Wyciszyłam telefon i
rozejrzałam się w około. Jak tu ogarnąć tą szkołę?
- Hej, sory,
ale jestem nowa… Gdzie tu jest sala nr. 49? – Spytałam się rudowłosej
dziewczyny, która w przeciwieństwie do mnie wyglądała jak anioł.
- W prawo i
przy drugim zakręcie w lewo. – Wyjaśniła wymachując palcem na mówione strony.
- Dzięki. –
Poszłam w kierunku jaki wyznaczyła mi nowo poznana dziewczyna. Weszłam do sali
w której nauczyciel już prowadził lekcję.
- Dzień
dobry. – Przywitałam się. Wyglądał na 25 lat i był nawet przystojny.
- W samą
porę. – Uśmiechnął się i gestem ręki kazał podejść. – Poznajcie naszą nową
uczennicę, Allyson Jeferson. – Powiedział a ja podniosłam rękę bez machania. –
A no tak, możesz usiąść… w wolnym miejscu. – Powiedział gdy skapnął się że
wolne miejsce jest tylko jedno. Chwila… a gdzie Tina!? Nie przyszła? A może…
jesteśmy w osobnej klasie?
-
Przepraszam, ale ja chyba pomyliłam klasy. – Powiedziałam. – Nie ma tu Tiny,
Tiny Mandez.
- Nie, nie
pomyliłaś. Twoi rodzice prosili o przeniesienie Cię do innej klasy. – Że co? A
może to i lepiej? – Usiądź, proszę. – Bez już jakichkolwiek dyskusji podniosłam
wzrok na klasę. Jeszcze jedno oglądnięcie się… i ruszyłam. Usiadłam koło
znajomej mi twarzy. Burza loków na głowie(?). Chłopak obrócił się w moją
stronę.
- Cześć,
jestem Harry…
TINA POV
7.20. Zajebiście.
Alls pewnie zaspała. Trudno. Weszłam pod prysznic i szybko się odświeżyłam.
Wysuszyłam włosy i spięłam je w koński ogon. Ubrałam przygotowane wczoraj
ciuchy i wyszłam z domu kierując się do szkoły. Szybko odnalazłam drogę do
sekretariatu.
- Dobry. –
rzuciłam na odczepne.
- Dobry. –
tak samo odpowiedziała kobieta.
- Chce ten
klucz do szafki i plan czy coś. – powiedziałam.
- Nazwisko?
– spytała.
- Mendez. –
odpowiedziałam. Z tego co wiem był już dzwonek na lekcje bo na korytarzach
pustki.
- Proszę. –
powiedziała i wręczyła mi to co chciałam.
Wyszłam bez
słowa i udałam się pod moją szafkę. Wrzuciłam tam książki i bez niczego udałam
się na wychowawczą w sali 124. Zgadywałam że jest to na drugim piętrze i nie
myliłam się. Dotarłam na miejsce. Minęło 10 minut lekcji. Dlaczego tak mało?
Weszłam do sali.
- Dobry. –
powiedziałam od niechcenia.
- O pani
Mendez postanowiła się pojawić. – powiedział chyba dla żartu ale to było wręcz
żałosne. Kolo po 25 co najmniej.
- Taaa… mogę
usiąść? - spytałam.
-A może byś
się przedstawiła? – spytał.
- Tina. –
odpowiedziałam i przeskanowałam wzrokiem klasę.
No tak
oczywiście Horan i Malik z One Dyrekszn i ten Bieber. Boszz.. widzisz i nie
grzmisz. Na moje nieszczęście Ally nie było w klasie a wolne miejsce było koło
tego blondyna. Fuu.? Ruszyłam w tamtym kierunku.
- Jestem
Niall. – wyciągnął do mnie dłoń. Popatrzyłam z odrazą na niego.
- Taa..
Fajnie. – powiedziałam.
- Więc Tina
nazywam się Ian Peterson i jestem twoim wychowawcą oraz nauczycielem muzyki. –
ta bo mi to do życia potrzebne.
- Ktoś z was
musi oprowadzić waszą nową koleżankę po szkole, kto chętny? – spytał.
- Nie jestem
ich koleżanką. – warknęłam.
- To co
kolegą? – spytał a cała klasa buchnęła śmiechem.
- Taa..
Bardzo śmieszne. – powiedziałam.
- Tina. Nie
bądź sztywna. – powiedział mój wychowawca.
- Boże
dajcie mi spokój. Sama się oprowadzę? Jasne? – spytałam i wszyscy zamilkli. –
Dziękuje.
- Ostra… -
poleciał komentarz.
- Morda! –
odwarknęłam poirytowana.
Już w
spokoju przeleciały ostatnie minuty lekcji.
- Nie. Ty
się jej spytasz. – usłyszałam szept.
- Dlaczego
ja? – zapytał przestraszony Irlandczyk.
- Ty to
wymyśliłeś więc ty pytasz, proste. – powiedział Bieber.
- Ja się jej
boje. – domyśliłam się że rozmowa jest o mnie więc postanowiłam dalej
podsłuchiwać.
- No
przestań. Baby się boisz? – spytał mulat.
- Jak taki
odważny jesteś to idź się jej spytaj.
- Dobra,
idę. – niepewnym krokiem podszedł do mnie Malik.
- Emmm..
cześć. – powiedział.
- Co chcesz?
- Bo.. Ten..
No.. Niall się chciał spytać czy ma cię oprowadzić.
- Nie
słyszałeś co mówiłam na lekcji? Jacyś głusi jesteście? – spytałam na co wszyscy
się skulili.
- Dlaczego
jesteś taka wredna? – zapytał Bieber.
- Bo lubie.
– powiedziałam. I nagle.. WTF?!?! CZY TAM JEST ALL?! I TO Z TYM PEDAŁEM
STYLESEM?
- Czy tam
nie jest przypadkiem ten wasz Styles? – zapytałam na co popatrzyli w tą stronę
co ja.
- T..Tak. –
powiedział Mulat.
- O kurwa… -
powiedziałam i siadłam na ławce.
- W ogóle co
my teraz mamy? – spytał się ich blondyn.
- Chyba
Fize. – odpowiedział mu Bieber.
- Masz
przejebane Tina. – skitował blondas.
-WHY? –
zapytałam.
- Bo Johnson
jest przewrażliwiony na punkcie mundurka. A ty jesteś ubrana TAK. – powiedział
Bieber.
- Chuj mu w
dupe? – spytałam. W ogóle po co z nimi gadam?
*DRYŃŃ*
Równo z
dzwonkiem pojawił się ten od fizy. Jaki punktualny.
Weszliśmy do
klasy a ja od razu skierowałam się na koniec klasy. Koło mnie usiadł blondyn.
To chyba jego miejsce bo nikt się tam nie pchał.
Zaczął
sprawdzać obecność. Ostatnia byłam ja.
- I…. Tina
Mendez? – spytał.
- Jestem. –
powiedziałam i podniosłam głowę.
- Droga damo
wiesz że obowiązuje tu mundurek? – spytał. Już miałam mu odpowiedzieć gdy.
- Ona wie
psze pana tyle że jest nowa i dzisiaj się dowiedziała. – odpowiedział Bieber.
„CO TO BYŁO?!” – napisałam mu kartkę.
- Dobrze,
mam nadzieje że jutro pojawisz się w mundurku.
„Ratuje ci
dupe ;)” odpisał. „A czy prosiłam?” spytałam poirytowana.
„Przepraszam.”
Odpisał, nie chciało mi się już z nim pisać więc włożyłam do uszów słuchawki i
tak spędziłam całą lekcje.
ALLY
POV
- Cześć,
jestem Harry… - Harry… te imie… Zostawmy to na później.
- Ally. –
Powiedziałam z grzeczności. Chłopak wystawił dłoń, ale ją zignorowałam po
pretekstem „nie-widze-jej”.
- Z okazji
tego, że za 4 dni mamy walentynki… organizujemy bal w naszej szkole. Będzie on
na dworze lub sali gimnastycznej. Więcej szczegółów poda Wam wasz wychowawca. –
Bal, tak? Trzeba mieć pary? Trzeba się przebrać? Tina tam będzie? Za dużo
myślenia, zaraz mi się alarm włączy.
- Aha, Harry…
skoro Ally siedzi
z Tobą, to ty ją oprowadzisz po szkole.
– Powiedział
nauczyciel, na co ten zaczął się do mnie szczerzyć. Wywróciłam oczami. –
Dzisiaj na lekcji… - Cała lekcja była nudna, ale za minutę dzwonek. Nerwowo zaczęłam
gnieść kartkę papieru. On się na mnie gapił. Palant. Czego ja się tak boje? Go?
Pf… dużego dziecka się boje? Nie możliwe. Ciekawe kim on jest. „Dryń!”. Okej,
teraz ma mnie oprowadzić, czyli najgorszy moment. Zaczęłam pakować moje książki
najpowolniej jak tylko umiałam.
- Możesz się
pośpieszyć? – Spytał w końcu.
- Możesz
sobie iść. – Prychnęłam.
- Jaka
pyskata… dlaczego?
- Ciekawość
to pierwszy stopień do piekła. – Uśmiechnęłam się sztucznie i skierowałam w stronę
wyjścia najszybciej jak umiałam. Gdyby nie miał takich nóg, pewnie by mnie nie
dogonił. Jezu, nawet moje to nic z porównaniem do jego. Jeszcze bardziej go nie
lubię. Ten cały „Harry” mnie wyprzedził i gestem ręki pokazał żebym szła za
nim. Wywróciłam oczami. Cóż, nie pozostaje mi nic innego niż… iść za nim.
- Dlaczego
taka jesteś? – Spytał.
- Dlaczego
taki jesteś? – Zaczęłam go przedrzeźniać.
- Ej…
- Ej…
- Możesz
przestać!?
- Możesz
przestać!? – No i cel osiągnięty. Wkurzenie lokowatego odhaczone.
- Jak zaraz
nie przestaniesz, to coś zrobie!
- Jak zaraz
nie przestaniesz, to coś zrobie!
- Co? –
Spytał poruszając brwiami.
- Nic. –
Prychnęłam i poszłam do przodu. – Miałeś mnie chyba oprowadzić, czyli…
pokazywać sale? A nie GADAĆ ZE MNĄ. – Ostatnie trzy słowa wypowiedziałam z
odrazą.
- To nie
moja wina że jesteś taka… - Zawahał się.
- Jaka? –
Obróciłam się w jego stronę.
- Taka…
- Wredna?
Nie miła?
- Nie…
- A więc
jaka? – Spytałam już nieco podenerwowana.
- … inna. –
Powiedział nadal zamyślony.
-
Oprowadzisz mnie w końcu, czy nadal będziesz ze mną gadać?
- Gadać. –
Wyszczerzył się. Ale się trafił… eh.
- Ja jednak
wolę tą pierwszą opcję. – Powiedziałam.
- No okej,
ale musisz coś dla mnie zrobić.
- Co
takiego? – Ta całą sytuacja… strach, niepewność…
- Powiedz mi
który masz numer do szafki. – Zrobił taką dziwną minę.
- 269.
Chwila… co ty kombinujesz?
- Nie, nic.
A teraz choć, przecież mam cię oprowadzić… - Jak powiedział tak zrobił. „Dryń”.
– Co mamy? – Spytał patrząc na mój plan.
- Em…
muzyka. Sala nr. 15
- Tam. – Powiedział
i złapał mnie za nadgarstek, ciągnąc za sobą.
- Ała. –
Syknęłam.
- Sorki. –
Powiedział i znowu to zrobił. Popatrzył na mnie TYM wzrokiem. Tym z kota w
Shreku. Ma takie ładne, zielone… chwila. Co ja kurwa wygaduje.
- Dobra,
otwieraj te drzwi. – Powiedziałam.
- Dzień
dobry. – Przywitał się Styles.
- Sory, za
spóźnienie ten o tutaj mnie oprowadzał. – Skierowałam się w stronę wolnej
ławki. Były dwie, czyli mam farta. Teraz jak nie trafić na jego. Ene due…
- Nie
usiądziesz obok mnie? – Zrobił takie oczka.
- Po co? –
Spytałam kładąc plecak na krzesło.
- Bo… eee… w
twojej ławce siedzi taki grubas. On jest z potu. – Podrapał się po głowie.
- Wszy masz?
– Cała klasa wybuchła śmiechem.
- Cisza,
cisza! – Uciszał nas nauczyciel.
- Wolę
usiąść koło grubasa niż zapchlonego lokowanego człowieka… - Styles kłamał,
żaden spocony człowiek nawet nie chodził z nami do klasy. Lekcja minęła dość
szybko, w końcu całą szkicowałam…
Fajne ;D Styles ma wszy.
OdpowiedzUsuń