TINA POV
Francuski i
matma dość szybko minęły. Teraz czas na moje 2 ulubione lekcje. WF. W szatni
zakolegowałam się z Seleną. Też uwielbia sport więc spoko.
Na pierwszym
wf grałyśmy w nogę. Pani Eden powiedziała abym została po lekcjach bo chce ze
mną porozmawiać. Gdy wróciłam do szatni miałam jednego sms od Josh’a.
Napisałam też
Alls że będę trochę później. I zadzwonił dzwonek na lekcje. Udałam się na małą
sale gdzie całą lekcje graliśmy w siatkówkę. Następnie zostałam pod pokojem dla
wf’istów czekając na tą kolesiówe.
- Tina,
chciałabyś brać udział w meczu?
- A kiedy?-
spytałam.
- W tą
sobotę.
-Chętnie. –
ustaliłyśmy szczegóły i wyszłam ze szkoły.
- No w
końcu. – usłyszałam głos za sobą. Boże, wszyscy tylko nie on.
- Co? –
zapytałam i odwróciłam się w stronę gdzie stało 6 znajomych mi twarzy.
- Idziemy
cię odprowadzić. – powiedział mulat.
- No chyba
was pojebało. – powiedziałam w ich strone.
Napisałam
sms do Josh’a.
Po czym
poszłam w stronę mojego domu aby zostawić torbę. Ruszyłam więc w tamtą stronę a oni za mną.
- Będziecie
tak za mną chodzić? - spytałam się nawet
nie odwracając się w ich stronę.
- Tak. –
powiedzieli wszyscy.
- Okej. A co
jak powiem że to mi się nie podoba? – spytałam się zatrzymując się i szybko
odwracając przez co wpadłam na blondyna.
- Ałłł… Patrz
jak chodzisz głąbie. – powiedziałam.
- Tins,
odpuść. – powiedział Bieber przyciągając mnie do siebie jakby wyczuwając że
rzucę się na Horana z pięściami.
-Bieber
pedale puść mnie! – wyrwałam mu się.
- Jak
jeszcze raz ktoś mnie dotknie zdobędę wasze adresy i przyjdę do was w noc i was
wykastruje. Jasne? – zapytałam groźnie na co wszyscy pokiwali głowami tylko
Bieber wywrócił oczami. Chyba przestało to na niego działać. Trzeba coś innego
wymyśleć.
Weszłam
przez furtkę otwierając tylko drzwi i wrzucając do domu torbę po czym z
powrotem go zakluczyłam. Wszyscy stali pod moją furtką.
- Tins
skarbie, wiesz że jesteś moją sąsiadką? – wyszczerzył się Bieber.
- Bieber
debilu wiesz że to lepiej? Nie będę musiała tak daleko zapierdalać bo ty jesteś
pierwszy na mojej liście „Wykastrować pedałów”. – uśmiechnęłam się sztucznie i
ruszyłam w stronę domu All.
- Tins. –
odwrócił mnie w swoją stronę pedał Bieber.
- Czy ja
wyraziłam się nie jasno? Naprawdę chcesz
jeszcze dzisiaj zostać TEGO pozbawiony?
- Tina, daj
już spokój, czemu jesteś taka wredna? – spytał się mnie.
- Nie twój
zasrany interes. – warknęłam i ruszyłam przed siebie.
Po dwóch
minutach które minęły spokojnie doszłam do domu All.
- Dziękuję
panom ochroniarzom że bezpiecznie dotarłam na miejsce ale kasy nie będzie bo
wkurwialiście mnie po drodze. Dziękuję, dobranoc. – powiedziałam i weszłam do
domu All.
-All!
Jesteś? – wydarłam się na cały dom. – o elo Pat. – przywitałam się z Patricią.
- Ally jest na górze? – spytałam a ta pokiwała głową więc tam się udałam. Weszłam do pokoju blondynki i rzuciłam się na
nią.
-Siemaaa!!!
– wykrzyczałam jej do ucha.
-Duuusisz! –
zrobiła to samo.
- Oj tam oj
tam. – powiedziałam odsuwając się od niej.
- Okej, skup
się. Musimy porozmawiać. – Chwyciła plik papierów. – Patrz, to ten list… a to
jakieś podania. Spójrz na pismo.
- OMG. Ale
to jest strasznie podobne.
- No wiem,
ale spójrz na… y, a i p. – powiedziała pokazując powiedziane litery.
- Ale kto
mógł napisać ten list? A twoja mama.? -
zapytałam.
- Nie wiem
jak ona pisze. – Odłożyła plik papierów i usiadła po turecku na łóżku.
- A jest
teraz w domu? – spytałam a ona popatrzyła na mnie jak na idiotkę.
- A kiedy
ona jest w domu? – Spytała w końcu.
- A może by
tak zajrzeć do jej sypialni i tak całkiem niechcąco otworzyć szufladę i jeszcze
bardziej niechcąco sprawdzić jak ona pisze? – spytałam się jej a ona popatrzyła
na mnie jak na Einsteina.
- To całkiem niezły pomysł, ale jak drzwi znowu będą
zamknięte? Chodź! – Pociągnęła mnie za rękę.
- No proszę cię. A nie pamiętasz jak mój kuzyn
przyjechał i otwierałam drzwi wsuwką żeby zdobyć słodycze? – zapytałam.
- Nie. – Wystawiła mi język. – Ej ty, pacz! Otwarte!
- Yey. To fajnie bo nie mam dzisiaj wsuwki. – zaczęłam
się śmiać.
- Nie rżyj już jak koń, tylko szukaj! – Poganiała mnie
pchając do środka.
- No już, już. Okres masz? – powiedziałam i zaczęłam
otwierać różne szuflady.
- Chodź tu! Widzisz to? Ale dlaczego… ja nic nie
wiedziałam?
- Co? – zapytałam podchodząc do niej.
- Rachunek… 20000 €(na polskie : 61 454,00)…
- O kurwa…. – powiedziałam przytulając All.
- Rok 2013… Miesiąc… grudzień… Szukaj coś jeszcze. Może jeszcze o czymś
nie wiem.
- Ale patrz na to. Wyniki badań na ojcostwo. Twoim ojcem jest Simon a nie
Robert Jeferson.
- Tu pisze gdzie mieszka… Holmes Chapel. Ej to wszystko ma sens. To
dlatego się przeprowadziłam.
- Patrz numer telefonu. Dzwoń! – poganiałam dziewczynę.
- No ok, ale… na razie chce tylko poznać jego głos. – powiedziała
wyciągając telefon i wpisując numer.
- Daj na głośno mówiący. – powiedziałam co zrobiła dziewczyna.
- Jakby co powiesz że to pomyłka. – Powiedziała szybko i po chwili
usłyszałyśmy męskie „Halo”.
- Dzień Dobry czy rozmawiam z panem Simonem Cowellem? – spytałam.
- O nie, nie… chłopcy na razie mają wolne, nic z tego. A gdzie chciałaś
koncert? Może dadzą za miesiąc.
- Ja.. znaczy my nie chcemy żadnego koncertu.
- Tak, tak… autograf? Podajcie swój adres.
- Niech pan nas posłucha. Dzwonię w sprawie Allyson. – Powiedziałam a
Ally już ruszała ręką przy szyi, żebym się zamknęła.
- Jak teraz nie powiesz że to pomyłka to się załamie. – Szepnęła. –
Please. – Dodała.
- A przepraszam tylko upomniałam koleżankę. Tak chcę ich autograf. –
powiedziałam podając mu mój adres i imię oraz się rozłączyłam.
- Jutro to dostaniemy… ciekawe o kogo chodzi.
- Już się boję. – Zaśmiała się sztucznie. Wiedziałam że sztucznie.
- Dobra szukajmy jakiegoś podpisu czy coś
twojej mamy. – powiedziałam grzebiąc w szufladzie. – O mam tu coś. –
powiedziałam podając jej kilka kartek.
- O nie, nie, nie… jeśli to znowu takie coś to ja dziękuję. Mam koniec
wrażeń na dzisiaj. – Oddała mi je.
- „Dziękujemy za kupno domu na ulicy 19 Stanley
Road, London, England, Wielka Brytania. Gwarantujemy spokój i ciszę…” i tak
dalej i podpis twojej mamy i ojca. Coś mi tu śmierdzi. – powiedziałam.
- To śmieci. Patricia je wynosi.
- Nie to, dobra to też ale to jest tak napisane. Spójrz, tak
dziwnie. – powiedziałam dając jej kartkę.
- Ej, tak samo. To napisała… moja matka! Mam nadzieję że prawdziwa.
– Zrobiła taką dziwną minę, zgaduję że numer 8.
- Musisz z nią porozmawiać.
- Ta, masz rację. Tylko kiedy?
- O której ona zazwyczaj wraca? – spytałam.
- Dzisiaj mówiła że wcześniej… chyba coś między 19-21.
- No to wtedy. – powiedziałam.
- Ally!? – otworzyły się drzwi wejściowe.
- To mój ojciec! Ja pierdole chowaj to, szybko! –
powiedziała, wrzuciłam kartki do szuflady i szybko wybiegłyśmy z sypialni do
pokoju All..
- Ide do łazienki. – powiedziałam jej na co ta pokiwała głową.
- To ja do szafy! Włącz prysznic! Niby się kąpie! – Powiedziała i znikła w szafie. Weszłam do łazienki zakluczając ją i puszczając piosenkę Maroon 5- Moves Like Jagger ft. Christina Aguilera {http://www.youtube.com/watch?v=iEPTlhBmwRg} oraz włączając prysznic. Słyszałam jak jej ojciec dobija się do łazienki. Odpuścił po 4 minutach i wyszedł z pokoju po czym wybuchnęłam śmiechem.
Usłyszałam też śmiech All więc zakręciłam prysznic i wyszłam. Podeszłam do szafy po czym ją otworzyłam a All wypadła wpadając na mnie po czym razem upadłyśmy na podłogę nie przestając się śmiać.
- Ej, ja może do niego pójdę? – Mówiła podczas śmiechu po czym ze mnie zeszła.
-Idź. – również nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Poczekaj. – Powiedziała i spojrzała na One Dyrekszom. – Już mi przeszedł śmiech. – Oznajmiła. – Poczekaj tu. – I se poszła. Słyszałam rozmowę dzięki tym wentylacją. Przynajmniej do czegoś się nadają :
- Ally, nareszcie. Brałaś prysznic?
- No raczej.
- To dlaczego nie masz mokrych włosów? – Dopytwał.
- Bo mam czepek. – Odpowiedziała bez mniejszego zastanowienia.
- Musimy porozmawiać, Ally.
- Wiem, musimy porozmawiać, Robert.
- Nie zaczynaj, mów.
- Okej, po pierwsze… dlaczego mama napisała ten list, a ty go mnie dałeś!?
- Ally, to nie tak. Po prostu, ta cała Tina… - Przerwała mu.
- Ta cała Tina to moja przyjaciółka, a tobie nic do tego!
- No okej, przepraszam…
- Zamknij się! Gadaj, co to ma być. – Zgaduje że podała mu ten test.
- Po pierwsze odzywaj się do mnie normalnie! Jestem twoim ojcem!
- Oh, czyżby? – Usłyszałam szybkie kroki. – Musisz mi pomóc. – Zwróciła się do mnie i zeszłyśmy razem.
- Skąd to wzięłaś, Ally? – Spytał niedowierzając.
- To akurat… moja sprawa. To prawda?
- Ja… - Podrapał się po łepetynie. – Tak. – Wróciłyśmy do pokoju.
- Co teraz zamierzasz zrobić? – spytałam. – Możesz u mnie pomieszkać jak chcesz. – powiedziałam przytulając ją.
- Muszę to przemyśleć. Mam 3 opcje… pierwsza – zostać w domu i udawać że nic się nie wydarzyło.
- Dobrze wiemy że to odpada. – powiedziałam.
- Druga – Przeprowadzić się do Ciebie, a potem poszukać mieszkania… albo trzecia.
- Ta druga, ale nie musisz szukać mieszkania. Możesz mieszkać tam ile chcesz. A trzecia? – spytałam jej.
- Dzięki. A trzecia… odnaleźć mojego ojca. Prawdziwego ojca. A potem się zobaczy.
- Możemy zrobić tak, dzisiaj i przez kilka następnych dni, a jak będziesz gotowa, razem poszukamy twojego ojca. – uśmiechnęłam się do niej i przypomniałam sobie że miałam iść jeszcze do Josh’a. Napisałam do niego.
-Co ty na to? – spytałam się przyjaciółki.
- Nie wiem. Ale w sumie. Muszę to przemyśleć. Ej, dlaczego… tak bardzo ich nie lubisz?
- Kogo? – spytałam. – A jutro o 18 w skateparku musimy być i masz pozdrowienia od Josh’a. – powiedziałam jej.
- Też go pozdro. One d. I Justina…
- Bo to pedały? – spytałam ironicznie.
- A czy oni mają chłopaków? Poza tym… ten blondyn Nill dziwnie się na ciebie patrzy. – Szturchnęła mnie w ramie.
- Hhaha.. Podsłuchałam ich rozmowe i ten blondas powiedział że się mnie boi. – powiedziałam przypominając sobie ich rozmowe a All wybuchła śmiechem.
-To wszystko wyjaśnia. – powiedziała zwijając się ze śmiechu.
- Dobra All, ogarnij dupe i idziemy do mnie. Pakuj się, chociaż masz u mnie swoje ciuchy więc jak chcesz. – powiedziałam przypominając sobie jak dała mi swoje ciuchy do szafy w razie „W” i na odwrót.
- Nie, błagam. Jeszcze musze to przemyśleć. Zobaczymy się w szkole. – Dała mi buziaka w policzek.
-Boże, All, to powiedzmy że to taka nocka u mnie. Przemyślisz to będąc w łóżku w moim domu. No chodź. – błagałam.
- Nie, wolę tutaj. Pójdę jeszcze do parku…
- Jak chcesz. To ja spadam, do jutra. – powiedziałam mocno ją przytulając.
- Pa. – Powiedziała odwzajemniając uścisk. Razem wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy w swoją stronę.
Gdy przechodziłam koło jednego z domów usłyszałam
- Jutro o 7.40 tu czekam. – od Biebera który obserwował z okna. Pokazałam mu środkowy palec i weszłam do domu.
Siedziałam przed telewizorem fałszując gdy dostałam sms że All przyjdzie do mnie z lokatym pedałem.
ALLY POV
Nie zaprosiłam Stylesa, bo po co? Żeby zobaczył mojego ojca? Szłam w stronę parku. Usiadłam na mojej ławce.
- Cześć. – Powiedział dobrze znany mi głos.
- Znam? – Spytałam nawet nie patrząc na TĄ osobę.
- Tak. Mogę? Pogadajmy?
- Siadaj. – Odpowiedziałam i się trochę posunęłam, ale on usiadł za blisko więc się posunęłam i tak do końca ławki.
- Obiecałaś mi coś. – Popatrzył na mnie.
- Co?
- Hugga. – Wyszczerzył się.
- Twoje zęby
są jak gwiazdy na niebie żółte i daleko od siebie.
- Wcale nie.
– Walnął smutasa.
- No tak,
patrz na niebo. – Wskazałam na nie palcem. – Ja nie widzę różnicy.
- Ty się ze
mnie zgrywasz! Ja to wiem!
- Wmawiaj
sobie, wmawiaj.
- Nie
wmawiam, ja to wiem.
-
Oczywiście. – Zaśmiałam się.
- A teraz
musisz mnie huggnąć 2 razy.
- Wtf!?
Czemu 2!?
- Za to że
porównujesz moje ząbki do gwiazd.
- Ale jak
Cię Hugonę jeden raz…
- Dwa razy!
– Poprawił mnie.
- No fajnie,
dwa razy… to musisz coś zrobić.
- Co?
- Przyznać
że twoje zęby wyglądają jak gwiazdy. – Wyszczerzyłam się.
- Eh… dobra…
- Ej, ja nie
skończyłam. – Powiedziałam pocierając dłońmi. – I wykrzyczeć to w szkole. –
Zaczęłam się śmiać tak groźnie.
- Ej, to nie
fair! Albo okej, zrobię to jak huggniesz mnie 3 razy, a ten trzeci w szkole.
- Pf… ale… w
sumie to ok. Ja będę popularna bo przytuliłam Harrego Stylesa, a ty… a ty
zrobisz z siebie plebsa. – Wystawiłam mu język. – Chodź tu. – Powiedziałam
wstając, a ten do mnie podszedł. Hugnęłam go a ten zrobił zdjęcie. Jezu, jak ja
wyszłam. Jak jakiś mops.
- Usuń to!
Patrz jak ja wyszłam!
- Jak
zrobisz sobie ze mną zdjęcie huggając.
- Ale to
będzie ten drugi hugg?
- Tak.
- Okej. -
Powiedziałam i ustawiłam się do zdjęcia. – A teraz usuń tamto! – Krzyknęłam
rzucając się na niego.
- Już , już!
– Uspokajał mnie. – Czego jeszcze o Tobie nie wiem? – Spytał gdy usiedliśmy na
ławce.
- Em… umiem
mówić po Polsku, nie lubię oliwek, mój ulubiony zespół to King Of Leon… - Nie
dane było mi skończyć.
- Te dwa
ostatnie tak samo… naucz mnie jakiegoś słowa po Polsku.
- Em… okej,
no to może… powiedz „Tea, who, you, yeah, bunny.”
- Tea, who, you, yeah, bunny. Co to w ogóle znaczy po Polsku?
- You fucking cunt.
- Co!?
- Nie, to znaczenie tego co powiedziałeś.
- Aaa…
- Muszę iść… do… jutro. – Powiedziałam i zaczęłam iść.
- Ej, czekaj. Ja też już idę. – Powiedział. – Odprowadzę Cię.
- Jak wolisz. – Spojrzałam na telefon.
- Jeszcze raz mi zabierzesz telefon… -
Przymrużyłam oczy.
- To co? –
Spytał i znowu to zrobił. Poruszył brwiami. On chyba wie że ja tak nie umiem i
robi mi na złość. Mam na niego focha.
- To będzie
foch. – Powiedziałam.
- Idziesz
gdzieś jutro?
- Nie. Znaczy
tak. Prawdopodobnie się przeprowadzam.
- Co!?
- Znaczy się
może pojadę do ojca, a może do Tiny. Takie wakacje. – Skłamałam. Przecież nie
mogę mu tego powiedzieć. Nie wszystko musi wiedzieć.
- Ale
będziesz chodzić do szkoły? – Spytał.
- Jak będę u
Tiny, to tak.
- Gdzie twój
ojciec mieszka?
- Holmes
Chapel… - Powiedziałam. A on? Jakiś dziwny jest dzisiaj.
- Oł… A jak
nie pójdziesz? Znam fajną knajpkę i pomyślałem że… - Czy Harry Styles zaprasza
mnie na randkę? Na to się nie zgadzam.
- Oh…
zobaczę jeszcze. – Uśmiechnęłam się.
- Zimno Ci?
– Niestety zauważył że z zimna skacze jak koń.
- Nie…
znaczy tak, ale mam już niedaleko do domu.
- Na pewno?
– Spytał marszcząc czoło.
- Tak. –
Odpowiedziałam od razu. Resztę drogę żadne z nas się nie odzywało. Weszłam za
bramkę. – Idziesz? – Spytałam. A ten zaczął się rozglądać na wszystkie strony.
- Ja? –
Spytał w końcu.
- Nie kurde.
Tak czy nie?
- No okej. –
Powiedział i zaczął iść za mną. – Dzień dobry. – Powiedział gdy zobaczył moją
matkę. Zostawiłam go samego i podbiegłam w jej stronę.
- Wszystko
wiem. Czemu mi nic nie powiedziałaś? – niemal szeptałam. Nie usłyszałam
odpowiedzi więc rzuciłam krótkie… - Jutro pogadamy. – I ruszyłam w stronę
schodów gestem ręki pokazując Stylesowi żeby szedł za mną. Usiadłam na łóżku i
poklepałam miejsce koło siebie. Zapomniałam o Tinie! Okej, pisze do niej…
- 20.20 –
Zaczęłam się jarać. - Idziemy do Tiny chodź. – Powiedziałam i złapałam go za
nadgarstek. *alarm* Puściłam go i skierowaliśmy się w stronę domu Tiny.
Otworzyłam jej drzwi.
- Nie
pukasz? – Spytał się mnie Harry.
- Po co? Jej
dom to też mój dom. – Powiedziałam.
- Eeee!
MAKARENA MAKARENA BAJLA BAJLA ELA ELA! – Odwróciła się w naszą stronę. – Nie
widziałeś tego Styles! – Krzyknęła a ja ze Stylesem wyliśmy ze śmiechu jak
lamy.
- Ja pierdole
z kim ja żyje. – zrobiła face palma. – Dobra ogarnijcie te puste dupy i zwijamy
się na góre bo zaraz moja kochana mama przyjdzie. - Powiedziała i wbiegła na
górę. Zrobiliśmy to samo. No przynajmniej ja chciałam zrobić to samo. Potknęłam
się i sturlałam za sobą Stylesa. *alarm* Wstałam z niego natychmiast.
- ALE
FAJNIE! NIE WIEM JAK TY ALE, JA CHCĘ JESZCZE RAZ!- Krzyknęłam wbiegając po
schodach.
- Nie, nie
błagam Ally, NIE! – Ostatnie słowo krzyknął, gdy już na nim wylądowałam.
-E!
Idziecie? Błagam was. Róbcie TO ale nie w miejscu gdzie ja was widzę lub w
każdej chwili może wejść moja matka.
- My wcale
TEGO nie robimy. Ja tylko robie glebe na Stylesa. Wiesz jak zajebiście? Jeszcze
nigdy nie glebłam na gwiazde. – Wstałam i zaczęłam się szczerzyć.
- No to już
glebłaś. A teraz jazda mi na górę bo moja matka idzie! - Krzyknęła a my jak na
zawołanie znaleźliśmy się w jej pokoju.
- Dziękuje.
– Powiedziała i wtedy usłyszeliśmy otwieranie drzwi wejściowych.
- Tina!
Wróciłam! –Krzyknęła.
- Spoko -
Odkrzyknęła Tina i zaczęła się śmiać. –To chyba pierwszy raz jak powiadomiła
mnie o tym że wróciła- Wyjaśniła nam.
- Ee… a
wtedy jak kazała Ci rozpakować zakupy? To też tak jakby. – Stwierdziłam.
-No tak,
zapomniałam. Będziecie tam tak stać, czy co? – Powiedziała siadając na łóżku.
Usiadłam koło niej a Styles obok mnie. Ściągnęłam moje butki i się położyłam.
- Ej, gdzie
nasze plamy? – Spytałam patrząc na sufit.
- Pomalowali sufit. – Walnęła smutasa.
- Jakie
plamy? – zapytał się mnie Harry.
- A takie
jedne. – mruknęła na odczepne Tina.
- Eh… na
urodzinach Tin..
- On nie
musi o wszystkim wiedzieć. – warknęła na mnie.
- Nie warcz
na mnie. – Powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Tina, ja
wychodzę na spotkanie. – Powiedziała matka Tiny zjawiając się u mniej w pokoju.
- A idź
sobie. – Powiedziała a raczej warknęła na co jej matka trzasnęła drzwiami.
- Harry, ta
plama jest z urodzin Tiny. Mieliśmy konkurs na „napluj najwięcej”. –
Powiedziałam szybko żeby Tina mi nie przerwała.
- No dzięki
kurwa. – powiedziała i zniknęła w łazience. Za chwilę pojawiła się zaplatając
warkocza.
- Ej, Tina,
jak się nazywa foka bez oka?
- Foka bez
oka?
- Nie.
Nazywa się… F. – Powiedziałam i zaczęłam się śmiać tak, że aż mnie brzuch
rozbolał, więc spojrzałam na Harrego i przestałam się śmiać.
- Aha,
fajnie. – Powiedziała.
- Co robimy?
– Spytałam i położyłam głowę na kolanach Tiny, a nogi na kolanach Harrego.
- Pograłabym
w kosza. – Powiedziała.
TINA POV
- Co wy na
to? – spojrzałam po ich twarzach.
- Mi się nie
chce. – wyszczerzyłam się do niej. – A z resztą, Harry by nas pokonał. –
spojrzała na niego.
- Oh, proszę cię. Może jest wysoki ale mnie nie pokona. –
powiedziałam na co lokaty się naburmuszył.
- Ludzie z fajnymi nogami zawsze wygrywają. – powiedziała i
spaliła buraka na co ja z lokatym pedałem zaczęłam się śmiać.
- To ja nie mam fajnych nóg? – spytałam paczając na moje
nogi.
- Ej, tego nie było! – naburmuszyła się.
- Ej, tego nie było! – naburmuszyła się.
- Było było. A ty lokaty co się nie odzywasz? – spytałam.
- Bo myśle. – odpowiedział na co zrobiłam „uuuu”
- Bo myśle. – odpowiedział na co zrobiłam „uuuu”
- Niech zgadnę o All?- spytałam a oni szczelili buraka. –
Serio? – spytałam.
- Nie. – powiedział odwracając wzrok.
- Jasnee.. –
powiedziałam.
- Ktoś tu myśli o Bieberze… - powiedziała przeciągając
ostatnią literkę.
- O tym pedale? – spytałam prychając. – Jeszcze by tego brakowało. – wzdrygnęłam się na myśl o tych pedałach.
- Dlaczego tak właściwe nas nie lubisz? – jaa… odezwał się.
- Bo.. hmm.? Nie wiem, jesteście pedałami? – powiedziałam.
- Wiesz w ogóle co to pedał? – spytał.
-Yep, takie coś jak wy. – wyszczerzyłam się.
- A może ty? – Spytał podnosząc brew.
- A czy ja wyglądam na pedała? Facetem nie jestem więc wiesz.
– powiedziałam.
- Skąd mam wiedzieć?
- A co pokazać? – spytałam głupio się uśmiechając.
- Nic, wszystko sztuczne.
- Mówisz tak bo ty sam tam na dole nic nie masz.
- Mam i to dużo. – uśmiechnął się szeroko.
- Chciałabym to zobaczyć. – powiedziałam po czym uświadomiłam
sobie jak to głupio brzmi i zaczęłam się śmiać.
- Nie pokazuje chłopakom, bo nie jestem pedałem. –
powiedział.
- No nie wcale. Ja też babą nie pokazuje więc sory ale nie
zobaczysz. – wystawiłam mu język.
- Nawet bym nie chciał. – powiedział i podszedł do komody. –
Phahahaah pacz jakim byłaś kotlecikiem! HAHAHAHAHA!
- Jestem ciekawa jak ty kiedyś wyglądałeś. –
powiedziałam. – A gdzie do cholery All? – powiedziałam.
- Jak byłem mały to byłem słodki. A Ally… Gdzie jest Ally?
- Jasne. Jak bym wiedziała to bym się chyba kurwa nie pytała,
co?! – wybiegłam z pokoju i skierowałam się do salonu.
Tam jej nie było, weszłam do kuchni.
No jasne siedziałam z głową w lodówce.
- Bosh, tu jesteś. – odetchnęłam z ulgą.
- A gdzie Harry? – powiedziała cała w nie wiem czym i chyba
nie chce.
- Ten tumok tez się zgubił? Ja pierdole jaka kaleka. –
powiedziałam i ruszyłam na górę.
- Idioto! Gdzie jesteś? – krzyknęłam że chyba sąsiedzi mnie
słyszeli.
- Tu. – odpowiedział.
- Dużo mi to mówi wiesz? – powiedziałam a on „zapukał” w
drzwi od magazynu gdzie trzymałam moje dyplomy i różne inne za osiągnięcia w
sporcie.
- Kurwa! Kto ci kazał tam wchodzić? – spytałam otwierając
drzwi.
- Ja tylko… ten szukałem All.
- Gdzie?! Za drzwiami
na których pisze „Nie wchodź bo zabiję” ?! – krzyknęłam, napisałam tam tak bo nie wszyscy muszą
wiedzieć że mam różne nagrody.
- To naprawdę wszystko twoje? – spytał.
- Nie na niby. – powiedziałam z sarkazmem. – A teraz wyłaź bo
ci coś odetnę. – warknęłam a on szybko wyszedł. Zamknęłam to na klucz, nigdy
nie zamykałam bo jakoś każdy do tej pory umiał czytać tylko nie on.
- Na dół. – powiedziałam a ten posłusznie zszedł za mną do
kuchni.
- WTF… Ally, to ty? – spytał gdy wyjęła twarz z lodówki. A ja
zaczęłam się z niej śmiać.
- Z czego się rechoczesz? – spytała a ja podałam jej lusterko
ze stołu. – Moja twarz!
- Ty nazywasz to twarzą? To jest ryj jak rozrzutnik do gnoju.
- Nie pamiętasz
tego momentu, jak kiedyś jechałyśmy razem pociągiem i ja wystawiłam przez okno
dupę a Ty głowę a ludzie wołali jakie ładne bliźniaczki?
-No weź jak
byłaś mała to ci się kołyska paliła a ojciec cię łopatą gasił.
- Ciekawe
jaki?
- Boż.. All,
nie to chciałam powiedzieć. – zakryłam usta ręką.
- Doprawdy?
– spytała idąc do łazienki i ją zakluczając.
- Boże jaka
ja jestem głupia. – powiedziałam chowając twarz w dłonie.
- All.
Przepraszam. Naprawdę to było tak samo mi wyszło z ust. Proszę otwórz. –
zaczęłam dobijać się do łazienki.
- Co się
stało? – spytał lokowaty pedał dołączając się do mojego dobijania.
- Nic, może
Ally kiedyś ci powie. – powiedziałam . – Alls skarbie, otwórz, proszę. – dalej
próbowałam.
- Przynieś
mi jakiś makijaż. – jak na zawołanie poleciałam do mojego pokoju i przyniosłam
kosmetyczkę. – A teraz połóż obok drzwi i weź gdzieś Stylesa. – zrobiłam tak
jak kazała.
- O boże już
23? Ja muszę już iść. – powiedział pedał i zanim się obejrzałam All wyszła z
łazienki.
- W sumie ja
też już muszę iść. – powiedziała i wyszli. Ja położyłam się spać.