poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 16

Ally POV

Zeszłam na dół do kuchni gdzie zauważyłam karteczkę na blacie.

"Wrócimy trochę później. Na stole masz pieniądze. - mama"

Podeszłam do stołu i zaczęłam liczyć pieniądze. Przestałam na pięciu tysięcy. Myślałam że wystarczy mi 100 zł, bo lodówka jest pełna, nieprawdaż? Podeszłam do lodówki i wcale się nie myliłam. Wyciągnęłam z niej 2 jajka i rozbiłam na patelni po czym dodałam trochę sera. Po zjedzeniu jajecznicy usłyszałam dzwonek do drzwi. No świetnie. Jestem w samej koszulce i krótkich spodenkach. Chyba aż za krótkich. No trudno. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Louisa. Co on tu robi? A zwłaszcza o tak wczesnej porze? Jest dopiero... no właśnie, która jest?

- Uhuhu. Szkoda że mam dziewczyne, no ale cóż. Wszysycy są już u Tiny oprócz ciebie, więc dlatego tu przyszedłem.
- Uhm, okej. Poczekaj pójdę się ubrać. - Biegnąc po schodach mogłam przysiąść że patrzył mi się tam, gdzie nie powinien.
Jak zwykle nie mam ciuchów. Zajrzałam za okno i ujrzałam deszcz. Postanowiłam dopasować się troszkę do pogody zakładając TO. Umyłam jeszcze zęby i przeczesałam szczotką włosy.

- Gotowa?

~*~

- Siema. - Przytuliłyśmy się (czyt. wskoczyłyśmy na siebie) na powitanie.
- Auć? Tina, ja naprawdę nie chcę powtórki.
- Jakiej powtórki? - Spytali zaciekawieni.
- No cóż, raz All złamała przez to nadgarstek. - Wszyscy unieśli na nią brwi, a potem na mnie.
- No a... Tina palca u nogi. - Wzruszyłyśmy ramionami.
- Jesteście nie normalne. - powiedział Lou.
- Za to ty jesteś. - Tina wystawiła mu język.
- Za ile jedziecie? - Spytała El.
- Już chcecie się nas pozbyć? - Popatrzył na nią spod byka Niall. - Za 3 godziny.
- Okej, no to my porywamy Tine a wy Nialla. - Puściła im oczko Pezz. Gh.

~*~

- Ale ja naprawdę nie chcę! - Jęknęła po raz kolejny.
- Dobra, no to ty z El pójdziecie sobie na bangie czy co tam chcecie za galerią. - Powiedział Perrie na co Tina się szeroko uśmiechnęła.
- Chodź. - Pociągnęła El.
- Okej, dziewczyny, no to trzeba jej coś kupić, spotykamy się tutaj po półtorej godzinie.
- Osobno czy razem? - Spytałam.
- Osobno, lepiej żeby miała więcej prezentów. - Po tych słowach wszystkie rozeszłyśmy się w losowe strony. Weszłam do pierwszego sklepu, w którym ciuchy były eleganckie i nie tylko. Spojrzałam na zwiewną zieloną sukienkę której cena wskazywała - 350 euro. Świetnie. Na polskie to około 1400 zł. Spojrzałam na czerwoną marynarkę na której cena była jeszcze gorsza bo 400 euro. Nie wiedziałam że w anglii są aż tak drogie ciuchy. Nom, cóż może to dobra firma. Wyszłam ze sklepu zanim doznałabym tam szału.

~*~

Obejrzałam już chyba całą galerię i szczerze padam z nóg. Nadal nic nie znalazłam a zostało mi jeszcze tylko 15 minut. Weszłam do ostatniego sklepu i od razu w oczy rzuciła mi się ładna sukienka. Na klatce piersiowej i plecach widniał po prostu biały kolorek, a reszta przedstawiała coś w stylu kwiatków. Śliczna. I nie tak droga bo na polskie to tylko ok. 70 zł. Zaraz po chwili znalazłam też katanę która była na środku sklepu, na manekinie. Wybrałam jeszcze rozmiar i w sumie byłam gotowa. Myliłam się. Co z butami? Zapłaciłam odpowiednią kwotę i poszłam do sklepu z butami na przeciwko. 10 minut zajęło mi szukanie baletek w taki sam wzór jak sukienka. Szłam bardzo szybko na miejsce w którym miałyśmy się spotkać. Napotkałam się jeszcze na sklep z biżuterią w którym była śliczna bransoletka. Wparowałam do sklepu od razu pytając się o cenę.

- 650 euro. - Kurczę. No trudno. Zapłaciłam na nią i wyszłam ze sklepu napotykając się na panią Perrie.

- A więc co jej kupiłaś? Ja sukienkę w kwiatki. - Wyciągnęła ją z torby, a ja myślałam że wręcz eksploduję. Kupiła tą samą sukienkę co ja. Pewnie mnie śledziła. Poza tym jak można tak szybko zmieniać nastawienie do ludzi?
- Nic specjalnego. - Uśmiechnęłam się sztucznie. Musiałam coś wymyślić. Wyszłoby na to że z Pezz dałyśmy jej to samo. Po co były by jej dwie takie same sukienki? - Dziewczyny, muszę iść na chwilę do domu. - Powiedziałam gdy zobaczyłam resztę.
- Okej, no to może weźmiemy Ci torbę?
- Nie, nie! - Zaprzeczyłam, chyba aż za szybko i wybiegłam z centrum. Biegłam jak najszybciej mogłam. W końcu miałam tylko nie całą godzinę na skombinowanie czegoś. Gdy wbiegłam do domu z trudem przekręcając zamek od razu bez wahania weszłam do pokoju mamy i wyciągnęłam maszynę do szycia. Miałam tylko nadzieję że ta sukienka nie stanie się najbrzydszą na świecie. Wycięłam tył pleców i postanowiłam wyprać ją w płynie do czarnych ubrań. Może nie będzie aż tak jasna. Miałam nadzieję że to polepszy, a nie pogorszy sprawę. Po 15 minutach obżerania się ciastkami wymyśliłam genialny pomysł. Wyjęłam ją z pralki, a efekt był normalny. Kwiatków prawie że nie było widać, a góra sukienki zrobiła się ciemno-kremowa. Problem tkwił w tym że była cała mokra. Wyjęłam dwie suszarki i zaczęłam ją suszyć z każdej strony, a gdy już stwierdziłam że wyschnie po drodze przyszyłam do niej cienkie łańcuszki na wycięciu pleców. Wyglądało to genialne. Muszę ją pokazać Tinie! Dobrze że pomyślałam o tym żeby z butami zrobić to samo, tylko że one zdążyły już wyschnąć do końca, a sukienka była jeszcze wilgotna. Wybiegłam z domu prawie zapominając o zamknięciu drzwi. Mam 3 minuty do wyjazdu Tiny, inaczej jej tego nie dam. Biegnąc jak oszalała potykałam się o różne badyle i zobaczyłam Tine, siedzącą w samochodzie.

- Co masz dla mnie? - Wydarła się wychodząc z auta, a ja już mogłam zauważyć chytry uśmieszek pani Edward.
Podałam jej czerwone pudełko z którego od razu wyciągnęła kawałek kartonu na którym było napisane "Wszystkiego Naj z okazji... niczego. Baw się dobrze☺". Po obejrzeniu wszystkiego z każdej strony przytuliła mnie.

- To najlepsza sukienka jaką widziałam, mimo iż nienawidzę sukienek i ta bransoletka!
- Taaak. To do zobaczenia. - Uśmiechnęłam się.
- Naraaa. - Podniosła dłoń jak to ona, by po chwili bezwładnie opadła.
- Cześć All. - Przywitał się Justin.
- A ty nie w trasie?
- Nie, przełożyli ją z małych problemów.
- OKEJ LUDZIE, NO TO ROBIMY IMPRE Z OKAZJI NIE BYCIA TINY! - Wydarł się Zayn.
- Jesteście okropni. Ale przyłączam się czasami jest nieznośna. - Wyszczerzyłam się.

Tina POV

 Boję się, chociaż Niall mówi, że jego rodzice mnie polubią. 
- Już? Możemy wchodzić? - patrzył na mnie z rozbawieniem.
- Nie.. Ja się wygłupie tam. Możemy wracać do Londynu? - jęknęłam.
- Tina Mandez się boi? 
- Nie. - pokręciłam głową.
- Czyli wchodzimy?
- Wchodzimy. - skinęłam wchodząc za nim.
- Jesteśmy! - blondyn wydarł się.
- Niall! - podeszła do nas kobieta, przytulając chłopaka.
- Cześć mamo. - przyciągnął ją do swojej piersi.
- To jest Tina. Moja dziewczyna. - przedstawił mnie gdy oderwał się od matki.
- Dzień Dobry. - powiedziałam wyciągając dłoń do kobiety.
- Dzień dobry. - powiedziała przyciągając mnie do piersi. Skrzywiłam się ale nic nie powiedziałam.
Nigdy nie byłam zwolenniczką przytulania. Szczególnie osób które dopiero poznałam.
- Chodźcie dalej. Wszyscy są w salonie.
- Greg jest? - blondyn uniósł brwi.
- Razem z Denise i Theo. - skinęła głową. Weszłam powoli do salonu. Siedziało tam dwóch mężczyzn i jedna kobieta trzymająca dziecko na kolanach. Wspominałam już że nie lubię dzieci? Nigdy ich nie lubiłam. 
- Hej. - Niall uśmiechnął się i wszyscy popatrzyli się w jego kierunku. 
- Niall. - ojciec Nialla przywitał się z nim męskim uściskiem, tak samo jak jego brat. Natomiast jego bratowa, rzuciła się na niego, przytulając go. 
- To jest  Tina. - przedstawił mnie. 
- Dzień Dobry. - skinęłam głową w ich stronę. 
- To jest mój tata, mój brat Greg i jego żona Denise. - pokazał mi kolejno osoby. - A to Theo. - podniósł małego z podłogi. Czuję się nie zręcznie. Każdy zaczął do mnie podchodzić witając się.

Po  godzinie spędzonej w salonie, razem z Niallem wyszliśmy na spacer.
- Było aż tak źle? - zaśmiał się.
- Nie. 
- Widzisz a tak się bałaś. 
- Nie bałam! Byłam zdenerwowana.
- Cokolwiek. - powiedział całując mnie przelotnie w usta.

czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 15

Tina POV
Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak Niall wrzuca swoje rzeczy do walizki, cicho nucąc.
- Co robisz? - wychrypiałam.
- Pakuję się. - posłał mi zabójczy uśmiech.
- A... my już dzisiaj jedziemy. - otworzyłam szeroko oczy.
- Bingo! - zaśmiał się. - Za godzinę wyjeżdżamy.
- To jestem ciekawa kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć.
- Nigdy. Miałaś spać a ja miałem cię zanieść. - puścił mi oko.
- Dobrze wiedzieć. - powiedziałam wstając.
- Tinaaaa... - zajęczał.
- Co?
- Chodź daj buzi.. - zrobił maślane oczy. Pokręciłam głową ze śmiechem. W podskokach podbiegłam do niego, rzucając się mu na szyję. Wpiłam się w jego usta.
- Gołąbeczki! - zaćwierkotał Louis na co oderwaliśmy się od siebie.
- Co? - rzuciłam, chwytając dresy Horana i ubierając je.
- Dostałem misję aby zrobić obchód w celu sprawdzenia czy wszyscy są gotowi. Widocznie nie wszyscy. Poruchać to się możecie w domu a teraz zbierać się bo wyjeżdżamy za 15 minut! - krzyknął wybiegając.
- Ale mieliśmy za godzinę! - krzyknęłam za nim.
- Zmiana planów! - odkrzyknął.
- Debil.
- Skończyłem! - zawołał Horan zapinając walizkę.
- Gratulacje panie Horan! - wykrzyknęłam bijąc mu brawo.
- Dziękuje! - ukłonił mi się.
- Jestem ciekawa czy jedzenie spakowałeś.
- Przecież wszystko już zjedliśmy, zostały dwa jogurty które teraz zjemy. - powiedział wyciągając je z lodówki. Podał mi jeden a ja wzięłam dla nas łyżeczki. Otworzyłam i zaczęłam jeść. Nagle do naszego domku wparował Liam.
- Pospieszcie się. Wszyscy już czekamy. - powiedział a Horan wziął swoją walizkę.
- Daj, potrzymam ci. - powiedziałam biorąc jego jogurt.
- Dzięki.
- Kto z kim jedzie? - spytał Malik.
- Pojedziemy tak: Louis z El oraz Hazza z All ... a drugim reszta.
- Jezu, znowu z tym marchewkowatym.
- Powiedział ten z wąsami...
- Taka rada, leczcie się. - mrugnęłam do nich okiem i skierowałam się za Malikiem.
- Zayn?
- Co?
- Mogę prowadzić? - popatrzyłam na niego maślanymi oczami.
- Masz prawko?
- Nie, ale..
- Znasz moją odpowiedź.
- Na serio? Dzięki Zaynuś! - wykrzyczałam i usiadłam na miejsce kierowcy.
- Co ty do cholery odpierdalasz? - zjawił się koło mnie.
- Czekam na kluczyki.
-Wchodź.
- Nie.
-Tak.
-Nie, ja prowadzę.
- Wchodź albo cię stąd wyciągnę.
- Spierdalaj.
- Sama tego chciałaś. - powiedział owijając swoje ramię wokół mojej talii i wyciągając mnie z samochodu.
- Zostaw mnie! - krzyczałam wierzgając nogami.
- Mówiłem że cię wciągnę.
- Puść mnie do cholery!
- Kurwa mać! Uspokój się!
- To mnie puść!
- Gdzie jest jebany Horan?!
- Sam jesteś jebany. Liam! Powiedz mu coś. - krzyczałam zauważając Li przy samochodzie.
- Co ona zrobiła? - zignorował mnie.
- Chciała prowadzić, bez prawka.
- Tina. - popatrzył na mnie z groźną miną.
- Jesteście niesprawiedliwi! - krzyknęłam oburzona.
- Idź po Horana. - kiwnął Zayn na Liama a on skinął głową.
- Puść mnie. - warknęłam na niego.
- Uspokój się.
- Jestem uspokojona! No dobra, wygrałeś, a teraz mnie puść.
- Dobra. - puścił mnie wierząc w moje słowa. wpakowałam do auta na miejsce kierowcy na co ten przewrócił oczami.
- Dobra, jednak jesteś naiwny. - zakpiłam i zobaczyłam Horana idącego w naszą stronę.
- Co? - poruszył śmiesznie brwiami co wywołało u mnie cichy chichot.
- Ja... będę dzisiaj prowadzić. - odpowiedziałam niepewnie.
- Okej. - zgodził się wzruszając ramionami.
- Horan przecież ona... nie ma prawa jazdy.
- Ohm.. no to mam taki plan. Jak wrócimy, pojedziemy zrobić Ci prawo jazdy.
- Ale... jedziemy do Irlandii. - przewróciłam oczami.
- No to kiedy indziej. A teraz chodź. - wyszłam grzecznie z samochodu, a on objął mnie ramieniem.
- Ale kupimy loda. Czekoladowego.
- Okeeej. - powiedział wsiadając na tylne siedzenie. Po pięciu minutach każdy już siedział na swoim miejscu i mogliśmy ruszać
- Party girls don't get hurt
Can't feel anything, when will I learn
I push it down, push it down. - zaczęłam śpiewać gdy tylko usłyszałam znajomy tekst. W refrenie wszyscy do mnie dołączyli.
- One, two, three One, two, three drink
One, two, three One, two, three drink
One, two, three One, two, three drink.
Throw em back, till I lose count  -zaczęliśmy śpiewać piosenkę Sia - Chandelier. Gdy tylko piosenka się skończyła oparłam głowę o ramię blondyna.
- Idę spać. - oznajmiłam zamykając oczy.
- Dobranoc. - usłyszałam głos Nialla i pocałunek w czoło i odpłynęłam.

Ally POV

- I co dalej? - Zafascynowana patrzyłam na Louisa który opowiadał swoją historię. Może i jest głupi, ale historie to fajne opowiada.
- Jak to co? Nie mógł.
- Co? Jak możesz, jesteś okropny. - Zmarszczyłam brwi. - A tak właściwie dlaczego nie mógł? To proste. Mógł walnąć prosto z mostu.
- On jest inny. Nigdy by się do tego nie przyznał, nawet jeżeli bardzo by chciał. - Westchnęłam. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.
- Podjedziemy pod TESCO? Chcę sobie kupić tymbarka. - spytałam a Harry już skręcał ma parking. - Zaraz wracam.
- Poczekaj. Mi kup marchewki a do picia sok marchewkowy. Pamiętaj że ma tam pisać ; 0 konserwantów i sztucznych barwników.
- Yyy... okej. A Wam?
- Twixa i sok bananowy.
- Mi kup po prostu to co Tobie. - Skinęłam. Okej, zapamiętać ; tymbark, sok bananowy i marchewkowy + marchewka i twix. Nigdy nie sądziłam że tak szybko się z nimi zakumpluje. Bo chyba przyjaciółmi nie mogę ich nazwać, prawda? I na dodatek pojechać z nimi tak daleko, od miasta. A co jakby byli porywaczami? Wywieźli by mnie gdzieś do lasu i... oni mnie zawieźli do lasu. Ale nic nie zrobili, prawda? Poza tym oni są sławni, media wiedzą że pojechałyśmy z nimi, szybko by nas odnaleźli.
- Cześć. - Wyrwał mnie z zamyśleń Liam.
- Hej. Też kupujesz coś tym baranom? - Zapytałam a on już brał trzy tymbarki. Podążyłam za nim biorąc dwa o smaku jabłko mięta.
- Trzymaj. - Podał mi sok bananowy i marchewkowy.
- Skąd wiedziałeś?
- Nom cóż, żyję z nimi już parę lat, tak więc... chodź. Tam są warzywa.

~*~

Nareszcie w domu. Tak. W domu. Nareszcie. Wyparowałam z auta.

- Pa. Do szkoły.
- No chyba nie. - Udałam że nie usłyszałam i skierowałam się do domu Tiny. Obiecałam że pomogę jej się spakować.
- Siema. - Rzuciłam otwierając drzwi od jej pokoju. - OMG. Co tu się stało?
- Eee... mały problem. Nie mam ciuchów.
- Heh, od tego masz mnie. Niall na pewno zabierze Cię na randkę. - Powiedziałam wyciągając jedną z jej sukienek - kremową z wyciętymi plecami z rękawkami 3/4 które były pokryte koronką.
- Ale...
- Żadne ale. - Wciągnęłam jeszcze koturny tego samego koloru. - I jeszcze to. - Wyciągnęłam białą spódniczkę z wysokim stanem i bluzę które nie zakrywała brzucha z długim rękawem. A potem jeszcze parę ciuchów. Tak. Parę. Bardzo. - Gotowe. - Powiedziałam dumna ze swojej pracy.
- A teraz pytanie - jak to wszystko zmieścisz w jednej walizce.
- A kto powiedział że chcę to zmieścić w jednej walizce? - Uniosłam brew.
- Nie mam dwóch.
- Wiem że masz. - Przewróciłam oczami otwierając odpowiednią szafę.

~*~

- Gh, nom cóż. Czas się pożegnać.
- Taaak.
- Będę za Tobą tęsknić Tina.
- Ta, jasne. - Przytuliła Josha, a potem Paticka.
- Pa chłopcy. - Pomachałam im. - Rano jeszcze do Ciebie przyjadę,się pożegnać. Wstań wcześniej.
- Okej. Spróbuję. - Wyszczerzyła się.
- Tak, tak. I tak wiem, że będę musiała się dobijać. - Przegadałyśmy tak całą drogę do domu Tiny. Pożegnałam się z nią, oczywiście mówiąc "do jutra" bo jeszcze się zobaczymy i skierowałam się w ciemną uliczkę prowadzącą do mojego domu. Usłyszałam donośny śmiech, więc się odwróciłam. Nikogo nie było.
Dziwne. Postanowiłam to zignorować.
Szłam co chwile zerkając w tył, gdy w końcu zauważyłam grupkę chłopaków siedzących na około. Już miałam zawrócić, gdy nagle jeden z nich gwizdnął. Palant. Okej, przejdę obok nich nie zwracając na siebie uwagi. Wyminęłam ich sprawnie i w duchu podziękowałam że mnie nie zaczepili.
- Gdzie się wybierasz? - Usłyszałam. A jednak. Zacisnęłam powieki stojąc w miejscu i czekając na jakiś atak. - Może się do nas dołączysz? - Odwróciłam się powoli otwierając oczy.
- Nie dziękuję. - Przyjrzałam się mu uważnie, zauważając znajome rysy twarzy. Dalej siedzieli jacyś zdecydowanie starsi, po trzydziestce mężczyźni. Zamrugałam oczami wyostrzając obraz. Na nich siedziały jakieś pindusie.
- A może jednak?
- Nie dziękuję. - Odwróciłam się i zaczęłam szybko iść. Mimo iż bardzo chciałam się odwrócić i zobaczyć czy ktoś za mną idzie. Zadowolona przekręciłam zamek w drzwiach. Obawiałam się najgorszego.

Tina POV

Po spotkaniu z chłopakami, weszłam do domu gdzie usłyszałam kłótnię rodziców. Podeszłam do ściany uważnie się przysłuchując.
- Jak to nie zamierzamy jej powiedzieć?! -krzyknął ojciec.
- To ją zniszczy. W dodatku gdzieś zniknęła. Od soboty jej nie ma.
- Co? Czemu ja nic o tym nie wiem do cholery?! 
- Bo jesteś w pracy. Nie krzycz. Wiesz że jestem w ciąży. Nie powinnam się denerwować.
- Dzwoniłaś do niej? - spytał już spokojnie.
- Tak, ale nie odbiera. 
- Tiffany, musimy jej powiedzieć. 
- Okej. Zrobimy to jak wróci. - westchnęła zrezygnowana. Usłyszałam kroki więc szybko skierowałam się do mojego pokoju.
Co mi powiedzą? Coś ważnego? Jedno wiem na pewno: Nie spotkam się z nimi aż do przyjazdu z Irlandii.
Rano wymknę się cicho z domu i zostawię im kartkę żeby nie wpadło im do głowy nasyłanie policji.
Przygotowałam kartkę z napisem "Wrócę za tydzień, nie nasyłajcie policji! Tins xoxo" którą zostawię rano w kuchni. Wzięłam piżamę i skierowałam się pod prysznic gdzie dokładnie umyłam się. 
Następnie zaczęłam pisać z Ally i Horanem.


---
Hej tu Daruu ;3   .. mamy 15 ;) taki jakiś ten rozdział jest ;)) mam nadzieje że nie najgorszy i będzie dało się go czytać ! Pozdro ;* Daruuu ;3


Na razie jest trochę... dużo tych akcji, ale to tylko dlatego, że nastąpi obrót akcji. Przekonacie się jaki gdy odkryjecie kim był chłopak który zaczepiał All :d - Alla.

wtorek, 8 lipca 2014

WAŻNE!!

Hej, hej ;) trochę zawaliłyśmy tego bloga... dobra kogo ja oszukuję, bardzo go zawaliłyśmy ;C

Postaramy się go "odtworzyć"... dajcie nam 3 dni.. ok? ja mam innego bloga którego piszę i jeszcze tłumaczę takie opowiadanie więc za wesoło nie jest...
  Postaramy się dodać coś w ciągu tych 3 dni  / Daruuu ;3


czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 14



ALLY POV

 

Poniedziałek. Ostatni dzień. Jutro jedziemy. Przeciągnęłam się siadając i przetarłam oczy, żeby wyostrzyć obraz. Gdzie ja jestem? Koło mnie leży jakiś osobnik, owinięty brązowym kocem a po drugiej stronie znajduje się Tina z dziurawym spadochronem i Niall z nogami tak jakby siedział a do tego z jego ust wystaje saszłyk. Ej chwila, z dziurawym spadochronem? Spanikowana szybko wstałam i poleciałam do domku po apteczke. Obróciłam ją na drugi bok, ale nie ujrzałam tam żadnej blizny, krwi, czy cokolwiek innego. Rozejrzałam się do okoła i zobaczyłam ognisko, ale zamiast kamyków poukładanych wokół niego znajdowały się puszki lub szklane butelki, z wiadomo czego. Postanowiłam poszukać innych. Po chwili dostrzegłam Harrego, obejmującego drzewo. Spojrzałam w górę, a tam Louis se śpi na drzewie. No to kim jest osobnik w kocu? Wróciłam się i odkryłam górę ludzia, którym okazał się Liam. Co tu się działo? Gdzie Soph, Pezz i El? I Zayn? Przeszukałam wszystkie domki i ich nie znalazłam, a gdy wracałam do ogniska Daddy zaczął się budzić. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo po chwili tylko się przeciągnął i wtulił w koc. Dobra, dosyć tego, ktoś musi mi pomóc szukać dziewczyn i Zayna. Odwróciłam się i prawie doznałam szoku.

- OMG! Jezu, straszysz! – Cofnęłam się o dwa kroki.

- Sory. Nie powinna cię przypadkiem boleć głowa? – Spytała a ja właśnie teraz spostrzegłam się że cholernie mnie boli. Złapałam się za nią, a Soph zachichotała. – Przyniosę Ci tabletki. – Poszła do domku. Usiadłam na jakiejś belce i próbowałam sobie przypomnieć coś z wczorajszego dnia na siłę, a to i tak nic nie dawało. Pamiętam tylko jak policjanci nas przed czymś ostrzegali, a my się zdenerwowaliśmy i Harry z Louisem, Zaynem i Niallem pobiegli po coś do domków. A potem ciemność. Film mi się urwał. Tak nagle. Poczułam czyiś dotyk na plecach, przez co się wzdrygnęłam, ale gdy się podniosłam ujrzałam Soph z tabletkami i wodą.

- Dzięki. – Mruknęłam i szybko połknęłam niedobrą tabletke popijając wodą. – Gdzie Pezz i El?

- Ohm… nie wiem. – Zmarszczyła brwi. – Trzeba ich poszukać.

- Haha, ta. Nie chce wiedzieć gdzie są. – Wstałam i zaczęłam iść przed siebie. Ide Ide i nic. Gh. Gdzie oni mogą być? Podeszłam do rzeczki i rozszerzyłam źrenice. Nad rzeczką była jakaś deska, a na niej leżał Zayn z Perrie. Postanowiłam ich obudzić zanim spadną do wody.

- Malikowie, wstawajcie. – Kopnęłam ich lekko butem, ale to nic nie dało więc spróbowałam jeszcze raz i jeszcze raz aż w końcu się wkurzyłam i kopnełam z całej siły, a oni wpadli do wody.

- Aaa! Jezu! To woda! Fu! Ja nie umiem pływać! – Zaczął panikować a ja parsknęłam śmiechem.

- Uważaj bo jeszcze utopisz się w tym jeziorku. – Pezz wstała i „otrzepała” swoje ciuchy z wody, mimo iż wiedziała że to nic nie da.

- Gdzie Elka? – Spytałam.

- Eee… a nie w domku? – Spytał a ja pokiwałam głową na „nie”.

- Chodźmy jej poszukać. – Powiedziała Pezz z uśmiechem, jak to zwykle u niej i zostawiłyśmy Zayna idąc gdzieś w las.

- I jak się spało? – Zaśmiałam się.

- Aaa, dobrze. Głowa mnie boli. – Popatrzyła do tyłu, gdzie po Zaynie nie było już ani śladu. – Więc się zamknij. – Dokończyła.

- C-co? – Stanęłam zszokowana.

- To co słyszałaś. – Posłała mi chytry uśmieszek, a ja nie miałam pojęcia o co jej może chodzić, więc czekałam na jakieś słowo w stylu „żartowałam”, ale się nie doczekałam.

- O co Ci chodzi?

- O Ciebie. Przez Ciebie i tą całą „Tinę” Zayn nie ma dla mnie czasu bo ciągle się z nią kłóci. W życiu nie spotkałam jeszcze takiej idiotki. – Przewróciła oczami.

- Coś ty powiedziała? Słuchaj laluniu, mnie możesz wyzywać. – Wskazałam na siebie. – Ale nią nie. – Puściłam jej oczko. – Tak dla twojej wiadomości, Zayn dowie się o tym że powiedziałaś brzydkie słowo na Tine i powie to Niallowi, a wiesz jaki jest Niall. – Wzruszyłam ramionami.

- Nie powiesz mu. – Mogłam się domyślić że na jej usta wtargnął ten chytry uśmieszek, nawet na nią nie patrząc.

- Skąd możesz mieć taką pewność?

- Ohm, no wiesz. Gdy mu powiesz on uwierzy mi, a Zayn powie Niallowi, a wiesz jaki jest Niall. Chyba nie chcesz zranić swojej przyjaciółeczki, gdy Niall z nią zerwie. – Kompletnie tego nie ogarniałam, ale nie wiadomo co ona może nagadać Zaynowi.

- Ohm, a więc chodzi Ci tylko o Zayna? – Spytałam (nie) zaciekawiona.

- Nie. Moja przyjaciółka marzy żeby być z Harrym, ale on teraz woli Ciebie, no a wiesz… czego się nie robi dla przyjaźni.

- Jak możesz być aż tak… - Nie dokończyłam bo usłyszałam szelest gdzieś w krzakach.

- Ym, dziewczyny? – Spytała El łapiąc się za głowę. – Ał, co tu się dzieje? Co chciałaś powiedzieć? – Spojrzałam na panią Edwards, która tylko szerzej się uśmiechała.

- Ehm… - Zaczęłam. Powiedzieć? Chyba nie chcę żeby Tina cierpiała… - Aż tak… - Zacisnęłam na chwilę powieki. – Fajna. – Objęłam ją lekko, żeby El nie miała już żadnych wątpliwości.

- Ohm, okej. Ale jeszcze jedno… co ja tu robię?

***

- Louis!

- No co? Nie drzyj mordy, tylko pomóż mi zejść! O, poczekaj… najpierw tyłek. -  Obróciłam się plecami od Lou i Hazzy.

- A więc co się wydarzyło? – Ponowił pytane Zayn.

- No jak to co!? Kanibale jedne, chcieli mnie zjeść! – Zbulwersował się Liam.

- A dokładniej?

- Ohm, zastanawialiście się co ze mną zrobić, a Niall… - Popatrzył na kumpla spod byka. - … wymyślił żeby mnie zjeść! Po wielu próbach przekrojenia mnie na pół plastikową łyżką zrezygnowaliście, a Tina… - Popatrzył na nią tak jak wcześniej na Nialla, a ona się wyszczerzyła. - … wymyśliła żeby zrobić ze mnie piłke do nożnej. Wiele osób się nie zgodziło, więc wymyśliła że jestem deską. No i stanęła na mnie, po czym udawała że serfuje. A dalej to już nie chcecie wiedzieć.

- No mów. – Namawiali go.

- Eh… chcieliście żebym zgwałcił robaka. Skończyło się na tym że wpadł mi do buzi… - Wszyscy wybuchli śmiechem. – To nie jest śmieszne! Ale za to zaraz powiem Wam coś śmiesznego. Niall powiedział że ciągle jest głodny, a że nie lubi robaków, to je zje. Ale Louis powstrzymał go, mówiąc że zaatakowała je apokalipsa.

- A ja coś jeszcze robiłam? – Tina posłała mu niepewne spojrzenie bojąc się jego odpowiedzi.

- Ohm i to ile. Po pierwsze… stwierdziłaś że za dużo rzeczy robisz ustami, więc próbowaliście z Niallem całować się tyłem głowy. A potem bawiliście się w coś… używając palców jako ludzików. Dalej nie chcesz wiedzieć.

- CO?! O mój boże.. Mów, lubie wiedzieć co odpierdalam po pianemu.

- Ohm… powiedziałaś że nie wolno nikog deptać, rzeczy też nie więc nie chodziłaś, tylko pełzałaś, bo uważałaś że dla ziemi jest to przyjemne.

-Oh my god? Naprawde? Boże nie chce już tego słuchać. Chociaż i tak to nie jest aż tak głupie co robiłam wcześniej.

- Co? – Zaśmiał się Tommo.

- Nie chciał byś wiedzieć. – Tina zaśmiała się wyraźnie na wspomnienie jej przypałów.

- A skąd możesz to wiedzieć? – Uniósł brew.

- Uwierz mi że wiem. – powiedziała i zaczęła się śmiać.

- Ej Tina, myślisz o tym co ja? – Zaczęłam poruszać brwiami.

- Nie. Myślę o tym że mam ochote na chipsy. – Przewróciłam oczami.

- O śnieżyna! – Rozwarłam usta. – A nie to twój łupież. – Wstałam i ruszyłam w stronę domku, gdy nagle ktoś chwycił mnie za łokieć. – Zayn? – Zaczęłam.

- All, ja. Perrie się na mnie obraziła, wiesz może dlaczego? – W jego oczach można było zauważyć smutek.

- N-nie. – Odpowiedziałam niepewnie. – Kłóciliście się?

- Tak. – Podrapał się po głowie, a mi zrobiło się głupio. To przeze mnie.

 - Na pewno się pogodzicie. – Weszłam do domku i mocno zacisnęłam oczy. To przeze mnie.

 

 TINA POV

 

Gdy All weszła do domku, wstałam z ziemi, na którą spadłam gdy chciałam się położyć na „ławce”.

- Idę po chipsy. – mruknęłam i ruszyłam do niebieskiego domku.

Z szafki wyciągnęłam pięć paczek chipsów.

- Łapcie! – rzuciłam po jednej w stronę Lou, Zayna, Liama, Hazzy i Nialla.

- Idź po Ally. – powiedział do mnie Li a ja skinęłam głową i ruszyłam w jej stronę.

- All! Jesteś? – wykrzyczałam na cały domek, tak że usłyszałam śmiechy reszty. – Allydokurwynędzywyjdź! – powiedziałam na jednym wdechu.

- Teraz nie mogę. – usłyszałam z łazienki.

- Chuj mnie to! Wyłaź! – krzyknęłam otwierając lodówkę.

- Nie rozumiesz słowa „nie mogę”? Poza tym jestem zmęczona i głowa mnie boli. – jęknęła wychodząc z łazienki.

- Możesz, możesz. Chodź mamy chipsy. – poruszyłam brwiami.

- Ile paczek? – uniosła brwi.

- Pięć.

- Mam mieć z tobą? Nie dzięki, znając życie zjem tylko 5 chipsów. – rzuciła mi porozumiewawcze spojrzenie.

- Nie, masz mieć z Hazzą.

- Co? Czemu? Nie mogę z El? Soph?

- Nie. – zaśmiałam się. – No chodź, bo Niall mi wpierdoli wszystko.

- Gh, powiedz Harremu że może zjeść wszystko. – rzuciła się na łóżko.

- Chodź, chodź.

- Eh dobra. – przewróciła oczami. Uśmiechnęłam się jak pedofil i pociągnęłam ją za rękę. Usiadła na pierwsze wolne miejsce, inaczej między Louisem a Liamem.

- Zostawiłeś coś dla mnie? – uniosłam brwi siadając obok Horana.

- Tak. – wyszczerzył się i podał mi paczkę chipsów.

- Ktoś zapoda jakąś muze? – spytałam a Malik wyciągnął swój telefon. Zobaczyłam jak Louis i El wstają, dzięki czemu All ma dostęp do chipsów… i Hazzy. Zaśmiałam się na tą myśl.

- Co puścić? – Malik spytał.

- Puść Rihanna „You Da One”. – wykrzyknęłam.

- O kurwa. – powiedziała All i pobiegła do domku.

- A jej co? – spytała zaniepokojona Soph na co ja tylko wzruszyłam ramionami.

- Idę do niej zobaczyć. – powiedziała i wstała z miejsca.

- Już 21? – zdziwiłam się patrzac w trelefon i nucąc piosenkę.

- No. Robimy grilla? – spytał Hazz.

- Grilla? – uniosła brwi El.

- No, czemu nie? – spytał.

- Bo jest zimno może dlatego.  – wywróciłam na niego oczami.

- Przesadzasz. – powiedział Tommo.

- Ja? – uniosłam brwi.

- Tak, ty.

- No sory ale to nie ja chcę robić grilla w środku lutego! – wyrzuciłam ręce w powietrze.

- Oj tam, oj tam. – wzruszył ramionami.

- Jak możesz! – krzyknęłam zakrywając dłonią usta.

- Co? – wszyscy popatrzyli się na mnie jak na wariatkę.

- Ty się pytasz co? Właśnie do cholery zabiłeś jednorożca. – krzyknęłam.

- Upsss? – zaśmiał się.

- Czym ja teraz będę hasać po tęczy? – zakryłam twarz dłońmi.

- Hasaczem! – Harry wykrzyknął.

- Że to zielone gówno które kształtem przypomina sami wiecie co? – zaczęłam się śmiać.

- Tak. – wszyscy poważnie pokiwali głową aby po chwili wybuchnąć śmiechem.

- Dobra. Mi jest zimno. – mruknęłam siadając.

- Mi też.

- No, zimno jest. – wszyscy przyznali mi racje.

- Nie wiem jak wy, ale idę się wykąpać. – powiedziałam kierując się w stronę domku gdzie przebywały All i Sophia.

- Będziesz kąpała się u Harrego? – Liam wybuchnął śmiechem.

- Tak, coś ci się nie podoba? – również się zaśmiałam. Jeszcze później to komentowali ale ja ich już nie słuchałam.

- Co z nią? – spytałam Soph.

- Rzyga odkąd tu przyszłam. Mówi że jej słabo.

- All?! Wszystko ok? – spytałam.

- Nie. – wyszła z łazienki cała blada i z poczochranymi włosami.

- O boże! Nie żeby coś ale wyglądasz okropnie. – powiedziałam za co zostałam skarcona wzrokiem przez Sophie.

- Zjadłaś coś nie dobrego? – Soph wstała patrząc na nią.

- Em… jadłam tylko tą tabletke… i chipsy. Chyba.

- W sumie każdy chyba tylko to jadł. – powiedziałam po chwili zastanowienia.

- Mamy jakieś tabletki? Najlepiej na wszystko. – rzuciła się na łóżko i wyraźnie było widać jak trzęsie się z zimna.

- Chodź, zjesz coś. – Soph podeszła do lodówki i wyciągnęła jajka i zabrała się do robienia jajecznicy.

- Nie jestem głodna. Jestem zmęczona. – jęknęła All.

- Ale musisz coś zjeść. – powiedziała i nałożyła jej na talerz to co zrobiła plus kromkę z ogórkiem.

- To nie fair. Czuje się jakbym Cię wykorzystała.

- Wcale nie wykorzystujesz. – przewróciła oczami.

- Odwdzięczę Ci się kiedyś.

- Nie wiem o czym mówisz. – zaśmiała się i drzwi zaczęły się otwierać.

- Harry?! Co ty tu robisz? – spytałam zdziwiona.

- Ymmm… mieszkam?

- Nie ważne. – machnęłam ręką. – Musisz stąd iść. – wypchnęłam go z domku.

- Czemu? – uniósł brwi i wszedł do środka ignorując moje próby wyrzucenia go zza drzwi.

- BOŻE! WYGLĄDASZ JAK TRUP! – usłyszałam jego krzyk.

- Idź sobie. – powiedziałam stając naprzeciwko niego, zakładając ręce na klatce piersiowej, ale on zachowywał się jakby mnie tu nie było.

- Co ci się stało? - zwrócił się do All.

- Nic. – machnęła ręką. – Nic mi nie jest. To tylko katar.

- Przecież widzę. Człowiek który ma katar nie wgląda jakby doiero co umarł.

- Pocieszasz. – All odpowiedziała sarkastycznie.

- Dobra. – machnął ręką.

- Chodź Tina. Niech All się prześpi. – Soph wyciągnęła mnie z ich domku.  Gdy już się pożegnałyśmy, każda ruszyła w swoją stronę.

- Jesteś? – Niall wyszedł naprzeciw mnie w samych bokserkach.

- Tak. – powiedziałam i wzięłam szklankę wody.

- Idziemy spać? – uśmiechnął się w moją stronę, gdy wróciłam przebrana, tylko w jego koszulkę i majtki.

- Tak. – odpowiedziałam wdrapując się na łóżko i otulając się kołdrą.

- Dobranoc. – pocałował mnie w czoło gdy położyłam głowę na jego klatce.

- Dobranoc. – odpowiedziałam i momentalnie przeniosłam się do innej krainy.

~*~ 

Heeej. A więc na początek : WRACAMY DO STAREJ ZASADY. CZYTASZ = KOMENTUJESZ. Please. ;3

Po pierwsze - Przepraszamy że tak długo nie dodawałyśmy, musiałyśmy poprawić oceny... chwila. Nadal musimy. A zwłaszcza darrru. Postanowimy Wam się to wynagrodzić i następny rozdział dodamy już nie długo C:

Po drugie - Czekamy na komentarze :))

Po trzecie - Bardzo dziękujemy za nominację :D Ale nadal jej nie dodałyśmy bo nie wiemy które blogi nominować, wszystkie są wspaniałe. Jeżeli chcecie żebyśmy nominowały Wasz blog, dajcie tutaj na dole komentarz (czas do 25.05) C:

I to chyba na tyle. Chyba. Do zobaczenia już nie długo ;> + dziękujemy za obserwację <333 ~ Alla & Daruuu ;3